poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział szósty

Obudziłam się z krzykiem w środku nocy. Okazało się, że była dopiero 3.00. Cała spocona ze strachu wstałam z łóżka i trzęsącymi się rękoma zabrałam zapalniczkę i papierosy. Wyszłam na balkon i usiadłam na zimnych kafelkach. Ciągle zadawałam sobie pytanie dlaczego to akurat ON musiał mi się przyśnić i to do tego w takiej roli. Wypalałam już trzeciego papierosa i nadal nie mogłam się uspokoić. Nagle w domu chłopaków, w pokoju naprzeciwko zapaliło się światło. 3.00 w nocy, a oni nie śpią? Ciekawiło mnie czyj to pokój, lecz gdy ujrzałam lokatą czuprynę wszystko stało się jasne. Aż wzdrygnęłam się na wspomnienie mojego snu. Dziwne myśli ciągle krążyły po mojej głowie. Dokończyłam papierosa i położyłam się znów do łóżka. Na szczęście teraz zasnęłam bez problemów.
                                                     *Perspektywa Harrego* 

Była 3.00 w nocy, a ja nadal nie spałem. Ten dzisiejszy dzień mnie totalnie rozstroił. Myślałem, że Klaudia tak pospolicie mówiąc „na mnie leci”. Okazało się być totalnie inaczej. Dała mi kosza i to w taki sposób. Czułem się z tym co zrobiłem bardzo źle. Jak mogłem być takim dupkiem?! Moje zachowanie było tak strasznie szczeniackie. Znam ją raptem kilka godzin i co sobie wyobrażam? Jedyne słowo jakie przychodziło mi do głowy to masakra. Wstałem z łóżka, zaświeciłem światło i udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro. Podkrążone oczy, niesforne loki jak zwykle w nieładzie i brak tego uśmiechu, który zawsze gościł na mojej twarzy to wszystko co widziałem. Oprócz tego w moich zielonych oczach nie tańczyły jak zazwyczaj iskierki radości, szczęścia czy pożądania. Były puste, bez żadnego wyrazu. Gościł w nich wstyd i smutek. Przepłukałem twarz wodą i znów wróciłem do mojej sypialni. Ona mnie zaczarowała. Kilka sekund patrzenia w jej duże zielone oczy wystarczyło by mnie zaczarować. Teraz w głowie miałem tylko jej oczy, uśmiech i twarz. Nigdy takiego czegoś nie czułem. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Już miałem się znów kłaść, gdy zobaczyłem, że w domu Klaudii świeci się światło. Czyli nie tylko mi doskwierała bezsenność. Byłem ciekawy czyj to pokój, ale nie miałem jak tego sprawdzić. Postanowiłem się położyć. Na szczęście tym razem sen dopadł mnie szybko i już po chwili podróżowałem po krainie Morfeusza.

Wtorek, 2 Lipca 2013r.

                                                       Następny dzień

                                                    Perspektywa Klaudii

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca wpadające przez okno do sypialni. Wstałam z łóżka i zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu. Wskazywał on godzinę 10.00. Muszę przyznać, że nawet się wyspałam. Postanowiłam iść pobiegać, ponieważ dawno tego nie robiłam. Weszłam do łazienki aby się odświeżyć. Umyłam twarz, zęby i związałam włosy w wysokiego kucyka. Wybrałam sportowy strój i wyszłam z pokoju.  
Udałam się do sypialni Oli aby pożyczyć jej MP4. Weszłam po cichu, bo myślałam, że jeszcze śpi. Jednak się myliłam. Ola była w łazience i odbywała poranną toaletę. Poczekałam aż wyjdzie i to co zobaczyłam lekko mnie zszokowało. Ola miała na sobie bardzo krótką i seksowną koszulkę nocną. 


Na pewno był do kolejny prezent od jej chłopaka, Dawida. On jak dla zawsze był odrobinę zboczony, ale bardzo go lubiłam. 

Byłam ciekawa jak potoczy się ich związek na odległość.
-O już nie śpisz.-powiedziałam, gdy dziewczyna zauważyła mnie.
-No właśnie przed chwilą wstałam. A co Ty tu robisz?-zapytała mnie.
-Przyszłam pożyczyć MP4, bo idę biegać.-odpowiedziałam jej.
-Jasne, łap.-rzuciła w moją stronę odtwarzacz i uśmiechnęła się.
-Dzięki, a jak jak już wstałaś to może zrobiłabyś jakieś śniadanko.-zrobiłam słodkie oczka.
-No dobra, dobra.-odpowiedziała przewracając oczami.
-Dzięki, a swoją drogą to fajna koszulka. - puściłam jej oczko.
-Haha, dzięki.-uśmiechnęła się.
Pomachałam jej i zeszłam na dół. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Włączyłam muzykę i zrobiłam rozgrzewkę, później pobiegłam w stronę parku. 

                                                     Perspektywa Oli
Zeszłam do kuchni, ponieważ Klaudia prosiła mnie o zrobienie śniadania. Włączyłam sobie radio i zaczęłam gotować. Uwielbiałam to robić. Postanowiłam zrobić ogromne śniadanie. Zaczęłam od przyrządzania tostów. Gdy był ich cały talerz zabrałam się za naleśniki. Z nimi też dość szybko się uwinęłam. Przyrządziłam również jajecznicę i omlety z pomidorami. Do tego ogromna sterta kanapek. Wycisnęłam sok ze świeżych pomarańczy i wstawiłam wodę na herbatę i kawę. W tym momencie w radiu zaczęła wybrzmiewać jedna z moich ulubionych piosenek, a mianowicie Toploader- Dancing in the Moonlight. 

Tak jak zwykle mi się to zdarzało przy tej piosence zaczęłam tańczyć i śpiewać. Później mój śpiew zamienił się w krzyk, a taniec w bardzo dziwne i głupie wygibasy. Jednak nie przeszkadzało mi to wcale. W końcu byłam sama. Klaudia poszła biegać, a Weronika jeszcze spała, więc mogłam sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Gdy piosenka się skończyła otarłam czoło z potu i cicho odetchnęłam. Po chwili usłyszałam za sobą oklaski i gwizdy. Odwróciłam się i zobaczyłam jak całe One Direction zwija się ze śmiechu. Zrobiłam się czerwona jak burak i uderzyłam się otwartą dłonią w twarz. Stałam jak słup soli, a oni patrzyli na mnie bardzo dziwnym wzrokiem.
-Wiem, że się przed chwilą wygłupiłam, ale nie musicie się tak patrzeć. Siadajcie, zapraszam na śniadanie.- powiedziałam zapraszając ich gestem ręki do kuchni. -Chyba, że chcecie zjeść w salonie?-dodałam.
-Nie, nie tu jest dobrze, dzięki. Tylko nie chodzi o to przed chwilą.-wyjaśnił mi Harry.
-To o co chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Ola, no bo widzisz nam Twój strój wcale nie przeszkadza, a raczej pasuje nam, że go masz, ale po prostu dziwi nas to, że się nie krępujesz.-powiedział Zayn dziwnie poruszając brwiami.
-Co? Jaki strój?! Czekajcie. O matko!- wydarłam się i biegiem popędziłam na górę. Boże, przecież ja byłam w mojej bądź co bądź bardzo wyzywającej koszuli nocnej. Szybko wybrałam strój. 

Po ubraniu się zeszłam na dół i usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych.
-O, wróciłaś!-krzyknęłam przyjaźnie, gdy zobaczyłam wchodzącą do domu Klaudię.
-No wróciłam, jak widać, a co stęskniłaś się za mną Myszorku?-zapytała szczerząc się. Dobrze wiedziała, że nienawidzę jak się tak do mnie zwraca.
-Ugh, ile razy mam Ci powtarzać żebyś tak do mnie nie mówiła?!-zapytałam z udawanym oburzeniem na co ona tylko się zaśmiała.-A poza tym chodź, mamy gości.- powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę kuchni.
-O już się ubrałaś.-powiedział Harry.-Trochę szkoda.-dodał robiąc smutną minę. Klaudia patrzyła na nas z miną typu WTF, a ja nie umiałam wytrzymać ze śmiechu.
-Hejo! Ja tu jestem.-powiedziała.- I totalnie nie ogarniam o co chodzi, ale boję się wnikać w to co się tu stało.-potrząsnęła głową, a w tym momencie cała nasza szóstka wybuchła niepohamowanym śmiechem.-Dobra ja stąd idę, a Werczi jeszcze śpi?-zapytała patrząc na mnie.
-A jak myślisz?-odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. Weronika była totalnym śpiochem. Jeśli wczoraj położyła się o 1.00 w nocy to można było się spodziewać, że wstanie około 12.
-Czyli śpi.-wzruszyła ramionami i udała się na górę.

                                                    Perspektywa Klaudii
Totalnie nie ogarniałam tego o co chodziło Harremu. Na pewno wydarzyło się coś ciekawego kiedy mnie nie było. Nie miałam pomysłu co to mogło być. Weszłam po schodach na górę i udałam się do mojego pokoju. Ciepłe promienie słońca ogrzewały całą moją sypialnię. Jak widać Londyn nas polubił, bo jak na razie nie pada. Oby było tak jak najdłużej. Weszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie spocone ubrania i wrzuciłam je do pralki. Wzięłam szybki prysznic, aby się odświeżyć. Owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiegoś stroju. Na dworze było bardzo ciepło, a można by powiedzieć, że nawet gorąco. Postawiłam więc na to:

Włosy rozczesałam i spięłam w niedbałego koka. Zrobiłam lekki makijaż i już miałam schodzić na dół, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko rzuciłam się na łóżko w poszukiwaniu urządzenia. Po chwili trzymałam je w swoich rękach i patrzyłam na wyświetlacz z niedowierzaniem. Dzwoniła Marzena. Moja kochana Marzenka. 

Przeciągnęłam po ekranie zieloną słuchawkę i zaczęłam rozmowę.
-Halo?-powiedziałam do słuchawki.
-Klaudia!-usłyszałam uradowany głos dziewczyny. -Co u Was miśki? Już w Londynie?- zapytała.
-No już drugi dzień, a co u Was? Jak podróż? Jak Mateusz?-zadawałam pytania z prędkością światła.
-Haha, u nas wszystko dobrze. Właśnie jesteśmy w Nowym Jorku. Jest cudownie. Wczoraj zwiedzaliśmy miasto, a dzisiaj wieczorem wybieramy się na Time Square. - opowiedziała mi.
-Wow, to fantastycznie. Wy to się macie dobrze.- westchnęłam.
-A Wy nie?! Nie przesadzaj. -zaśmiała się.
-No wiesz ja na przykład nie zwiedzam z miłością mojego życia całego świata.- westchnęłam smutno.
-Oj, Ty to się już chyba nigdy nie zmienisz. Zawsze ci źle.- byłam pewna, że gdyby tu stała właśnie pokazywałaby mi język.
-Nie mam zamiaru się zmieniać. Zawsze Ci będę zrzędzić nad głową. - zaśmiałam się.-Ale co z Londynem? Macie go w planach prawda? Kiedy wpadacie?- zapytałam.
-Właśnie po to dzwonię. Możemy się u Was zatrzymać, a co do daty to jeszcze pogadamy. - powiedziała cicho.
-No i czego Ty się jeszcze pytasz. Jasne, że tak. - odpowiedziałam uradowana.
-To świetnie. Bardzo się cieszę i dziękuję.-dodała.
-Nie masz za co, ale sądzę, że powinnyśmy kończyć bo za bardzo Cię naciągnę na kasę.- odpowiedziałam.
-Tak, masz rację. Pogadamy jak przyjadę. Trzymaj się, pa.-powiedziała
-Ty też, narka.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Marzena jest tak jakby czwartą z naszej paczki. Niestety nie ma jej z nami, ponieważ kilka miesięcy temu wyjechała ze swoim chłopakiem w podróż dookoła świata. Wszystkie bardzo za nią tęskniłyśmy. Teraz w końcu nas odwiedzi i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Natomiast Mateusz to chłopak Marzeny i zarazem kuzyn Oli. Na początku nie za bardzo przypadł mi do gustu, ale później bardzo go polubiłam. 

 Schowałam telefon do kieszeni spodenek i uradowana zbiegłam do kuchni. Zaczęłam się drzeć jak głupia.
-Ola! Marzena przyjedzie!-krzyknęłam i wskoczyłam przyjaciółce na plecy. Najpierw zrobiła zdezorientowaną minę, ale później zaczęła skakać i krzyczeć ze mną. Złapałyśmy się za ręce i podskakując krzyczałyśmy: „Marzena przyjedzie! Marzena przyjedzie!” Gdy się od siebie oderwałyśmy chwyciłam Louisa za głowę i mocno pocałowałam go w policzek. Ola w tym momencie mocno uściskała Liama. Miny chłopaków były bezcenne, ale po chwili uświadomiłyśmy sobie co właśnie zrobiłyśmy.
-Przepraszam.-odchrząknęłam, a oni zaczęli się śmiać.
-To chociaż powiedzcie nam co takiego się stało, że się tak cieszycie.- powiedział Liam. No tak przecież cały czas rozmawiałyśmy po polsku.
-Nasza przyjaciółka przyjedzie do nas za kilka dni. Dawno jej nie widziałyśmy i dlatego się tak cieszymy.- odpowiedziałam na jednym wdechu.
-To super.-powiedzieli chórem, a w tym momencie do kuchni wparowała cała rozkopana i zaspana Weronika. Ona miała na sobie tylko to: 
Boże czy one nie mają normalnych piżam? Zapytałam sama siebie.
-Czy w tym domu nie można się nawet wyspać?!- zapytała po polsku podniesionym głosem. Najwidoczniej nie zauważyła chłopaków.
-WOW.- ciche westchnięcie wydobyło się z ust Harrego, a Weronika od razu odwróciła się w stronę stołu.
-O Boże!- pisnęła i biegiem wybiegła z kuchni.
-Haha, powtórka z rozrywki.- powiedział Zayn zanosząc się ze śmiechu.
-Dlaczego?- zapytałam, bo dalej nie wiedziałam co się stało.
Chłopcy mi wszystko wytłumaczyli, a Ola tylko nabierała coraz mocniejszych rumieńców. Po tym jak skończyli swoją opowieść wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Po chwili dołączyła do nas Weronika. Jak przystało na nią w bardzo eleganckim stroju.

Usiedliśmy przy stole wspólnie zajadając śniadanie. Właśnie podeszłam do blatu by nalać sobie soku i usłyszałam to pytanie:
-Co to?- usłyszałam głos Nialla.
-Ale co?-zapytałam obracając się.
-To co masz na plecach.-odpowiedział, a wtedy oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Ta bluzka zdecydowanie zbyt dużo odkrywała.
-Hmmm, a co ona ma na plecach?- zapytał zaciekawiony Harry.
-Nic nie mam.- wystawiłam mu język.
-Jak to? Ja widziałem.- dodał Lou dumnie bijąc się po piersi.
-Oj, no pokaż im ten tatuaż.-powiedziała Weronika, a ja miałam ochotę ją udusić.
-TATUAŻ?!-wykrzyknęli chórem o mało co się nie dławiąc przeżuwanym pokarmem.
Odwróciłam się i pokazałam wszystkim tatuaż, który znajdował się na moich plecach.

-WOW...- taka była ich reakcja.
-A masz jeszcze jakiś?-zapytał Harold śmiesznie poruszając brwiami. Chyba sobie jednak nie odpuścił.
-Mam.-odparłam beznamiętnie.
-To pokaż.- wyszczerzył się.
-Chyba śnisz.- odpowiedziałam i wystawiłam mu język.

Po śniadaniu chłopcy musieli jechać na jakiś wywiad, więc pożegnałyśmy się z nimi, posprzątałyśmy po posiłku i udałyśmy się do salonu. 
====================================================== 
Hej kochani! Jest szóstka! Jak dla mnie troszkę nudny ten rozdział, ale co Wy o nim myślicie? Bardzo dziękuję za wszystkie motywujące komentarze, a szczególnie chcę podziękować Agacie Brezza i Zaczarowanej 1D, bo własnie one pod każdym rozdziałem dodają bardzo pozytywne i motywujące komentarze. Dziękuję również moim przyjaciółkom Marzenie i Oli za pomysły i bardzo wielką motywację. Również dziękuję wszystkim anonimowym czytelnikom za miłe komentarze. Pozdrawiam, trzymajcie się! xoxoxoxoxoxoxox

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział piąty

-Też tak sądzę...-odpowiedziałam.



Po tych słowach chwyciłam go mocno za ramiona i nachyliłam twarz ku jego twarzy tak jakbym chciała go pocałować. Tym właśnie odwróciłam uwagę od mojego kolana, która właśnie zgięłam i wycelowałam w czułe miejsce każdego mężczyzny. Kopnęłam go i odsunęłam się odrobinę. Styles najpierw zrobił bardzo zdziwioną minę, ale po chwili zgiął się w pół z bólu.
-Zrozum, ze mną się tak nie postępuje. Ja nie jestem jakąś łatwą lalą. No i oczywiście chyba nie chcesz żeby chłopcy dowiedzieli się o tym co się tu stało.-powiedziałam
Harry nic nie odpowiedział.
-Weź jeszcze szklanki i sok.-dodałam jak nigdy nic i wyszłam z kuchni zabierając wypieki.
Co on sobie wyobrażał?! Może od razu, że mnie przeleci. Boże... Mam nadzieję, że się już ogarnął.-pomyślałam wchodząc do salonu.
-A gdzie Harriet?- zapytał Zayn, gdy zobaczył, że nie ma go ze mną.
-Został jeszcze, bo miał wziąć sok i szklanki.-odparłam, a w tym samym czasie do pokoju wszedł Harry. Nie dał nic po sobie poznać.
-O matko! Ciasto!-krzyknął Niall.
-A jakie?-zapytał Louis.
-Tarta bananowo-marchewkowa.-odpowiedziałam podając Louisowi talerzyk z kawałkiem ciasta.
-Gdybym nie miał dziewczyny już prosiłbym Cię o rękę.-powiedział szeroko się do mnie uśmiechając.
-Ej, ej, ej ona zostanie moją żoną.-powiedział blondynek i przerzucił mnie sobie przez ramię maszerując do kanapy.
Posadził mnie na niej tuż obok siebie i Zayna.
-A teraz będę Cię karmił, bo skoro jesteś żarłokiem to musisz tak wyglądać.- powiedział biorąc ciastko ze stołu i kierując je w stronę mojej twarzy.
-Mnie tu nie było raptem 5 minut, a wy już coś głupiego wymyśliliście. Ja nie chcę być gruba, ok?-powiedziałam, ale dla Nialla nie było to ważne. Otworzył mi buzię i wcisnął do niej całe ciastko, które z trudem pogryzłam i połknęłam. Po tym jeszcze nakarmiłam Nialla i przy okazji Zayna ciastem, które sama też zjadłam. Potem jeszcze chwilę rozmawialiśmy, a ja odezwałam się do Zayna szeptem:
-Idziemy zapalić?-zapytałam.
-Ty palisz?-odpowiedział mi również szeptem na co ja pokiwałam twierdząco głową.
-To idziemy.-dodał i wstaliśmy z kanapy.
Ja podeszłam do szafki po papierosy i zapalniczkę, a Zayn czekał na mnie przed wyjściem na taras. -Gdzie idziecie?-zapytał zaciekawiony Harry. Odezwał się dopiero teraz od incydentu w kuchni.
-Zapalić idziemy.- powiedziałam z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale w ich towarzystwie nie potrafiłam się nie uśmiechać. Mimo tego, że Harry potraktował mnie jak zwykłą panienkę do towarzystwa nie mogłam, nie potrafiłam być aż tak zła. W końcu już się na nim odegrałam i myślę, że on też przemyślał swoje postępowanie i zmienił zdanie o mnie, a ten kop nie był zbyt bolesny i nie uszkodziłam mu niczego.
Otworzyłam drzwi tarasu i i wyszłam wraz z Zaynem. Każdy odpalił papierosa ze swojej paczki i zaciągnął się dymem. Po kilku sekundach ciszy Zayn odezwał się:
-Od kiedy palisz? Wiesz, że to szkodzi?-zapytał.
-Wiem, że to szkodzi, ale przecież ty też palisz.-odpowiedziałam.
-Staram się ograniczać.-odpowiedział mi.
-Ja też się staram.-odarłam tylko. - Nie mówmy już o paleniu, dobrze?-dodałam.
-Jasne, masz rację. To będzie najlepszy pomysł.-odparł i się zaśmiał.-Idziemy już?-zapytał gdy zgaśliśmy nasze fajki.
-Jasne.-odparłam i weszliśmy do środka.
Znów rozsiadłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w ekran telewizora, który niedawno został włączony. Oglądałam ten film już kilka razy i nie bardzo miałam go ochotę oglądać po raz kolejny. Uświadomiłam sobie, że siedzę obok Zayna. Odezwałam się do niego.
-Zayni...-powiedziałam przeciągając każdą literkę jak małe dziecko.
-Hmm?-zapytał patrząc na mnie.
-Daj włoski.-powiedziałam uśmiechając się jak małe dziecko, które właśnie dostało ogromnego lizaka.
Zayn zrobił bardzo dziwną minę, a reszta wybuchła ogromnym śmiechem.
-O nie, nigdy w życiu!-wykrzyknął przestraszony Zayn.
-No plosę.....-powiedziałam robiąc smutną minkę i oczy jak kot ze Shreka. Nie mógł mi się oprzeć.
-Oj, no dobrze. Ale nie zrób im nic złego. Moje kochane włoski.-powiedział mulat siadając na podłodze przede mną.
Zaczęłam się nimi bawić i czochrać, a wszyscy przyglądali mi się z rozbawieniem.
-Buahahahahahahahaah.-zaczęłam się złowrogo śmiać, gdy skończyłam, a chłopcy aż podskoczyli.
-Aż tak źle?-zapytał ze strachem w głosie Zayn.
-Hhaha nie, nie jest ok, hahah.-powiedział ze śmiechem Niall.
-Nie no dziewczyno coś ty mi zrobiła?!-krzyknął Zayn i pobiegł do przedpokoju aby zobaczyć się w lustrze. -O matko!-wrzasnął gdy już się tam znalazł, a my nie potrafiliśmy wytrzymać ze śmiechu.
Co on chciał? Przecież wyglądał ślicznie! 

-Zabiję Cię!-krzyknął i rzucił się w moją stronę. Już po chwili leżałam na podłodze i byłam łaskotana przez Malika.
-Zo.. zostaw mniiee juuu ż ż prooszę.-mówiłam przez śmiech.
-O nie, nie, nie moja droga. Ze mną się nie zadziera.-powiedział.-Chłopaki bierzcie te dwójkę i pomóżcie mi.-kiwnął na resztę, a już po chwili one również leżały obok mnie i były torturowane. Można powiedzieć, że zostałyśmy załaskotane na śmierć. Wymęczone i ze łzami w oczach od śmiechu usiadłyśmy w końcu na kanapie ciężko oddychając.
-Jak mogliście?-zapytałam na co oni tylko wzruszyli ramionami.-Ehhh kiedyś się zemszczę, obiecuję.-dodałam kładąc się na kolanach Weroniki.
-Oj biedactwa.-powiedział ze śmiechem Lou.
-Ty, LouLou nie bądź taki mądry, bo Cię kara spotka.-powiedziałam grożąc mu pięścią.
-Dobra, dobra coś nie wierzę. Jednak ma jedna pytanie skąd ty bierzesz te zdrobnienia? Masz jeszcze jakieś?-zapytał mnie.
-No baa.-odparłam.-Mogłabym Cię nazywać Louis, Lou, LouLou, Marchewka, Tommo, Pasiasty. Oj dużo tego.-powiedziałam, gdy już nie chciało mi się wymieniać.
-Dobra, ale Marchewka to będzie Twoje przezwisko. Zgoda Marcheweczko?- zapytał śmieszek.
-No jasne.- powiedziałam z uśmiechem i przybiłam mu piątkę. Oj, coś czuję, że chłopcy w naszym towarzystwie nie będą bezpieczni.
-A mnie jak byś nazwała?-zapytał Nialler jedząc ciastko.
-Hmmm... Niall, Nialler, Niallerek, Żarłok, Blondynek, i oczywiście Irish Boy.-powiedziałam, a on aż otworzył buzię.
-Wow, nie wiedziałem, że mogę mieć aż tak dużo imion.-odrzekł mi zafascynowany, a ja się tylko zaśmiałam.
-Tak, tak bardzo.-powiedział Harriet siadając po turecku na fotelu.-A ja?
-Hmm Ty... Może Harry, Hazza, Hazz, Harriet, Hazzuś, Harold, Loczek, Lokers. No nie wiem jak jeszcze.-odparłam.
-Dobra, rozumiem wszystko, ale Harriet?-zapytał robiąc wielkie oczy.
-No co, ładnie. - wzruszyłam ramionami.
-Mi tam się podoba.-powiedział Zayn.- A mnie jak byś nazwała?
-Ty będziesz Zayn, Zayni, Lustereczko, Laluś, Piękniś. - odpowiedziałam mu.
-Ty tak serio?-zapytał z rozbawieniem.
-Ale, że co?- zapytałam udając, że nie wiem o co chodzi.
-No Lauś, Piękniś, Lustereczko?! - zapytał oburzony.
-Oj tam, oj tam.-odpowiedziałam rozbawiona.
-To się boje pytać jak mnie byś nazwała. - powiedział do mnie przestraszony Liam.
-Nie no dlaczego. Ty mógłbyś być Liam, Li, Daddy, Liaś.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-A to w takim razie fajnie.-odrzekł mi, a ja się uśmiechnęłam.
Posiedzieliśmy jeszcze razem odrobinę i koło północy chłopcy zaczęli się zbierać do siebie. Wymieniliśmy się wszyscy numerami, chłopcy pożegnali nas buziakiem w policzek, przytulasem i poszli do swojego domu.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że to właśnie ONI będą naszymi gośćmi?!-zaczęła krzyczeć na mnie Ola.
-Spokojnie dziewczyno, spokojnie. To miała być przecież niespodzianka!-powiedziałam na uspokojenie dziewczyny.
-No dobra, dobra, ale swoją drogą to niespodzianka bardzo udana muszę przyznać.- zaśmiała się.
-No a jak, w końcu moja niespodzianka.-powiedziałam dumna.
-Dobra, dobra, ale teraz ruszać dupy idziemy spać, a tu trzeba jeszcze posprzątać.-powiedziała jak zwykle ogarnięta Weronika.
-Spoko.-odpowiedziałam tylko i zabrałyśmy się za zbieranie brudnych naczyń. Wszystko wstawiłyśmy do zmywarki i każda udała się do swojej sypialni. Pożegnałyśmy się tylko krótkim dobranoc i rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Wzięłam krótki prysznic, przebrałam się w piżamę i już miałam się kłaść, gdy naszła mnie ochota na papierosa. Wzięłam paczkę, zapalniczkę i wyszłam na balkon. Z mojego balkonu jak już wspominałam był idealny widok na dom chłopaków. Okazało się, że jeszcze nie spali. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodenek piżamy i zaczęłam pisać sms'a.
Do Liam: Jeszcze nie śpicie? Nieładnie. :D
Już po chwili dostałam odpowiedź.
Od Liam: A ładnie to tak podglądać sąsiadów? I do tego jeszcze palić?! :D

Do Liam: Oj tam, oj tam. :) To nie moja wina, że mam takie widoki. :D Bądź co bądź nawet fajne te widoczki. :P

No odpowiedź oczywiście nie musiałam długo czekać.

Od Liam: Hahaha a ja myślałem, że tylko Harry jest taki zboczony. :P

Do Liam: Oj Liam, Liam ty już lepiej się połóż spać, bo głupoty zaczynasz gadać. :P

Od Liam: Skoro tak mówisz, to pójdę spać, ale ty już nie pal i też zmykaj spać. Xoxo
Do Liam: Mam taki zamiar. Dobranoc Wam wszystkim xoxoxox.

Od Liam: Dobranoc mała :D xoxoxox Śpij dobrze.

Do Liam: Ty też duży xoxox.

Pomachałam jeszcze chłopakom przez okno i położyłam się do łóżka. Cały czas się uśmiechałam. Naprawdę bardzo polubiłam chłopaków. Byli świetni. Niesamowite było tylko to, że tak szybko się do nich przekonałam. Właśnie chłopcy byli pierwszymi osobami, z którymi tak szybko złapałam tak dobry kontakt. Oprócz nich były to tylko dziewczyny. Było to dla mnie bardzo dziwne, a zarazem strasznie niesamowite. Z wielkim uśmiechem zasnęłam.

*Biegnę przez las. Jest ciemno i pada deszcz. Tak strasznie się boję. Uciekam ile sił w nogach. Boję się, że w końcu mnie dogoni. Potykam się o gałąź i upadam.
-Kochanie przecież i tak mi nie uciekniesz!-słyszę jego ochrypły głos. Jest blisko. Zaraz mnie znajdzie. Muszę uciekać. Wstaję i próbuję biec. Wiem, że muszę. Jeśli teraz mnie znajdzie już nie będzie się nade mną litował. Zabije mnie. Tak doskonale to wiem, sam przecież mi to powiedział.
Znów słyszę jego krzyk:
-Klaudia! Wracaj! Inaczej będzie z Tobą naprawdę źle!-zdenerwował się. Zaraz mnie dopadnie. Nie mogę mu na to pozwolić. Biegnę, ciągle i przed siebie. Potykam się, upadam, wstaję i uciekam dalej. Nie mogę dać się złapać.
-Jeśli sama się nie pokażesz to ja Cię znajdę, a wtedy pożałujesz, że się urodziłaś! Słyszysz mnie do cholery?!Kochanie!-słyszę ten jego szyderczy śmiech. Kpi zemnie, tak jak zawsze z resztą. Zawsze uważał, że jestem słaba i nie poradzę sobie. Uważa, że bez niego sobie nie poradzę. Nie mogę się teraz poddać, nie w tej chwili. Dam radę. Znów podnoszę się z ziemi i zaczynam od nowa swój maraton. Będę uciekać, nie mogę mu pokazać, że jestem słaba, że go potrzebuje. Jest mi coraz ciężej biec. Musiałam sobie coś zrobić w nogę. Czuję, że już nie dam rady, ale biegnę. Kolejny raz upadam. Już nie jestem w stanie się podnieść. Jestem zbyt słaba. Doczołguję się tylko do pnia wielkiego drzewa i modlę się, żeby mnie nie znalazł. Jednak moje modlitwy idą na marne.
-Tu jesteś. Myślałaś, że mi uciekniesz? Co to, to nie, ode mnie się nie ucieka skarbie. Zapamiętaj to sobie. Na zawsze...- jego kasztanowe loki opadają mu na czoło, gdy uklęknął obok mnie.
-Proszę Cię zostaw mnie w spokoju. Błagam.-mówię cichutko ze strasznymi obawami w głosie.
-Chyba żartujesz. Nie zostawię tu mojej księżniczki samej.- prycha mi prosto w twarz.
-Proszę...-łkam. Znów pokazuję mu, że jestem słaba.
-Już coś powiedziałem. Wstawaj!- z jego ust wydobywa się olbrzymi krzyk. Echo roznosi się w tym pustym lesie.
Pokornie wykonuję jego polecenie. Chwytam jego wyciągniętą dłoń. Gdy jestem w połowie drogi do wyprostowania się on puszcza moją rękę. Znów upadam w błoto. Czuję ogromny ból.
On bierze zamach i kopie mnie. Jeden raz, drugi, trzeci. Zwijam się z bólu. Teraz używa swoich pięści. Pluję krwią. Oprócz tego sączy się ona z mojego nosa, brwi i pewnie całego ciała.
-Teraz możemy wracać do domu kochanie.-mówi głaskając mnie po włosach.
Patrzę w jego zielone oczy. Dotykam dłonią jego policzka. On nie protestuje.
-Harry.... Dlaczego znów to zrobiłeś? Dlaczego?-odpowiadam mu ze łzami w oczach.* 
======================================================= 
Hej kochani! No i mamy piąteczkę! Jak Wam się podoba? Komentujcie i mówcie mi co sądzicie o tym blogu. 
+ Bardzo dziękuję Wam za te ponad 1000 wyświetleń. Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie! xoxoxoxoxoxxoxoxo

środa, 22 stycznia 2014

Zwiastun :)

Hej kochani! Dzisiaj przychodzę do Was nie z rozdziałem lecz z zwiastunem.
Tutaj macie link:
http://youtu.be/C-My980sK50
Zapraszam Was do oglądania i komentowania! :)

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział czwarty

Poniedziałek, 1 Lipca 2013r.
                                              *** Jakiś czas później***
Zaczynałam się powoli wybudzać. Teraz już słyszałam wszystkie głosy, ale nie miałam siły aby otworzyć oczy. Powoli zaczęłam uchylać powieki, ale poczułam ogromny ból i zrezygnowałam. Niedokładnie pamiętałam co się stało. Postanowiłam jeszcze raz spróbować. Tym razem szybko otworzyłam oczy i o dziwo udało mi się ich nie zamknąć.
-Nareszcie się Pani obudziła.-odezwał się jakiś uradowany męski głos.
-Moja głowa.-jęknęłam cicho i złapałam się za głowę.
-Zaraz Panią zbadamy, spokojnie.-dodał ten sam głos.-Potrafi Pani wstać?- zapytał i wyciągnął w moją stronę rękę, którą po chwili chwyciłam. Muszę przyznać, że nie tylko głowa mnie bolała. Całe moje ciało było obolałe.
-Dziękuję.-powiedziałam cicho i zaczęłam podążać za mężczyzną na zaplecze sklepu, aby mogli mnie spokojnie zbadać.
Widziałam jak kilku ludzi przygląda się całej sytuacji. Po drodze zauważyłam stertę puszek z kukurydzą, czyli to właśnie ,mnie zaatakowało.
Na zapleczu moja głowa została dokładnie zbadana. Świecili mi jakimś światełkami po oczach i sprawdzali moją koncentrację. W końcu stwierdzili, że wszystko jest w porządku i, że jestem tylko poobijana. Wyszłam z zaplecza i postanowiłam dokończyć zakupy, ale usłyszałam, że ktoś mnie woła:
-Przepraszam czy moglibyśmy chwilkę porozmawiać?-zapytał mnie młody chłopak o brązowych oczach. Nie powiem był nawet przystojny. Krótko obcięty z kilu dniowym zarostem wyglądał naprawdę bosko.
-Jasne, oczywiście tylko nie za bardzo wiem o czym.-odparłam.
-Bo ten wypadek... To wszystko przez nas.- wytłumaczył.
-Przez nas? Ja tu nikogo oprócz Ciebie nie widzę.-powiedziałam rozglądając się, a chłopak tylko się zaśmiał.
-No jest nas więcej. Chłopaki!-krzyknął, a już po chwili obok niego pojawiła się czwórka innych. Kurde skąd ja ich znam? Chwila to oni byli przed Nando's...
-Już wiem!- wtedy właśnie zorientowałam się, że krzyknęłam to na głos, a oni na mnie tylko dziwnie spojrzeli.
-Co wiesz?- zapytał brunet o szaroniebieskich tęczówkach.
-Czy wy jest..-nie zdążyłam dokończyć po przerwał mi chłopak w lokach.
-Tak my jesteśmy One Direction.-powiedział i zaśmiał się. Moje oczy powiększyły się kilkakrotnie.
-WOW, być zasypaną puszkami z kukurydzą przez One Direction to jest coś.- wypaliłam, a oni tylko wybuchnęli śmiechem.
-Tak i właśnie dlatego chcieliśmy Cię bardzo przeprosić... Właściwie to jak masz na imię?-zapytał z uśmiechem.
-Klaudia. Miło mi. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka. Od razu ją uścisnął.
-Liam. Mnie również.- powiedział i po chwili zaczęła mi się przedstawiać reszta chłopaków.
-Louis.-powiedział chłopak o szaroniebieskich oczach. Jemu również uścisnęłam dłoń.
-Niall.- rzekł do mnie blondyn (chyba farbowany).
-Harry.-powiedział loczek i uśmiechnął się ukazując dołeczki w swoich policzkach.
-Zayn.- powiedział chłopak o miodowych oczach.
-Miło mi Was wszystkich poznać.-powiedziałam.
-Nam również.-odpowiedzieli chórem na co ja się tylko zaśmiałam.
-Wy tak zawsze chórem?-zapytałam z uśmiechem.
-Nie zawsze.-odpowiedzieli znowu chórem,a wtedy już wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Rozumiem.- powiedziałam tylko.
-Czyli już się nie gniewasz?-zapytał mnie Zayn.
-Nie no co Wy przecież nic mi nie jest.-odpowiedziałam.
-Ale jednak chcielibyśmy się jakoś zrewanżować.-dodał Harry uwodzicielsko się uśmiechając.
-Harry ty zboczeńcu.- powiedział Louis szturchając go łokciem.
-W zasadzie to możecie... Mi pomóc zrobić zakupy.- powiedziałam szczerząc się.
-Jasne nie ma sprawy.- powiedział Liam.
-No to chodźmy. Przy okazji Wy chyba też zrobicie swoje. - powiedziałam, a oni tylko przytaknęli.
Chodziliśmy między półkami i wybieraliśmy potrzebne nam rzeczy. W tym czasie bardziej poznałam chłopaków. Byli naprawdę bardzo mili. Świetnie nam się rozmawiało. Okazało się, że Zayn, Louis i Liam są już zajęci, a Harry i Niall nie. Po tym Harry zaczął się jeszcze dziwniej zachowywać i stał się nawet trochę bezczelny, przynajmniej taki mi się wydawało, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Po wybraniu wszystkich potrzebnych produktów udaliśmy się do kas i każdy zapłacił za swoje zakupy. Wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do swoich samochodów. Okazało się, że stoją obok siebie na parkingu.
-No, no wypasione masz to autko.-powiedział Zayn, a się tylko zaśmiałam. 

Nie powiem nigdy nie narzekałam na brak pieniędzy i nie mogłam sobie odmówić tego samochodu.
-I co teraz się już pewnie więcej nie zobaczymy?-spytał Louis i zrobił smutną minkę.
Bardzo chciałam ich jeszcze zobaczyć. Polubiłam ich i to w dodatku tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy nikogo, ale mieli w sobie coś takiego co tak strasznie przyciągało, biło od nich takie ciepło.
-Wcale tak nie powiedziałam.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jupi!-krzyknął i twarze wszystkich się rozpogodziły.
-To może teraz ja Wam się odwdzięczę? Zapraszam Was dzisiaj na kolację. - powiedziałam, a blondyn uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych ząbków.
-Czemu nie, świetny pomysł.-powiedział Liam.
-To ja Wam podam adres. To jest takie nowe osiedle domów jednorodzinnych, ulica Kwiatowa 15.-powiedziałam i podałam im karteczkę z adresem.
-Czyli jesteśmy sąsiadami.-powiedział ucieszony Niall.
-Jak to?-zapytałam zaciekawiona.
-No faktycznie. My mieszkamy na Kwiatowej 14.- wyjaśnił mi Zayn.
-Niesamowite.-odparłam.
-Zaraz, w takim razie to Ty sprzątnęłaś nam tamten dom sprzed nosa.-oburzył się Louis.
-Serio? Ja nie wiedziałam.-powiedziałam i popatrzyłam na nich przepraszającym wzrokiem.
-Żartuję.-powiedział Lou śmiejąc się.
-To dobrze Lou.-odpowiedziałam mu.
-Lou? Skąd wiesz, że wszyscy mnie tak nazywają?-zdziwił się.
-Wiesz... Długa historia.- powiedziałam przez śmiech, bo właśnie przypomniało mi się jak Ola ciągle o nich nadawała. Muszę przyznać, że teraz wydawało mi się to nawet słodkie.
-Dobrze, ale opowiesz mi przy kolacji, ale ty sama mieszkasz w tym domu? Przecież on jest ogromny.- powiedział Louis, a chłopcy poparli jego pytanie.
-Wiecie, jestem tak jakby 1/3 mieszkańców tego domu.-wyjaśniłam.
-Czyli nie mieszkasz sama?-zapytał Niall.
-Nie, mieszkam z przyjaciółkami.-odpowiedziałam.
-Mhmm... Robi się coraz ciekawiej.-powiedział Harry pocierając dłonią brodę udając zamyślenie, a ja tylko się zaśmiałam.
-Tak, bardzo, ale poznacie je przy kolacji. Pasuje Wam około 19.30?- zapytałam.
-Jasne.-odparli chórem.
-To do zobaczenia. - pożegnałam się z nimi, a oni wsiedli do samochodu i odjechali machając mi.
Teraz pozostawało mi tylko wymyślić co przygotuję na tą kolację. Mam strasznie dużo różnych produktów, a alkohol był w domu, gdybyśmy chcieli wznieść jakiś toast czy coś. Nie miałam się więc czym przejmować. Wsiadłam do samochodu i odjechałam.
Dojechałam do domu około 17, więc miałam jeszcze ponad 2 godziny. Powinnam zdążyć. Wyciągnęłam z bagażnika zakupy i weszłam do domu.
-Gdzie Ty tak długo byłaś?-zapytała mnie zdenerwowana Weronika.
-Miałam mały wypadek.-oznajmiłam wyciągając zakupy z siatek.
-Jaki wypadek?!-no pięknie to teraz ją serio zdenerwowałam.
-Wywróciła się na mnie sterta puszek z kukurydzą i straciłam na kilkanaście minut przytomność.-wytłumaczyłam spokojnie.
-I mówisz o tym tak spokojnie? To dlaczego chociaż nie odpisałaś czy nie zadzwoniłaś?Martwiłyśmy się.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon.
-Cholera, rozładowany. Przepraszam Was bardzo.-powiedziałam.
-No już w porządku.- powiedziała i się uśmiechnęła.
-To świetnie, a właśnie zapomniałabym będziemy mieć gości na kolacji, więc ogarnijcie trochę dom, a ja zabiorę się za zrobienie kolacji. Może tak być?- zapytałam.
-Jasne, tylko powiedz Nam kto to będzie?-powiedziała Ola.
-Hmmm, to niespodzianka.-powiedziałam z uśmiechem.- Ale powinni Wam się spodobać.-dodałam.
-Powinni? Czyli to jakieś ciacha, tak?-zapytała podekscytowana Olka.
-Nic nie powiem.-powiedziałam i przyłożyłam palec do ust.
-No dobra, to do roboty!-krzyknęła Weronika i zabrałyśmy się do pracy.
Włączyłyśmy radio, tak nam się zawsze lepiej pracowało. Ja postanowiłam zrobić sałatkę z kurczakiem i taką zwykłą z samych warzyw. Do tego pieczony kurczak, i ziemniaczki w mundurkach. Sądziłam , że powinno im smakować. Na deser tarta bananowo-marchewkowa i ciasteczka czekoladowe. Gdy wszystko było gotowe, a wypieki siedziały w piekarniku postanowiłam się przygotować. Okazało się, że jest dopiero po 18. Muszę przyznać, że szybko nam poszło. Weszłam do swojego pokoju i postanowiłam wziąć prysznic. Dziewczyny zrobiły podobnie. Prysznic był krótki i orzeźwiający. Wstąpiły we mnie nowe siły. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam na mojej skroni ogromnego siniaka. Dotknęłam go i syknęłam z bólu. No ładnie mnie chłopaki urządzili-pomyślałam. Rozczesałam włosy i wysuszyłam je. Potem zrobiłam trochę mocniejszy makijaż aby chociaż trochę zakryć siniak, ale i tak wyglądało to naturalnie. Jeszcze nie wiedziałam co zrobić z włosami, więc postanowiłam najpierw wybrać strój. Nie chciałam się zbytnio stroić, ale chciałam również wyglądać elegancko. Wybrałam to: 

Włosy postanowiłam jednak zostawić rozpuszczone.
Weronika wybrała dla siebie taki zestaw: 

Ola postawiła na spódniczkę: 

Wtedy właśnie przypomniałam sobie o ciastach. Pędem zbiegłam do kuchni, ale piekarnik był już wyłączony. Uff jak dobrze, że włączyłam timer. W innym wypadku pewnie nie dużo by z niego zostało. Spojrzałam na zegar, wskazywał 19.10 więc postanowiłam podgrzać kurczaka żeby był świeży i ciepły. Zdążyłam jeszcze podłączyć telefon do ładowarki i usłyszałam dzwonek do drzwi. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i otworzyłam drzwi. Stało w nich pięciu uśmiechniętych chłopaków. Każdy z nich przywitał mnie całusem w policzek, co przyznam trochę mnie zdziwiło, ale oni już tacy byli. Zaprosiłam ich do salonu, gdzie Weronika i Ola właśnie skończyły układać naczynia na stole.
-Dziewczyny poznajcie chłopaków. - powiedziałam z uśmiechem.
Mina Oli była bezcenna. Zapamiętam ją do końca życia.
-To Weronika.-wskazałam na przyjaciółkę.-A to Ola.- powiedziałam wskazując na drugą.
Chłopcy podali dziewczynom dłonie i przedstawili się. Potem wszyscy usiedliśmy do stołu. Bardzo stresowałam się, bo nie wiedziałam czy chłopakom przypadną do gustu moje potrawy.
-To jest pyszne!-krzyknął Niall konsumując sałatkę.
-Dziękuję.- powiedziałam cicho.
-Ty to gotowałaś?-zapytał ze zdziwieniem.
-Tak.-odparłam tylko.
-Zostań moją żoną!-krzyknął, a ja zrobiłam bardzo dziwną minę. Chłopcy tylko się głośno roześmiali.
-To jest nasz żarłok.-wyjaśnił mi Liam na co ja tylko się zaśmiałam.
-Czyli mają coś wspólnego.-wtrąciła Weronika.
-Ty też jesteś żarłokiem?-zapytał z niedowierzaniem Harry lustrując moją sylwetkę, a raczej rozbierając mnie wzrokiem. Muszę przyznać, że trochę mnie to krępowało i denerwowało. Styles był zbyt pewny siebie.
-Nic po Tobie nie widać. - stwierdził Zayn.
-Przestańcie, bo się zarumienię.- powiedziałam oblewając się czerwonymi rumieńcami.
-Bardzo sexi się rumienisz.- powiedział Harry.
-Harry!-krzyknął Lou.
-Co?-zapytał zdziwiony.
-Ty już mnie nie kochasz!- krzyknął i zaczął udawać płacz. Przyglądałam się całej sytuacji z wielkim rozbawieniem.
-Louis to nie tak...-zaczął tłumaczyć Harry na co my wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
-No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz.-powiedział Louis.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa,a ja wyciągnęłam wino i kieliszki. Stwierdziliśmy, że musimy wypić za to, że się poznaliśmy. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy aż wszyscy zjedli. Wtedy zaczęłam zbierać talerze.
-Pomogę Ci. - powiedział Harry i zabierając połowę naczyń i wędrując za mną do kuchni. Zaczynało mnie irytować jego zachowanie. Przez cały czas rozbierał mnie wzrokiem. Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Będę się zachowywała tak, aby jeszcze bardziej go nakręcić. Co on sobie w ogóle wyobraża? Myśli, że jak się do mnie uśmiechnie i powie kilka miłych słówek to już jestem jego. Niech się trochę pomęczy. Nie była w moim typie, ale jego zachowanie było aroganckie, szczególnie gdy podczas kolacji bezczelnie patrzył mi w dekolt. Właśnie wkładałam naczynia do zmywarki. Chciałam żeby wyglądało to seksownie. Delikatnie wypięłam pupę i powoli się schylałam. Czułam, że na mnie patrzy, ale udawałam, że tego nie widzę. Wstałam i zaczęłam wyciągać z piekarnika wypieki.
-Pomożesz mi?-zapytałam Harrego, gdy ten nie mógł oderwać wzroku od mojego tyłka. Przecież ja to widziałam!
-Tak, jasne.- powiedział zdezorientowany.
-Talerze są w drugiej szafce na górnej półce.-pouczyłam go.
W tym samym czasie ja usiłowałam ściągnąć z wierzchu szafek dwie patery na ciasteczka i ciasto. Jednak byłam za niska. W tym momencie poczułam czyjeś ciało bardzo blisko mojego. Wiedziałam doskonale kto to. Czułam jego oddech na mojej szyi. Wyciągnął rękę i ściągnął bez problemu naczynia, które później odstawił na blat. Odwróciłam się w jego stronę i chciałam przejść, ale Harry mnie nie wypuścił. Przywarł do mojego ciała bardzo blisko.
-Sądzę, że powinniśmy skończyć już te podchody.-wychrypiał wprost do mojego ucha.
-Też tak sądzę.....-odpowiedziałam.
======================================================================= 
No i jest 4! Jak Wam się podoba? :) 
Ten rozdział chciałabym dedykować mojej ukochanej przyjaciółce Oli, która w środę miała urodziny. <3



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział trzeci

Niedziela, 30 Czerwca 2013r.
                                         Dzień po imprezie
Obudziłam się około 10 z ogromnym bólem głowy z resztą jak i całego ciała. Wczorajsze imprezowanie dało mi się już we znaki. Okazało się, że obudziłam się jako ostatnia i wszyscy siedzieli już w kuchni jedząc śniadanie. Wszystkiego na stole było bardzo dużo. Muszę przyznać, że moja rodzicielka się spisała. Było pyszne. Po śniadaniu odwiozłam dziewczyny do ich domów a sama poszłam się trochę ogarnąć. Wzięłam prysznic i zrobiłam sobie moją miksturę na kaca. Potem postanowiłam się ubrać jakoś elegancko, ponieważ moi rodzice postanowili urządzić uroczysty pożegnalny obiad.
Wybrałam to.
Nie chciałam się przesadnie stroić, ponieważ to tylko rodzinny obiad. Zeszłam na dół i okazało się, że rodzice przygotowali obiad w jadalni, której bardzo rzadko używaliśmy. Odbywały się tam tylko bardzo ważne uroczystości rodzinne. Muszę przyznać, że znowu miło mnie zaskoczyli. Na stole było bardzo dużo potraw i to w dodatku moich ulubionych. Zaczęliśmy jeść. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy zajadając się pysznościami. Było normalnie, tak jak kiedyś. Bez sprzeczek, kłótni i obrażania się. Liczyło się tylko to, że możemy być razem znów jak prawdziwa kochająca się rodzina. Po obiedzie nie skończyła się nasza sielanka. Oglądając telewizję śmialiśmy się i bawiło nas dosłownie wszystko. W domu znów było czuć tą potocznie zwaną rodzinną atmosferę. Siedzieliśmy jeszcze razem do około 14, a później ja wpadłam na pomysł abyśmy wszyscy poszli pokąpać się w basenie. Rodzice jednak postanowili tylko się opalać za to my postanowiłyśmy sobie nie odpuszczać. Przebrałam się w mój turkusowy dwuczęściowy strój i już po chwili wskakiwałam do basenu. Woda była bardzo ciepła. Już po chwili dołączyły do mnie moje siostry. W innym wypadku od razu dzwoniłabym do moich przyjaciółek, ale dzisiaj one też spędzały czas z rodziną. Z moich rozmyślań wyrwał mnie plusk wody. Ugh cała zachlapana, ale co tam oddam im. No i tak właśnie zaczęła się nasza „morska bitwa”. Gdy zaczęło się robić zimno ja postanowiłam wyjść już z basenu. Moje siostry jeszcze zostały. Wytarłam się ręcznikiem, usiadłam na leżaku i zaczęłam się opalać, a przy okazji ogrzewać. Nim się spostrzegłam było już po 18 i zrobiło się trochę chłodno. Jak poparzona udałam się do domu. Przebrałam się w jakieś dresy i poszłam do swojego pokoju dokończyć pakowanie. Tak, tak wiem kto normalny pakuje się na ostatni dzień? Tylko ja. Muszę przyznać, że spakowanie wszystkich ubrań, kosmetyków, butów i rzeczy dla mnie ważnych zajęło mi dość sporo czasu, bo aż dwie godziny. Około 20 zeszłam na dół i okazało się, że kolacja już na mnie czeka. Niby nic specjalnego, tylko kanapki, ale i tak bardzo mi smakowały. Zjadłam umyłam po sobie talerzyk i dołączyłam do reszty oglądającej telewizję. Jednak oglądałam bardzo krótko, ponieważ wiedziałam, że jutro muszę bardzo wcześnie wstać, abyśmy zdążyli dotrzeć na lotnisko, które oddalone jest od mojego miejsca zamieszkania aż o 2 godziny drogi. Wiedziałam, że będzie mi ciężko zerwać się bladym świtem, więc powiedziałam wszystkim dobranoc i udałam się do swojej sypialni. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic i wyszłam z łazienki. Zalogowałam się jeszcze na facebooka, twittera i instagrama.  Popisałam chwilę z Weroniką i Olą na facebooku, a potem wylogowałam się ze wszystkich komunikatorów, nastawiłam budzika na godzinę 5.30 i położyłam się do łóżka. O dziwo sen przybył bardzo szybko i już po chwili odpływałam do krainy Morfeusza.

Poniedziałek, 1 Lipca 2013r.
                                             
                                                 Dzień wyjazdu
Obudziło mnie uporczywe dzwonienie mojego telefonu, a raczej budzika ustawionego w nim. Niechętnie go wyłączyłam i zwlekłam się z łóżka. Wyjrzałam za okno i okazało się, że zapowiada się piękna pogoda. Z tego właśnie względu postanowiłam ubrać się w jakieś
krótkie spodenki czy coś w tym stylu, ale najpierw postanowiłam odbyć poranną toaletę. Umyłam twarz, zęby, uczesałam włosy i spięłam je w kitkę na czubku głowy oraz zrobiłam sobie delikatn makijaż. Z walizki wyciągnęłam taki strój:
Zeszłam na dół i okazało się, że wszyscy już wstali, a w domu były nawet moje przyjaciółki.
-No witaj śpiochu.- powiedziała Weronika na co ja tylko się uśmiechnęłam.
-Co jemy?- zapytałam
-A co byś chciała?- zapytała moja rodzicielka rozkładając talerze.
-A co proponujesz?- odpowiedziałam.
-Hmmm... A co mogę chcieć?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Uwielbiałam to robić.
-Dobra, dobra jedz co chcesz, ale skończcie tą gadkę, bo one- wskazała na moje przyjaciółki- zaraz pękną ze śmiechu. - powiedziała moja siostra Martyna.
-Ok, ok. - przytaknęłam.
Zaczęliśmy jeść. Znów na stole wszystkiego było bardzo dużo i było bardzo pyszne. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak nigdy. Po śniadaniu przyszedł czas na najgorsze... Nienawidziłam pożegnań. Byłam twarda, ale gdy miałam się z kimś żegnać i to jeszcze na długo kompletnie się rozklejałam. Na razie żegnałam się tylko z moimi siostrami, ale to i tak w końcu pożegnanie i to z siostrami. No i nastał najgorszy moment. Pierwsza była moja starsza siostra Martyna.
-Tylko uważaj tam na siebie.- powiedziała przytulając się do mnie. Wtedy pierwsze łzy pociekły po moich policzkach.
Ty też.- wydukałam tylko mocniej się w nią wtulając. Oderwałyśmy się od siebie i podeszłam do Laury.
-Grzeczna bądź młoda.- powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Chyba to ja powinnam to mówić.- powiedziała na co obie się zaśmiałyśmy. Oderwałyśmy się od siebie, ponieważ była już pora się zbierać. Ola i Weronika również pożegnały się z moimi siostrami i razem z moimi rodzicami ruszyliśmy do samochodu. Ostatni raz spojrzałam na mój dom, nie poprawka już nie mój dom. Mój dom jest teraz w Londynie. Mimo, że mam mnóstwo zdjęć tego miejsca i jego otoczenia i tak będę strasznie tęsknić. W duchu złożyłam sobie obietnicę, że już niedługo znów tu wrócę. Wsiadłam do samochodu, a tata spakował nasze walizki do bagażnika i już po chwili byliśmy w drodze do Wrocławia na lotnisko.  Było po 7, samolot odlatywał o 10 więc spokojnie zdążymy- pomyślałam. Droga mijała nam w ciszy, jedynie radio wydawało z siebie ciche brzdęknięcia różnych melodii. Nikt się nie odzywał. Nawet nasza Ola, która zawsze była taką gadułą. Wszystkim dziś było smutno. Nawet się nie spostrzegłam, samochód zaparkował przed lotniskiem. Wysiadłam z samochodu i powitały mnie ciepłe promienie słońca. Chwyciłam swoją walizkę za rączkę i zaczęłam ją ciągnąć za sobą do środka. Teraz przyszło pożegnać się z rodzicami. Znów zalała mnie fala smutku. Rodzice podeszli do mnie razem:
-Uważaj na siebie dziecko.-powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
-I nie rób głupstw. -dodał mój ojciec i uczynił to samo co mama przed chwilą.
-Dobrze, ale od warunkiem, że Wy też będziecie na siebie uważać i nie będziecie robić głupot. Posłałam im ciepły uśmiech i objęłam ich obydwoje razem. Łzy delikatnie spływały po moich policzkach, ale nikt na szczęście ich nie zauważył.
- Muszę już iść. Niedługo Was odwiedzę, obiecuję, ale teraz już naprawdę muszę iść. - powiedziałam i ostatni raz uściskałam moich rodziców. Później rodzice jeszcze pożegnali się z moim przyjaciółkami, a następnie udałyśmy się do odprawy. Przebiegła ona nam dość szybko i sprawnie. Już po chwili siedziałyśmy w samolocie czekając na start. Pewnie dalej nikt by się odezwał, gdyby nie to, że stewardessa kazała zapiąć pasy, bo za chwilę mieliśmy wystartować.  Wtedy właśnie Ola jak zawsze zaczęła panikować.
-AAA spadniemy! Zaraz spadniemy!- krzyczała a my próbowałyśmy ją uspokoić, ponieważ ludzie zaczynali się na nas dziwnie patrzeć.
-Uspokój się, spokojnie, już. - powtarzałam, a dziewczyna powoli się uspokajała. Po chwili samolot znajdował się już w górze.
 Lola też już była spokojna. Siedząc przy oknie podziwiałam cudowne widoki, ale po pewnym czasie zaczęłam się robić senna i odpłynęłam. Obudził mnie głos Weroniki, która poinformowała mnie, że za chwilę lądujemy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zapięłam pasy. Po chwili mogłyśmy spokojnie wysiąść z samolotu. Odebrałyśmy swoje bagaże z taśmy i zaczęłyśmy się kierować w stronę wyjścia. Nie było to proste zadanie, ponieważ na lotnisku kłębiło się mnóstwo ludzi. Gdy stanęłyśmy przy wyjściu okazało się, że na zewnątrz leje jak z cebra. Tak jak moje towarzyszki naciągnęłam na siebie jakąś bluzę i udałam się do wielkich obrotowych drzwi. Modliłam się tylko, aby jak najszybciej złapać jakąś taksówkę. Jak na złość nie jechała żądna wolna. Przemoczona od stóp do głów w krótkich spodenkach machałam ręką jak głupia do każdej nadjeżdżającej taxi. W końcu postanowiłyśmy iść do jakiejś knajpki, aby trochę się osuszyć. Najbliżej okazało się być Nando's . Okazało się, że jednak przeszłyśmy pieszo duży kawałek. Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy wolny stolik. Zamówiłyśmy sobie jakieś dania obiadowe i zjadłyśmy ze smakiem. Zdążyłyśmy się już odrobinę wysuszyć i znów ruszyłyśmy w podróż do domu. Ciągnąc bagaże wyszłyśmy na ulicę i tym razem już zadzwoniłyśmy po taksówkę. Przez ten czas siedziałam na walizce, aż nagle zostałam cała opryskana wodą z kałuży przez samochód przejeżdżający ulicą. Wstałam szybko i krzyknęłam tylko „dupek” w stronę samochodu, ale był już tak daleko, że pewnie nie usłyszał. Po chwili usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam się w tył i zobaczyłam pięciu chłopaków strasznie śmiejących się ze mnie. Prychnęłam tylko i już chciałam im coś powiedzieć, ale nasza taksówka już podjechała. Wsiadłam do samochodu wraz z Olą i Weroniką, a kierowca wsadził nasze walizki do bagażnika. Kątem oka spojrzałam w okno i ujrzałam tych chłopaków teraz już odrobinę poważniejszych. Wzrok ich wszystkich był skupiony na mnie, a ja nie miałam zamiaru przestać patrzeć na nich. Ciągle zdawało mi się, że skądś ich znam, ale odpuściłam sobie szukanie w pamięci skąd. Po chwili dojechaliśmy do naszego nowego domu. Był naprawdę wielki i śliczny.
Od strony frontu znajdował się piękny ogród.
Mimo iż byłam już tu kilka razy teraz wyglądał jeszcze lepiej, chociaż padał deszcz. Weszłyśmy do środka. Bagaże zostawiłyśmy w przedpokoju, rozebrałyśmy buty i weszłyśmy w głąb domu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam była wizyta w łazience. Wyszłam i udałam się do kuchni gdzie były Weronika i Ola.
- Jakie plany na dziś? - zapytałam wchodząc.
- Ja chcę tylko spać. - odpowiedziała mi Olka.
- Ja też.- dodała Weronika.
- No to będziemy spać.- odparłam.
Nalałam sobie szklankę soku i oznajmiłam dziewczynom, że idę się rozpakować.
Weszłam do mojego pokoju. Był po prostu idealny.
Położyłam walizkę na łóżku i zaczęłam wyciągać z niej rzeczy, które później włożyłam do szafy. Nie zajęło mi to dużo czasu, ale postanowiłam jeszcze chwilę posiedzieć sama. Wyciągnęłam jeszcze moje zdjęcia i poustawiałam je na biurku   i szafkach. Postanowiłam jeszcze zapalić papierosa. Już od dawna próbuję z tym skończyć, ale jakoś nie potrafię. Wzięłam paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Odpaliłam jednego i zaczęłam uważnie obserwować otoczenie domu. Z mojego pokoju był idealny widok na dom sąsiadów, pod który właśnie podjechał czarny wan. Szybko zgasiłam papierosa i weszłam do środka, ponieważ nie chciałam żeby pomyśleli sobie, że ich podglądam czy coś w tym stylu. Właśnie wtedy zorientowałam się, że ciągle jestem w moich przemokniętych ciuchach. Wyjęłam z szafy jakieś dresy i postanowiłam wziąć odświeżający prysznic. Muszę przyznać, że był on bardzo długi, ale był bardzo przyjemny po dzisiejszej podróży. Przebrałam się w mój wcześniej przygotowany strój i weszłam z powrotem do pokoju. Okazało się, że jest dopiero po 15. Zalogowałam się na wszystkie portale, ale jak zwykle nic się nie działo. Dodałam na facebooka tylko post o treści: „Witaj Londynie!” i oznaczyłam w nim moje przyjaciółki. Wyszłam ze swojej sypialni i najpierw odwiedziłam pokój Oli. On też był śliczny. Dokładnie w jej guście.
Okazało się jednak, że Lola śpi. Wyszłam po cichu i powędrowałam do sypialni Weroniki.
Ona też spała. Widać było, że zmęczyła ich podróż. Znów po cichu wyszłam i idąc korytarzem do swojego pokoju zatrzymałam się aby spojrzeć na naszą wspólną ścianę.
 Był to pomysł naszej trójki. Dla nas ten napis był bardzo ważny. Delikatnie przejechałam po nim palcami i ruszyłam dalej. Zeszłam do kuchni. Tak jak się spodziewałam lodówka świeciła pustkami.  Popędziłam na górę do swojego pokoju aby się przebrać. Wybrałam dla siebie taki strój, ponieważ było zimno i padał deszcz.
 Zeszłam do kuchni i zostawiłam karteczkę, że wyszłam na zakupy. Zabrałam klucze do domu i zamknęłam go. Wzięłam również kluczyki od mojego samochodu i już po chwili wyjeżdżałam z podjazdu. Podjechałam pod najbliższy market, którym okazało się Tesco. Wzięłam wózek i zaczęłam wkładać do niego potrzebne jedzenie. Zatrzymałam się przy stoisku z owocami i nagle za sobą usłyszałam huk. Zdążyłam się tylko odwrócić i poczułam ogromny ból, a później już tylko ciemność...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Chciałam Was bardzo przeprosić, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale szkoła znów powróciła... :/ A po za tym dzisiaj urodziny Zayna więc życzmy Mu wszystkiego co najlepsze! :*
Pozdrawiam gorąco i zapraszam do komentowania xxx
I znów chcę podziękować za te ponad 500 wyświetleń! Jesteście cudowni! xxx

piątek, 10 stycznia 2014

" LIEBSTER AWARDS" *.*

Dalej nie wierzę, że zostałam nominowana.  *.* Tyle się działo i nawet nie miałam czasu napisać rozdziału. Chciałabym serdecznie podziękować za tą nominację i to od świetnej bloggerki. To naprawdę bardzo dużo dla mnie znaczy. Przyznam Wam szczerze, że nie wiem co napisać. Czuję się z jednej strony trochę dziwnie, ale z drugiej to dla nie bardzo wielki zaszczyt.
Teraz muszę nominować 11 blogów, odpowiedzieć na 11 pytań no i oczywiście wymyślić swoje.  
Do Liebster Awards nominowane są blogi o mniejszej ilości obserwatorów, aby można było je rozpowszechniać. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań osoby, która cię nominowała. Następnie nominuje się 11 blogów (trzeba ich o tym poinformować i zadać 11 pytań)  
Nie wolno nominować bloga, który nominował ciebie. :) 
To zaczynamy: 
1) Co sprawia , że twoje życie jest kolorowe ? 
Hmmm... Moje życie jest kolorowe dzięki moim przyjaciołom, tym wszystkim dobrym co dzieje wokół mnie i oczywiście 1D. :) 
2)Piosenka do której masz szczególny sentyment ? 
Takich piosenek jest bardzo dużo, ale na ten moment jest to chyba piosenka Summer Love, You & I i może to troszkę dziwne, ale będzie to piosenka Annabel od Alesany. 
3) Jak zaczęła się twoja droga z pisaniem bloga ? 
Moja droga z pisaniem zaczęła się bardzo niedawno. Zawsze miałam bardzo bujną wyobraźnię i w mojej głowie gnieździło się mnóstwo historii. W końcu pomyślałam sobie dlaczego by nie spróbować? I tak oto zaczęła się moja historia z blogiem. 
4) Jaką szaloną rzecz zrobiłaś w ciągu swojego  życia ? 
Takich rzeczy było bardzo dużo. Trudno teraz wybrać jedną. Jeśli jesteś szalona na co dzień to też szalona rzecz jak sądzicie? Moi znajomi uważają mnie za bardzo szaloną i taką, która coś bierze :D więc nie wiem :).
5) Czy przyjaciele mają szczególną rolę w twoim życiu ? 
Przyjaciele w moim życiu są bardzo ważni. Praktycznie gdyby nie oni już pewnie bym nie żyła. Podtrzymują mnie na duchu i wspierają mnie. Moje przyjaciółki są dla mnie jak siostry. 
6) Czy pisanie bloga , sprawiło , że twoje życie się jakoś zmieniło ? 
Nie piszę bloga zbyt długo więc jeszcze chyba nie widzę zbyt wielkich zmian. Jednak, gdy pod rozdziałem pojawiają się miłe komentarze jest mi bardzo miło. Strasznie cieszy mnie to wszystko. Zmieniło się moje podejście do ludzi, którzy piszą blogi, ponieważ teraz wiem jak się czują, gdy wena nie przychodzi. 
7) Czego nie tolerujesz ? 
Nie toleruję ludzi, którzy w twarz przyjaciele, a za plecami skur***** . Nie toleruję takich ludzi, którzy w twarz mówią jak cię lubią itp. a za plecami obgadują. Nie toleruję również ludzi, którzy nie mając żadnych powodów obrażają innych. Popularnym przykładem są ludzie, którzy się tną. Inni bardzo często uważają ich za psychopatów, ludzi chorych, wyzywają ich, a wcale nie mają pojęcia dlaczego ci ludzie to robią. Na pewno mają jakiś powód, jakieś problemy. Tak samo jest z samobójcami. Bardzo często uważani są za ludzi chorych psychicznie, a może dla nich po prostu nie ma innego wyjścia? Nie znasz? Nie oceniaj! 
8) Co sądzisz o 'hejterach ' ? 
"Hejterzy" są dla mnie ludźmi, którzy przez obrażanie innych podbudowują swoje ego , krytykują tych , którym się coś udało. Znów przykład bardzo na czasie hejterzy One Direction. Chłopcy postanowili spełnić swoje marzenia i im się to udało. Dla mnie hejterzy są ludźmi, którzy no nie wiem boją się może spełnić swoje marzenia, ale bardzo ostro krytykują innych, którym się to udało. 
9) Ulubiony film ? 
Jest ich dużo, ale takie najbardziej ulubione to chyba LOL i Sala Samobójców. 
10 ) Jak byś wygrał/a 10.000 zł na co byś je wydał/a ? 
Bardzo trudne pytanie :D. Na pewno na jakieś ciuchy, kosmetyki, buty czy coś w tym stylu. No i oczywiście zostawiłabym trochę na bilet na koncert 1D. :) 
11) Jak wyglądały twoje początki z prowadzeniem bloga ? 
Jak już wspominałam prowadzę bloga przez bardzo krótki czas, wiec na razie to wszystko są początki, ale są dla mnie bardzo miłe, ponieważ strasznie cieszą mnie komentarze, wyświetlenia i teraz ta nominacja :) , za którą jeszcze raz serdecznie dziękuję.  
Blogi, które nominuję: 
To teraz pytania :) 
1) Dlaczego zaczęłaś pisać bloga? 
2) Czy uprawiasz jakiś sport?
3) Jakie piosenki przywołują u Ciebie miłe wspomnienia?
4) Co jest twoją inspiracją w pisaniu bloga?
5) Jaki jest twój ulubiony kolor?
6) Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
7) Jakie jest Twoje największe marzenie?
8) Co skłoniło Cię do tego, że zaczęłaś pisać bloga?
9) Czy sądzisz, że przez bloga twoje życie się zmieniło?
10) Czy masz rodzeństwo?
11) Jakie kraje chciałabyś odwiedzić?
No to wszystko :)

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział drugi

.   Wtorek, 25 Czerwca 2013r. 
                                          ***Następny dzień*** 
                                              Perspektywa Weroniki
Obudziłam się najprędzej z naszej trójki, ale w bardzo niewygodnej pozycji. Okazało się, że spałam  na brzuchu Oli, a blisko mojej twarzy i na mojej klatce piersiowej spoczywały nogi i ręce Klaudii. Postanowiłam się jakoś wyplątać, ale i tak z trudem mi się udało. Po chwili Ola też zaczęła się budzić, a ja wpadłam na genialny plan. Pokazałam Oli żeby była cicho i już po chwili zaczęłam szeptem wyjaśniać o co mi chodzi. Po chwili wcieliłyśmy nasz plan w życie. Zaczęłyśmy dźgać  i łaskotać Klaudię, a przy tym krzyczałyśmy głośno pobudka. Dziewczyna przez kilka sekund nie reagowała, ale nas to nie dziwiło, ponieważ zawsze miała twardy sen. Po chwili jednak zerwała się na równe nogi: 
-Co? Gdzie? Jak?-powiedziała zaspanym głosem przecierając oczy na co my tylko się zaśmiałyśmy. 
-Pobudka skarbie. -powiedziałam i pocałowałam Klaudię w policzek na co ona zrobiła dziwną minę, ale po chwili się uśmiechnęła, bo chyba w końcu ogarnęła nasz żart. 
-No cześć misiaki. -powiedziała Klaudia szcerząc się. - To teraz się odwdzięczę!!! HAHA!-krzyknęła i zaczęła nas dusić poduchami. 
-Aaa nie zostaw mnie już. - krzyczała Olka, ale Klaudia śmiała się tylko i jeszcze bardziej nas podduszała. 
W końcu udało nam się wyrwać i znów zaczęła się walka tym razem już wszyscy okładali wszystkich, ale muszę przyznać, że było bardziej boleśnie i groźnie niż wczoraj. 
-No dziewczynki widzę, że wstąpiły w Was nowe siły, ale dajmy sobie już spokój.-powiedziałam padając ze zmęczenia na podłogę. 
-Nom, też tak sądzę, a więc spokój.-powiedziała Klaudia próbując udać poważną minę, ale po chwili wybuchła gromkim śmiechem. 
-No to co wstajemy?-zapytałam w końcu po chwili odpoczynku. 
-A która godzina?-zapytała Lola, a ja zerknęłam na zegarek. 
-No już po 11.-powiedziałam. 
-No to w sumie czemu nie.-odparła Klaudia i już po chwili schodziłyśmy po schodach do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. 
Dzisiaj postawiłyśmy na gofry z bitą śmietaną, różnymi owocami i polewą czekoladową. Muszę przyznać, że dawno nie jadałam takiego pysznego śniadania. 
-O matko, ale się obżarłam.-powiedziała Klaudia łapiąc się za brzuch. 
-Uff ja też.-dodałam. 
-To co teraz robimy?-zapytała Ola, a ja wzruszyłam ramionami. 
-Możemy chwilę odpocząć, a potem iść pobiegać i poćwiczyć. W końcu trzeba jakoś wyglądać w Londynie!!!-ostatnie słowo Klaudia już wypiszczała na co my tylko się zaśmiałyśmy. 
-Mhmmm.-wymruczała Ola napychając się ostatnim gofrem. 
Po śniadaniu chwilę odpoczęłyśmy, a następnie ubrane w sportowe stroje ruszyłyśmy biegać. Wybierałyśmy różne drogi począwszy od tych głównych aż po polne ścieżki. Bieganie zajęło nam około godziny, a potem zaczęłyśmy ćwiczyć na takiej mini siłowni mojego taty. Muszę przyznać, że dawno tego nie robiłam i strasznie się zmęczyłam. Około 15 zmęczone postanowiłyśmy chwilę odpocząć, a potem iść się wykąpać. Pierwsza poszła Ola, potem ja i na końcu Weronika. 
-No co teraz robimy?-zapytałam, a one tylko wzruszyły ramionami.-No to czyli oglądamy telewizję. 
-Ok.-odpowiedziały wspólnie i zaczęłyśmy oglądać. 
                                            Perspektywa Klaudii 
 Podobnie mijały nam kolejne dni aż do piątkowego popołudnia. Wtedy właśnie odwiozłam dziewczyny do domów, a gdy wróciłam do swojego usłyszałam  wrzask. Wydało mi się to bardzo dziwne i trochę się jednak przestraszyłam, ponieważ byłam sama w domu. Wysiadłam z samochodu ze strasznymi obawami, ale gdy tylko zobaczyłam na podjeździe samochód moich rodziców wszystko stało się jasne. Już od drzwi było słychać ich kłótnię. Weszłam do kuchni gdzie właśnie się znajdowali i strasznie krzyczeli. Nie wytrzymałam. 
-Zamknąć się!!!-wrzasnęłam na cały regulator, a oni tylko dziwnie na mnie spojrzeli. 
-Jak ty się wyrażasz?!-powiedziała moja oburzona matka.-No właśnie.-dodał mój ojciec. 
-Normalnie.-odpowiedziałam opryskliwie.-Znowu się kłócicie?! O co tym razem?! Znowu o kolor karty kredytowej? No dalej, dlaczego nic nie mówicie? Tak myślałam. A teraz nie chcę słyszeć waszych krzyków przez resztę wieczoru. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. -powiedziałam i zaczęłam odchodzić do swojego pokoju, ale zatrzymałam się na schodach, aby posłuchać ich przeprosin. Delikatnie się uśmiechnęłam i ruszyłam na górę. Przechodząc obok pokoju Laury usłyszałam cichy szloch. Weszłam do pokoju i zapytałam: 
-Hej mała, co jest?-zapytałam. 
-A nie słyszałaś?-odpowiedziała. 
-Nie martw się już ich opieprzyłam.-dodałam. 
-Słyszałam, nieźle im dowaliłaś.-powiedziała i zaśmiała się na co ja odpowiedziałam jej tym samym. 
-To przybij piątkę!-powiedziałam i przybiłyśmy piątkę.-Dobra ja lecę spać, bo padam dobranoc. 
-No paa- odpowiedziała z uśmiechem, a ja wyszłam z pokoju. 
Weszłam do siebie i od razu poszłam do swojej łazienki. Byłam bardzo roztrzęsiona. Znów miałam ten stan lękowy, ale z tym sobie jakoś radziłam. Zaczęłam płakać. Bardzo bolało mnie to co działo się z Laurą przez moich rodziców. Zaczęłam grzebać w szafkach w poszukiwaniu już znanego przedmiotu.... 
Tak to była chyba moja ulubiona własność od pewnego czasu. Żyletka... Długo obracałam ją w ręce nad nadgarstkiem. Nie wiedziałam czy chcę to zrobić. Nie wiedziałam czy znowu chcę się ciąć, ale gdzieś głęboko tego potrzebowałam. Jednak było coś co mnie powstrzymywało... Tak, to były moje przyjaciółki. Ciągle miałam w głowie słowa Weroniki, że zawsze mogę na nie liczyć, jednak nie byłam pewna czy znów chcą słuchać mojego gadania. Postanowiłam zmienić miejsce mojego cięcia. Podciągnęłam wyżej moje krótkie spodenki i zaczęłam ciąć. Krew delikatnie spływała z mojego uda na kafelki podłogowe. Po 7 cięciach już było dobrze. Starłam krew z nogi i podłogi, a potem weszłam pod prysznic. Krwawienie powoli ustawało, a ja w końcu się odprężyłam. Już nie płakałam, a mój strach zniknął. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się, ubrałam się i weszłam do mojego pokoju. Było dopiero po 20, więc zalogowałam się na facebooka, twittera i it. Nie działo się nic, więc wylogowałam się i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach, aż w końcu zostawiłam na jakimś kanale muzycznym. Właśnie leciał jakiś program plotkarski. Mówili o One Direction więc zostawiłam najwyżej później opowiem Oli. Okazało się, że dzisiaj wrócili do Londynu i mają wolne do końca wakacji. Ola na pewno się ucieszy, a my będziemy latać z nią aby ich spotkać. Program się skończył, a ja przełączyłam na jakiś film. Był nawet ciekawy, ale wyłączyłam telewizor po 22, ponieważ byłam bardzo zmęczona. Położyłam się w łóżku i już po chwili zasnęłam.  

Sobota, 29 Czerwca 2013r. 
                                                     Dzień imprezy 
Obudziłam się o 9 i byłam wypoczęta. Wyszłam do łazienki aby się ogarnąć. Umyłam twarz i zęby oraz uczesałam włosy. Ubrałam krótkie spodenki z motywem flagi USA, sandały, czarną bokserkę  i okulary przeciwsłoneczne.  
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki na śniadanie. Zjadłam, zabrałam kluczyki do samochodu i wyszłam z domu. Najpierw podjechałam po Weronikę, a następnie po drodze po Olę. Musiałyśmy zrobić zapasy jedzenia i alkoholu na imprezę. Weronika miała na sobie to:  
Zastanawiało mnie tylko jak ona mogła tyle wytrzymać w obcasach? :) 
Ola wybrała taki zestaw ubrań:  
Gotowe pojechałyśmy do najbliższego supermarketu czyli Tesco. Każda wzięła jeden wózek, ponieważ zakupy będą duże stwierdziłyśmy, że się nam przydadzą.  Zakupy nie zajęły nam aż tak dużo czasu, ale naprawdę było tego bardzo dużo. Planowałyśmy zrobić tak zwaną „imprezę przy basenie”, a na takich imprezach pije się strasznie dużo przeróżnych drinków więc alkoholu było strasznie dużo. Moja starsza siostra zaproponowała bym zatrudniła barmana i to okazało się być strzałem w dziesiątkę. Wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy przygotowania do imprezy. Najpierw zajęłyśmy się jedzeniem, a potem ustawianiem wszystkiego. Zajęło nam to sporo czasu, ale i tak miałyśmy 2 godziny dla siebie, ponieważ goście byli zaproszeni na 19, a była dopiero 17. Po kolei wzięłyśmy prysznic, a potem zaczęłyśmy się szykować.  
Ola wybrała klasyczne połączenie koloru różowego i granatowego. 
Ja wybrałam dla siebie miętową sukienkę z dodatkami. 
Weronika postawiła na kolor kremowy i czarny.  
Przygotowane wyszłyśmy na podwórko gdzie już zaczynało się ściemniać, a goście zaczynali się gromadzić. Muszę przyznać, że moje siostry się postarały. Wszystko było przystrojone świecami i światełkami. Basen był oświetlony i był jedynym mocniejszym oświetleniem. Nagle to zwykłe podwórko stało się pięknym i magicznym miejscem. 
Przywitałyśmy się ze wszystkimi i zaczęła się zabawa. Można było powiedzieć, że alkohol zaczął lać się strumieniami. Gdy wszyscy byli już podpici zaczęło się karaoke. Na pierwszy ogień poszła nasza trójka. Ola ubłagała nas i zaczęłyśmy śpiewać jedną z jej ulubionych piosenek One Direction czyli Summer Love. Muszę przyznać, że nawet mi przypadła do gustu. Zaczęłyśmy śpiewać.  
Can't believe you're packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's the worst time
But we have to say goodbye


Don't promise that you're gonna write 
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all


Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love


Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind


Don't say the word that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll remember
When the sky is grey


Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love


So please don't make this any harder
We can't take this any farther
And I know there's nothin' that I wanna change, change


Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over


Feels like snow in september


But I always will remember
You were my summer love (: summer love)
You always will be my summer love :( summer love)
You always will be my summer love (: yeah)
You always will be my summer love  
Podczas tego śpiewania łzy zaczęły napływać mi do oczu. W sumie nawet sama nie wiem dlaczego. Czy powodem był wyjazd czy może obawy przed wszystkim co mnie czeka. Może po prostu w końcu uświadomiłam sobie, że będę tęsknić za tymi ludźmi i tym miejscem. Gdy piosenka się skończyła od razu udałam się do łazienki aby chwilkę odpocząć i wszystko sobie poukładać. Po chwili znów wróciłam do gości. Postanowiłam sobie, że ton ostatni raz z nimi musi być wyjątkowy i dałam się ponieść. Wlewałam do swojego gardła przeróżne rodzaje trunków. Oprócz tego tańczyłam i bawiłam się na pełnych obrotach. Nie mogłam się rozkleić, nie teraz, nie w tej chwili. Nie mogłam znów zrezygnować, poddać się. Nie mogłam i dobrze o tym wiedziałam. Musiałam dać radę. Ten ostatni raz. Właśnie dla tych wszystkich ludzi, których tu poznałam i właśnie dlatego, że chcę aby pamiętali, że byłam sobą. Dziewczyną, która lubi się zabawić, która zawsze się śmieje i rozśmiesza innych. Tak, tego na pewno chciałam. Dałam się ponieść. Muzyka, alkohol, nastrój, ludzie i emocje zrobiły swoje. Znów wyszła ze mnie ta dziewczyna, której dawno nikt nie widział. Znów żyłam, a nie tylko egzystowałam. Tańczyłam, śpiewałam, śmiałam się. Było dobrze. Co ja gadam? Było fantastycznie! Było tak jak w moich marzeniach. Moi przyjaciele, znajomi, rodzina i ja. Idealnie. Niczego więcej tej nocy nie potrzebowałam i nie chciałam. Miałam wszystko. Impreza trwała do 3 w nocy, a ja cały czas tańczyłam i bawiłam się. Było świetnie. Goście rozeszli się, a ja resztkami sił zawlokłam się do swojego pokoju, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Podobnie było z moimi przyjaciółkami. Jednak tak wysokie obcasy na tyle godzin to chyba jednak nie był najlepszy pomysł, ale znów lśniłam i ta gra była warta świeczki. Miałam tylko jedno przeczucie, że jutro będę miała kaca jak stąd do wieczności.  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------ No i mamy dwójeczkę! :) Jak Wam się podoba? Zapraszam do komentowania i w dalszym ciągu zachęcam Was do tego abyście zostawili mi linki do swoich blogów. A przy okazji chciałam również podziękować Wam za te ponad 200 wyświetleń. Nawet nie wiecie jaką mi to daje motywację do działania :) Pozdrawiam gorąco xxx
Szablon by S1K