środa, 28 maja 2014

Rozdział dziewiąty

HEJ KOCHANI! MAMY NOWY ROZDZIAŁ! ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA! :) ZA WSZYSTKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM. ENJOY! :) 
-----------------------------------------------------------------------------------------------
  Zgasiłam papierosa i prędko zbiegłam na dół. Już od schodów dało się usłyszeć śmiechy moich przyjaciół. Dotarłam prędko na dół i krzyknęłam.
-Heeej!- rzuciłam wesoło i wskoczyłam w objęcia Marzenie.
-Tak strasznie się za Tobą stęskniłam. - powiedziała przyciskając mnie mocniej do swojej klatki piersiowej.
Nim zdążyłam coś powiedzieć usłyszałam smutny głos Mateusza.
-A ja?- zapytał robiąc smutną minkę.
-Och, chodź tu.- powiedziałam i rozłożyłam ramiona.
Po czułym przywitaniu zaprosiłam wszystkich do salonu, a sama udałam się do kuchni, aby odgrzać resztę pizzy.
Zajadaliśmy się posiłkiem słuchając opowieści Marzeny i Mateusza.
Około 16.00 wszyscy udali się do swoich sypialni aby zacząć się przygotowywać do imprezy.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Niewyspana, lekko skacowana, trochę zmęczona i nawet odrobinę przybita to taki krótki opis mojego stanu. Niby wszystko układało się świetnie, początek naszego nowego życia w Londynie zaczął się wprost idealnie, jednak to wszystko chyba toczy się zbyt szybko. Jestem tu dopiero kilka dni, a już wplątałam się w kilka poważnych spraw. Poznanie tej zwariowanej piątki, a do tego ta sprawa z Harry'm niby to coś pięknego, ale jednak przysparza problemów. Takie rozmyślania sprawiły że moje powieki powoli opadały. Postanowiłam się chwilę zdrzemnąć. Nastawiłam budzik w telefonie na godzinę 17.00. Nawet się nie przebierając zasnęłam.
Obudził mnie głośny dźwięk mojego budzika. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni. Postanowiłam uprzedzić resztę, że zostały nam tylko trzy godziny do imprezy. Najpierw udałam się do pokoju Marzeny i Mateusza, ale gdy stojąc przy drzwiach usłyszałam ,,Kocham Cię Misiu” odpuściłam sobie. Powędrowałam, więc dalej do pokoju Oli, ale i tym razem nie weszłam do środka słysząc radosne odgłosy rozmowy Oli z Dawidem przez skype.
Miałam nadzieję, że chociaż z Weroniką uda mi się pogadać, ale gdy usłyszałam, że śpiewa coś o miłości  znowu zrezygnowałam. Warknęłam i przeklęłam w myślach. ,, Pieprzona miłość! Wszędzie!” mruknęłam wkurzona i udałam się do siebie. Całą drogę do swojej sypialni przebyłam przeklinając miłość i jakiekolwiek uczucia. Wróciłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi z hukiem.
W takiej atmosferze to ja do wieczora nie wytrzymam-pomyślałam wchodząc do łazienki. Odkręciłam kurek i nalałam sobie pełną wannę wody. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do wody. Chciałam się chociaż trochę odprężyć. Moja głowa pulsowała z bólu i złości. Powoli przestawałam dawać sobie radę. W moim umyśle odbijała się tylko jedna myśl, a mianowicie taka, że jestem beznadziejna. Tak, dokładnie. Nic dodać, nic ująć. Kompletnie beznadziejna. Z coraz większą pewnością uświadamiałam sobie, że moje dalsze jestestwo na tej planecie jest bezcelowe. Potrafię tylko ranić, nic więcej. Nie umiem okazywać żadnych, nawet najprostszych uczuć. Kiedy czuję, że mogę coś do kogoś poczuć wycofuję się, oddalam i stwarzam ogromny mur, który odgradza mnie od tego całego świata. Staję się wyrachowaną, zimną, perfidną suką bez żadnych dążeń, marzeń, aspiracji. Potrafię tylko zadawać ból i ranić, zabijać czyjeś marzenia i pragnienia, miażdżyć całą czyjąś egzystencję. Jestem nikim! Nie umiem  kochać.
Moje autodestrukcyjne myśli przerwał dreszcz, który przeszył moje ciało. Był spowodowany tym, że woda dawno już wystygła. Zmarznięta dokończyłam mycie ciała i włosów. Wyszłam z wanny i od razu szczelnie opatuliłam się puchowym ręcznikiem. Wytarłam dokładnie ciało i wysuszyłam włosy. Gdy wyszłam z łazienki zegar wskazywał godzinę 18.00. Stwierdziłam, że czas zacząć się szykować. Wybrałam strój, zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy.


Okazało się, że zajęło mi to zaledwie nie całą godzinę. Zeszłam więc na dół, gdzie jak się okazało czekała już na mnie cała czwórka. Wszyscy byli gotowi.

Mateusz miał na sobie modny top i czarne rurki. Do tego nike za kostki. Wyglądał niby zwyczajnie, a jednak bardzo seksowanie.
Dziewczyny jak zwykle prezentowały się świetnie.
Ola:

Weronika:

Marzena:

Skomplementowałam stroje moich towarzyszy i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. W telewizji puszczali powtórkę jakiejś opery mydlanej. Znudzona zaczęłam się bawić frędzlami poduszki leżącej na kanapie. Około 19.30 moje znudzenie sięgnęło zenitu. Sięgnęłam po wcześniej zapakowaną torebkę i wyjęłam z niej papierosy oraz zapalniczkę. Miałam już wychodzić na taras, gdy usłyszałam za sobą głos.
-Poczekaj, idę z Tobą.
Wraz z moją towarzyszką wyszłyśmy na taras. Dziewczyna usiadła na ławce, a ja stanęłam przy barierce odpalając papierosa. Panowała między nami dziwna cisza. Czułam, że coś jest nie tak.
W końcu postanowiłam się odezwać.
-Coś się stało?
-Dlaczego trzasnęłaś drzwiami?
-Kiedy?-zapytałam.
-Nie pamiętam kiedy dokładnie. Wiem, że wchodziłaś do swojego pokoju.
-Marzena... W sumie ciężko jest powiedzieć kiedy setki emocji zlały się w jedno. Czasami już nie wytrzymuję tego wszystkiego. Jest ciężko, boli mnie to.
-Co? Wytłumacz mi! Daj sobie pomóc. Błagam...-szepnęła błagalnym tonem składając dłonie jak do modlitwy.
-Ja...-nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
Posłałam dziewczynie przepraszające spojrzenie i zagasiłam papierosa. Wspólnie wyszłyśmy do salonu, gdzie wszyscy się już zbierali. Zabrałam torebkę po drodze wkładając do niej papierosy. Gdy wszyscy wyszli zamknęłam dom na klucz. Teraz byliśmy gotowi. Okazało się, że dostaliśmy ochroniarzy, więc jechaliśmy dwoma busami. Ja trafiłam do busa z chłopakami, a moi przyjaciele jechali osobno.
Droga zajęła nam dość dużo czasu, ponieważ o tej porze na drodze były straszne korki. Gdy w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce od razu dało się usłyszeć głośną muzykę. Wysiedliśmy z busów i udaliśmy się od razu na przód kolejki. Wielu ludzi krzyczało, że tak nie powinno być i to strasznie chamskie. Przewróciłam tylko oczami i ruszyłam do moich towarzyszy. Weszliśmy do klubu bez większych problemów i od razu zajęliśmy miejsce w loży vip'owskiej. Przy stoliku siedziały trzy śliczne dziewczyny. Były to wybranki Zayn'a , Lou i Liam'a. Podeszłam bliżej i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, jestem Klaudia.- powiedziałam i wyciągnęłam rękę do Perri.
-Miło mi, Perrie.-odpowiedziała ściskając moją dłoń.
-Sophie.-powiedziała kolejna witając się ze mną.
-Eleanour. Miło Was w końcu poznać.-dodała.
-Mi Was też.
Później, gdy już się poznaliśmy Lou poszedł do baru i zamówił kolejkę shotów. Po wypiciu wszyscy udaliśmy się na parkiet.



Na parkiecie tańczyło mnóstwo osób z otoczenia chłopaków, więc szybko się z nimi wymieszaliśmy. Zaczęłam się poruszać w rytm muzyki. Coraz to seksowniejsze ruchy sprawiały, że coraz więcej ludzi mnie obserwowało. Razem z Marzeną, Olą i Weroniką postanowiłyśmy pokazać jak się tańczy w Polsce. Zrobiłyśmy wielkie kółko a my byłyśmy w środku. Ocierałyśmy się o siebie i schodziłyśmy na dół. Widziałyśmy jak większość facetów gapi się na nas, ale nie przeszkadzało nam to wcale, w końcu przyszłyśmy się tu bawić. Wpadłyśmy na pomyśl, aby naśladować ruchy Miley z teledysku. Nie chwaląc się wychodziło nam to świetnie. Z każdym kolejnym krokiem na parkiecie stawałyśmy się pewniejsze siebie. To było coś dla nas. Tak samo jak w Polsce rozkręcałyśmy imprezę. Jedynym utrudnieniem okazały się sukienki, a poza tym szło nam dość dobrze. Gdy piosenka się skończyła usiedliśmy z powrotem do naszego stolika. Spędziliśmy dość sporo czasu na rozmowach i piciu przeróżnych trunków. W końcu, gdy byliśmy już dość podpici padło pytanie:
-Dziewczyny skoro tak dobrze tańczycie to może zatańczycie nam coś na rurze?-zapytał Lou.
My spojrzałyśmy na siebie i stwierdziłyśmy zgodnie, że skoro mamy się bawić to czemu nie.
-Zgoda.-odparłyśmy chórem.
Cudem udało  nam się dotrzeć do Dj'a. Poprosiłyśmy go o jakąś fajną piosenkę i zapowiedzieć.
Gdy znalazłyśmy się na podeście z rurami dałam mu znak ręką, aby zaczynał.
        *UWAGA! UWAGA! Trzy piękne panie postanowiły się sprawdzić w tańcu na rurze, a            jednocześnie wygrać zakład! Nagrodźmy je wielkimi brawami! *



I się zaczęło. Najpierw trochę nieśmiało, a później się rozkręciłyśmy. Aroganckie miny i seksowne ruchy. Kilka shake'ów i twerkowanie. Musiałyśmy wyglądać komicznie niezbyt udolnie naśladując popularne kroki taneczne.
Podczas popisu spojrzałam na Harry'ego. Uśmiechał się... Uśmiechał się do mnie  ukazując przy tym te swoje cudowne dołeczki. Kolejny raz pokazał, że nawet w dość niecodziennej sytuacji może być uroczy jak mały chłopiec. Jednocześnie dało się zauważyć, że podoba mu się to co robię i to nawet bardzo. Uśmiechnęłam się chytrze i wróciłam do tańca.
W końcu, gdy piosenka się skończyła zeszłyśmy z podestów. Zostałyśmy nagrodzone gromkimi brawami i gwiazdami. Harry stał oparty o bar i uśmiechał się. Gdy mnie zauważył przygryzł wargę i oblizując ją ruszył w moją stronę.

-No, muszę przyznać, że byłaś świetna.
-Dziękuję.- powiedziałam delikatnie się rumieniąc.
-To słodkie.-stwierdził.
-Co?-wytrzeszczyłam oczy.
-To jak się rumienisz.
-Co? Ja się nie rumienię.
-Och, daj spokój. Zatańczymy?
-Jasne.
I tak oto wspólnie ruszyliśmy na parkiet. Przetańczyliśmy razem kilka piosenek, a później wróciliśmy do stolika. Wspólnie zresztą wypiliśmy znowu po kilka drinków i wróciliśmy na parkiet. Około 1.00 wszyscy byli już nieźle podpici, a ja chyba byłam jedną z tych najbardziej pijanych. W przypływie odwagi, co gdybym była trzeźwa na pewno by się nie zdarzyło postanowiłam porozmawiać z Harry'm jednak nigdzie nie potrafiłam go znaleźć. W końcu wyszłam na świeże powietrze i zobaczyłam go siedzącego na barierce. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak. Niby wyglądał normalnie, ale coś w jego zachowaniu mi nie pasowało nawet, gdyby był bardzo pijany tak raczej by się nie zachowywał. Ledwo opierał się o barierkę i patrzył w niebo co chwilę machając w górę.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Ten odskoczył jak poparzony i wrzasnął.
-Nie dotykaj mnie!
Nie powiem przestraszyłam się, nawet bardzo.
-Co się stało?-zapytałam spokojnie.
-Nic! Zostaw mnie, rozumiesz!-znowu krzyk.-Daj mi spokój!
Nie odpowiedziałam nic tylko chwyciłam go mocno za ramiona tak aby nie mógł się wyrwać i spojrzałam mu w oczy. Tak jak podejrzewałam.
-Brałeś coś?!-wydarłam się. '
-Nie Twoja sprawa.-warknął i obrócił się do mnie plecami.
-Nie okłamuj mnie do cholery!
-Co Ty o tym wszystkim możesz o tym wiedzieć?! Dziewczynka z dobrego domu, która nie zna  prawdziwego życia.-prychnął.
-Co masz na myśli? Dragi? Jesteś śmieszny! Brałam przez prawie półtora roku. To Ty nic nie wiesz o prawdziwym życiu! Pieprzona gwiazdka! ,,Jestem członkiem One Direction i wszyscy muszą mi współczuć!”-próbowałam naśladować jego głos.-Gówno wiesz o życiu!
Nic nie odpowiedział po prostu stał jak wryty. Milczał. Jego ciało nie drgnęło  nawet o milimetr. W dalszym ciągu się nie odzywał. Nie miałam siły tam dłużej stać. Przeklęłam pod nosem i wróciłam do klubu. Od razu udałam się do baru.
-Podwójną whisky z lodem poproszę.-powiedziałam do barmana.
-Robi się.-odpowiedział.
Po chwili stała przede mną szklanka z trunkiem. Siedziałam chwilę obracając ją w ręce aż w końcu wypiłam całą zawartość lekko się przy tym krzywiąc. Byłam zdenerwowana, ale i przybita. Zabolało mnie to co powiedział, nawet bardzo. Poprosiłam o kolejną whiskey i wypiłam ją duszkiem. Gdy jestem zdenerwowana nawet nie czuję tych procentów w moim ciele. Siedziałam dłuższą chwilę przy barze opróżniając już piątą szklankę whiskey. Było mi smutno. Wśród tego całego tłumu, blichtru i hałasu znów poczułam się samotna. Jak dobrze było mi znane to uczucie. Oparłam głowę na dłoni i powoli moje powieki stawały się coraz cięższe. Nawet nie zauważyłam, że ktoś usiadł obok mnie.
-Można?
Odwróciłam się w prawo i zobaczyłam przystojnego chłopaka.

-Jasne.
-David.-wyciągnął rękę w moją stronę.
-Klaudia. Miło mi.
-Mnie również.
-Dlaczego tak piękna dziewczyna siedzi tutaj sama?-zapytał nagle.
-Długa historia, wybacz, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać.-odpowiedziałam.
-Jasne, rozumiem.-uśmiechnął się.
-To zdrowie.-powiedziałam unosząc resztę trunku znajdującego się w mojej szklance. Wypiłam do dna i odstawiłam szklankę na blat.
-Przepraszam wiesz może która godzina?-zagadnęłam chłopaka.
-Dochodzi 3.00.-odparł.
-W takim razie będę się zbierać.-uśmiechnęłam się.
Uregulowałam rachunek w barze i już miałam się zbierać, gdy usłyszałam głos chłopaka.
-Zaczekaj, zobaczymy się jeszcze kiedyś?-zapytał z nadzieją w głosie.
-Kiedyś na pewno.
-A tak poważnie?-zapytał.
-A tak poważnie to mój numer. Odezwij się.-uśmiechnęłam się i wręczyłam chłopakowi karteczkę z zapisanymi cyferkami. -Cześć.
-Do zobaczenia.-podkreślił i odwzajemnił uśmiech.
Ostatni raz spojrzałam w jego stronę i udałam się do naszej loży. Wszyscy siedzieli przy stoliku. Przejechałam wzrokiem po nich i dostrzegłam sylwetkę, na której widok ciśnienie mi się podniosło.
Wielmożny Pan Styles siedział na kanapie i żywo rozmawiał o czymś z resztą towarzystwa. Usiadłam obok Weroniki, która od razu na mnie spojrzała. Obdarzyłam ją wymuszonym uśmiechem i szybko przeniosłam wzrok na stół.
-Wszyscy są?-zapytał jeden z ochroniarzy, a my tylko przytaknęliśmy.- To co?Chyba się zbieramy po trzeciej już.
-Masz rację, jedziemy.-poparł go Liam.
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i razem z moimi towarzyszami ruszyłam do busów. Tym razem udało mi się trafić do busa z dziewczynami i Mateuszem. Rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu i oparłam głowę o szybę. Bezwiednie jedna łza spłynęła po moim policzku, gdy tylko przypomniałam sobie jak potraktował mnie Harry. Szybko ją otarłam i odetchnęłam głęboko. Tym razem droga minęła nam zaskakująco szybko. Już po chwili wysiadaliśmy z busa. Grzecznie podziękowałam kierowcy i pożegnałam się z nim krótkim ,,do widzenia”. Chwiejnym krokiem podeszłam do moich przyjaciół i otworzyłam drzwi do domu. Wszyscy weszli do środka, a ja od razu zamknęłam je szczelnie od wewnątrz na klucz. Weszłam do kuchni nalałam sobie szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. Pożegnałam się z resztą domowników krótkim ,,dobranoc”. Weszłam na górę i od razu udałam się do mojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do łazienki. Rozebrałam się, a następnie wskoczyłam pod prysznic. Teraz emocje puściły już na maxa. Rozpłakałam się. Stałam pod strumieniem ciepłej wody i krztusiłam się od płaczu. Nie miałam siły już walczyć z tym wszystkim.
Umyłam dokładnie całe ciało i włosy po czym wyszłam spod prysznica. Wytarłam się, a następnie ubrałam piżamę. Stałam przed lustrem, patrzyłam na swoje odbicie i miałam ochotę je rozbić. Otworzyłam jedną z szufladek i wyciągnęłam tak dobrze znane mi narzędzie... Lecz czy naprawdę tego chciałam? Chciałam się pociąć? Gdzieś w głowie słyszałam głos, który mówił: ,, Potnij się i poczuj to ukojenie i tak nikt nie zauważy!” Jednak nie zrobiłam tego. Schowałam żyletkę z powrotem do szuflady i wyszłam z łazienki. Od razu wskoczyłam do łóżka i przymknęłam powieki. Jedna łza spłynęła po moim  policzku, a później już nie pamiętam. Zasnęłam.

piątek, 2 maja 2014

Rozdział ósmy

NA POCZĄTKU CHCĘ BARDZO PRZEPROSIĆ ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ. NIE BĘDĘ USPRAWIEDLIWIAĆ MOJEJ BARDZO DŁUGIEJ NIEOBECNOŚCI, ALE POWIEM TYLKO TYLE, MIAŁAM WIELE PROBLEMÓW. JESZCZE RAZ WAS BARDZO PRZEPRASZAM I TERAZ ZABIERAM SIĘ OSTRO DO ROBOTY! PRZESYŁAM WAM NOWY ROZDZIAŁ I ZABIERAM SIĘ ZA NADRABIANIE WSZYSTKICH ZALEGŁOŚCI. :)
ENJOY!
------------------------------------------------------------------------------------------


-Ja...-nie zdążyłam dokończyć, ponieważ ktoś mi przerwał. Doskonale znałam ten ochrypły, magnetyzujący głos.

-Dajcie spokój, wszyscy jesteśmy pijani...-dokończył Harry. Posmutniałam. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że jego wcale to nie interesuje, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.

-Zróbmy coś innego, bo ta gra z Wami nie wróży nic dobrego.-zaśmiała się Weronika w ten pijacki sposób upijając kolejny łyk piwa malinowego.

-Zgadzam się.-dodałam z uśmiechem.

-Tylko co?-zapytał Zayn na co ja tylko wzruszyłam ramionami.

-Dansimy!!!- wydarła się nagle Ola podnosząc w górę opróżnioną już butelkę po piwie o mało co nie spadając z ławki. Nie mogłam powstrzymać ataku śmiechu.

-Co robimy?!- zapytał Liam z bardzo zdezorientowaną miną. No tak, bardzo dziwne słowo i do tego wypowiedziane pijackim bełkotem na pewno było nie zrozumiałe.

-Yyy to znaczy tańczymy... Znaczy chyba.- wyjaśniłam niepewnie.

-W takim razie spoko.- dodał Niall. Zgłosiliśmy muzykę i już po chwili zaczynaliśmy taniec. Na początku w kółeczku, a potem w parach. Na początku tańczyłam z Louis'em. Później ze wszystkimi po kolei. Świetnie się bawiłam. Po około godzinie tańczenia zmęczeni rozsiedliśmy się znów na ławkach i krzesłach. Czułam jak procenty w mojej głowie buzują i jest ich coraz więcej. Tańczyłam przecież ciągle popijając jakiś alkohol, ale o dziwo czułam się dobrze. Alkohol w moim organizmie sprawiał mi wielką przyjemność. Nagle naszła mnie wielka ochota na papierosa. Sięgnęłam po paczkę fajek leżącą na stoliku, wyjęłam jednego i odpaliłam go. Zaciągałam się papierosem raz po raz wypuszczając dym ustami lub nosem tworząc kółeczka. Z tego co pamiętam chłopakom zawsze takie moje popisy imponowały. Sądzili, że to takie niegrzeczne. W końcu odwróciłam się do Harry'ego, który bacznie przyglądał się moim poczynaniom. Zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam dym zgrabnie z ust wprost w twarz chłopaka. Nie spodobało mu się to najwidoczniej, bo zakaszlał i spojrzał na mnie wrogo na co ja tylko wzruszyłam ramionami pięknie się uśmiechając. Po chwili jednak odwzajemnił gest. Odwróciłam wzrok. Po tym jak uciął moją wypowiedź nie miałam jakiejś większej ochoty na rozmowy z nim. W sumie sama nie wiem dlaczego, przecież nic do niego nie czułam. Tak mi się wydawało... To tylko alkohol- powtarzałam sobie w myślach ostatni raz zaciągając się nikotyną. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam go do popielniczki. Rozsiadłam się wygodniej na wiklinowym krześle przysłuchując się ożywionej rozmowie mojej towarzyszy. Nie za bardzo wiedziałam na jaki temat toczy się rozmowa, ponieważ dopiero co się do niej włączyłam. Postanowiłam się po prostu bardziej wsłuchać, aby wyłapać sens konwersacji. Nagle poczułam ciepłą dłoń na moim udzie. Spojrzałam na rękę, która delikatnie gładziła moje jeansy. Następnie na jej właściciela, którym oczywiście był Harry. Ścisnęłam mocno jego rękę wbijając w skórę paznokcie na co usłyszałam ciche syknięcie z bólu. Uśmiechnęłam się chamsko w jego stronę strzepując dłoń z mojego uda. W tym momencie byłam strasznie sadystyczna, ale według mojego pijanego mózgu należało mu się. Spojrzał na mnie przygryzając swoją dolną wargę i delikatnie ją oblizując. Tryb podrywacz się włączył- pomyślałam i wywróciłam oczami odwracając wzrok. Przez chwilę znów przysłuchiwałam się rozmowie reszty, ale po chwili znów poczułam ciepłą dłoń tylko, że tym razem na mojej dłoni. Nie zareagowałam. Nagle poczułam ciepły oddech na mojej szyi.

-Pójdziemy na spacer?-zapytał tym swoim cudownym głosem wprost do mojego ucha jakby chciał aby to była nasza wielka tajemnica. Poczułam cudny zapach jego perfum wymieszany z zapachem alkoholu. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. NIE! STOP! Ogarnij się, co się z tobą dzieje?-zapytałam sama siebie w duchu. Przełknęłam głośno ślinę i równie cicho odpowiedziałam wprost w jego ucho.

-A po co?- zapytałam delikatnie przygryzając płatek jego ucha. Sama nie wiem co mnie napadło. Dobrze wiedziałam, że będę tego żałować.

-Żeby porozmawiać...-wyszeptał prawie niesłyszalnie omiatając moją szyję swoim ciepłym oddechem.

-Więc chodźmy.-odpowiedziałam patrząc krótko w jego oczy, w których błysnęły iskierki szczęścia.

Zabrałam do kieszeni spodni papierosy i telefon. Oznajmiliśmy reszcie, że idziemy na spacer i pomaszerowaliśmy w kierunku ulicy. Przez kilka minut panowała cisza, ale nie była to krępująca cisza. Szłam z podniesioną głową obserwując rozgwieżdżone niebo i wdychając zapach lata. Kochałam ten zapach. Zapach gorącego dnia i upojnej nocy, zapach wakacji przesiąkniętych alkoholem, imprezami i wakacyjnymi miłościami. Zapach wszystkich kwitnących kwiatów i drzew. Zapach wolności... Tak to zdecydowanie był dla mnie zapach wolności i dobrego czasu, który właśnie się rozpoczynał. Szliśmy już tak dobre 10 minut, jednak żadne z nas jeszcze się nie odezwało. Postanowiłam zacząć rozmowę, jednak najpierw odpaliłam papierosa. Zawsze, gdy piłam paliłam dużo więcej. Wypuściłam dym ustami patrząc jak rozchodzi się w powietrzu. Przełknęłam ślinę i niepewnie zapytałam.

-Więc o czym chciałeś porozmawiać?

-Dlaczego taka jesteś?- zapytał nagle po krótkiej chwili ciszy, a ja spojrzałam na niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

-Jaka?-zapytałam.

-Dlaczego kiedy ja robię krok w przód ty cofasz się dwa kroki do tyłu? Dlaczego jak już ty robisz chociaż pół kroku do przodu, a ja chcę iść dalej zwyczajnie mnie odtrącasz? Dlaczego, gdy myślę, że wszystko stracone ty zaczynasz budować wszystko od początku, a gdy myślę, że jest dobrze ty wszystko rujnujesz?- zapytał, a ja w tym czasie wyrzuciłam za siebie niedopałek. Doskonale wiedziałam o czym mówi.

-Harry... Tacy jak ja... Ja... Ja się nie przywiązuję... Nie chcę znowu być zraniona...- wyszeptałam ocierając łzę z kącika oka. Harry przystanął i obrócił mnie w swoją stronę chwytając delikatnie za ramiona. Otarł moje łzy i wyszeptał.

-Przepraszam... Ja nie chciałem... To nie powinno tak wyglądać...- odparł.

-Nic się nie stało.-uśmiechnęłam się delikatnie do loczka. Chłopak wyglądał na zatroskanego, więc wyciągnęłam ręce i poniosłam kąciki jego ust wyciągając w uśmiech. Puściłam jego usta, jednak uśmiech pozostał na jego twarzy.

-Wybacz jeśli tak to wszystko odebrałeś.- odpowiedziałam cicho. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi tylko zostałam przyciśnięta do torsu chłopaka. Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Były po prostu idealne. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

-Wracamy?- zaproponowałam, bo robiło się chłodno.

-Tak, wracajmy.- odpowiedział z uśmiechem.

Droga powrotna minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Zmieniliśmy temat i rozmowa toczyła się nam bardzo miło. Teraz po tym wszystkim już kompletnie nie wiedziałam co jest między nami. Czy to tylko przyjaźń, a może coś więcej? Nie miałam zielonego pojęcia.

Przez ten spacer czułam jakby cały alkohol ze mnie uleciał. W zasadzie to bardzo dobrze. Przynajmniej nie będę miała jutro kaca.

Wróciliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się do ogrodu. Wszyscy oprócz Liama byli na półprzytomni. Zayn spał pod drzewem. Ola i Weronika śpiewały coś siedząc na trawie. Louis i Niall turlali się po trawie śmiejąc się. Ogólnie wyglądało jak w Zoo. Tylko Liam siedział spokojnie przy ognisku piekąc kiełbaskę. Kiedy tylko nas zobaczył promiennie się uśmiechnął. Było dopiero po 1.00, a oni już tak zdążyli się wstawić.

-Jak dobrze, że jesteście. Pomożecie mi ogarnąć to zoo.-zaśmiał się.

-Skoro tak.- wzruszyłam ramionami i zaczęliśmy wciągać wszystkich do ich sypialni.

Nie było to łatwym zadaniem, ponieważ każdy z nich twierdził, że jest jeszcze trzeźwy i, że może się dalej bawić. Bardzo ciężko było ich wtaszczyć na górę, ale w końcu nam się udało.

Wyszliśmy znowu do ogrodu, aby jeszcze trochę posiedzieć we trójkę. Na dworze było bardzo przyjemnie. Od basenu bił delikatny chłód, co powodowało, że chwilami czułam się tak jak nad morzem. Delikatny wiatr był moją morską bryzą, a basen moją morską otchłanią. Wiem, że może się to wydać trochę dziwne, ale bardzo tęskniłam za morzem i ostatnio bardzo wiele rzeczy i wydarzeń mi je przypominało. Usiadłam wygodnie ma krześle rozkoszując się tą chwilą. W rękach dzierżyłam kubek z gorącą herbatą niedawno zrobioną przez Liama, który delikatnie ogrzewał moje dłonie. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie. Mówiąc takie mam na myśli spędzone z przyjaciółmi , przy muzyce i dobrej zabawie. Moje rozmyślania przerwał głos Liama.

-Jesteście świetne, wiesz?- zapytał z uśmiechem.

-Haha, dziękuję. Miło mi.-na moją twarz wkradły się dwa rumieńce.

-Potwierdzam zdanie mojego przyjaciela.- dodał Harry z tym swoim idealnym uśmiechem.

W tym momencie nie liczyło się nic innego. Tylko jego cudowne oczy, piękne malinowe usta i ten uśmiech... Byłam jak w transie. Sama się kolejny raz na tym przyłapałam. Potrząsnęłam głową i prędko odwróciłam wzrok na Liama.

-Co będziecie robić w te wakacje?-zapytałam nagle i po chwili zdałam sobie sprawę, że to pytanie mogło być zbyt ciekawskie, ale Liam spokojnie na nie odpowiedział.

-Mamy wolne!- odpowiedział mi uradowany. Zaśmiałam się pogodnie w odpowiedzi.

-A wy?-zapytał Harry.

-Najprawdopodobniej będziemy szukać pracy.- stwierdziłam bez większego zachwytu tym zadaniem. Wiedziałam, że będzie bardzo trudno. Dopiero co skończyłyśmy szkołę i nie mamy zbyt dużego doświadczenia. Oczywiście zrobiłyśmy kilka sesji zdjęciowych w trakcie nauki w technikum jak i zaraz po jego zakończeniu. Wszystkie mamy za sobą kilka kursów zawodowych, ale to przecież to tylko kursy, nic wielkiego. Postanowiłam się tym teraz nie zadręczać i wróciłam do rozmowy z chłopakami. Opowiadali mi o trasie i jak to jest być zespołem. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy z życia tych pięciu wariatów. Fajnie było tego wszystkiego słuchać. Opowiedzieli mi chyba o wszystkim. Głupie wpadki podczas jakiegoś wywiadu, dziwne pytania dziennikarzy, spotkania z fanami i ich wygłupy.

Gdyby ktoś jeszcze tydzień temu powiedział mi, że ich poznam i będę się z nimi tak świetnie dogadywać wyśmiałabym go i powiedziała, że powinien sobie zbadać głowę. A teraz o wpół do trzeciej w nocy 3/5 tego zespołu śpi w moim domu, a 2/5 ze mną rozmawia. Dla mnie to jest po prostu niesamowite. Nigdy nie byłam ich wielką fanką. Zawsze wydawali mi się tacy sztuczni, wykreowani. A teraz wiem, że są prawdziwi, cholernie prawdziwi. Sława nie uderzyła im do głowy. Są sobą. Zachowują się jak normalni ludzie, czują i cierpią, jak my wszyscy bez wyjątku. Pomimo tego wszystkiego co ich spotkało, wielkiej sławy nie zmienili się. I to właśnie czyni ich wyjątkowymi. Znamy się raptem kilka dni, a wydaje mi się jak bym znała ich od urodzenia. Od momentu pojawienia się ich w moim życiu, stosunkowo bardzo niedawno wszystko się zmieniło. Nie zamykam się w sobie, nie tnę się, pokazuję swoje uczucia i nie wstydzę się moich łez. Bo mieć przyjaciela to mieć wszystko, a mieć ich kilkoro to żyć w niebie.



,,Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.” (Mały Książę)



A ja mam ósemkę przyjaciół i czuję się jak najszczęśliwsza osoba na tym świecie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Muszę przyznać, że pomimo iż znam ich tylko kilka dni nie wyobrażam sobie, abym mogła ich stracić. Moje rozmyślania mogłyby trwać wiecznie, gdyby ktoś nie pomachał mi ręką przed twarzą. Szybko potrząsnęłam głową i spojrzałam na chłopaków, którzy zanosili się ze śmiechu.

-Odpłynęłaś dobre 10 minut temu. - stwierdził Liam, a ja zrobiłam zdziwioną minę.

-Widać, że dobre zioło. - dodał Harry i przybili sobie z Liam'em żółwika. Chwila, stop! Czy ja przed chwilą myślałam, że nie mogłabym bez nich żyć?! No to chyba mnie pogrzało! Przecież oni obrażają moje rozmyślania i to do tego o nich! Toż to grzech!

-Ta zniewaga krwi wymaga!-krzyknęłam unosząc palec wskazujący w górę.- Jak wy śmiecie? Jak 19 lat żyje to nikt nigdy tak nie obraził moich filozoficznych rozmyślań!- krzyknęłam wstając. Ich miny były genialne. Malowało się na nich przerażenie i strach oraz zdziwienie, a ja ciągnęłam dalej.- Jesteście zbójcami! Tak mnie znieważyć i poniżyć! Toż to czyste plugastwo! Ja nie nic nie brałam!- i właśnie w tym momencie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Było warto odegrać tą szopkę.

-Sądzę, że powinniśmy chyba już iść spać.-stwierdził Liam na co my przytaknęliśmy głowami.

Ogarnęliśmy trochę ogród i rozeszliśmy się do swoich sypialni. Dochodziła 4 nad ranem. No cóż... Najwyżej dłużej pośpię. Szybko wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Po chwili odpłynęłam.


Środa, 3 Lipca 2014r.




  Następny dzień

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez niezasłonięte rolety. Mruknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka. Zegar wskazywał godzinę 11.00. Muszę przyznać, że nawet się wyspałam. Przeciągnęłam się i pomaszerowałam do łazienki. Chłodna woda delikatnie pieściła moje ciało, pobudzając je do życia. Wyszłam spod prysznica, wytarłam włosy i całe ciało. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Musiałam wybrać jakiś strój na dziś. Postawiłam jak zwykle na luz i wygodę.



Wysuszyłam i uczesałam moje włosy i zeszłam na dół. Musiałam upichcić jakieś śniadanie dla wszystkich. Weszłam do kuchni i zaczęłam się zastanawiać co mogłabym zrobić na śniadanie.

Stwierdziłam jednak, że na początku przyrządzę moją miksturę na kaca. Po tym co wczoraj się działo mogła się przydać. Ja nie wypiłam zbyt dużo, a później i tak siedzieliśmy jeszcze dłużej z chłopakami, więc cały alkohol ze mnie wyparował. Byłam bardzo z tego powodu zadowolona, ponieważ miałam spokój z bólem głowy i całym tak zwanym kacem. Wyciągnęłam z lodówki wszystkie potrzebne składniki, a były nimi owoce i kostki lodu. W sumie nigdy nie było najważniejsze jakie owoce znajdą się w musie, ale musiał tam być banan, który ma składniki dobrze działające na kaca. Opłukałam, obrałam owoce i wrzuciłam wszystko do blendera. Wszystko się idealnie zmiksowało i powstał pyszny owocowy mus. Nalałam sobie szklankę napoju i upiłam spory łyk, tak zapobiegawczo.

Teraz pozostawało mi tylko wymyślić co przygotuję na śniadanie. Postanowiłam zrobić wielkie śniadanie. Postawiłam na naleśniki, kanapki i tosty. Zaczęłam robić kanapki i tosty. Po chwili na stole stały dwa talerze z górą kanapek i tostów. W międzyczasie wstawiłam wodę na kawę i herbatę. W końcu zabrałam się za robienie naleśników.





                                      ~*Perspektywa Harry'ego*~


Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy i tostów, który wdarł się do sypialni przez uchylone drzwi. Muszę przyznać, że świetnie mi się spało w tej sypialni. Gdy wczoraj ją zobaczyłem nawet lekko się przestraszyłem, ale teraz czuję się tutaj jak u siebie. Jest tutaj zupełnie inaczej niż w całym domu. Okrągłe łóżko i ten obraz kwiatu na ścianie odróżnia ten pokój od innych. Jest świetny.



Przetarłem oczy i wstałem z łóżka. Zebrałem rzucone w kąt wczorajsze ubrania i wciągnąłem je na siebie. Nie wyglądałem zbyt zachęcająco, więc jak najszybciej musiałem znaleźć się w swoim domu, aby się odświeżyć. Wyszedłem na korytarz i teraz pozostawało mi tylko jakoś zejść na dół. Nie okazało się to jednak być łatwym zadaniem. W końcu z trudem odnalazłem schody i zszedłem po nich. Od razu dało się wyczuć piękny zapach świeżego posiłku. Podążałem więc za nim aż do kuchni. Przystanąłem przy wejściu i oparłem się o framugę drzwi. Zacząłem przyglądać się Klaudii, która coś pichciła nucąc przy tym jakąś nieznaną mi bliżej piosenkę. Muszę przyznać, że miała naprawdę piękny głos. W końcu odwróciła się w moją stronę. Delikatnie się speszyła, ale po chwili się odezwała:

-Co tak stoisz?-zapytała opierając ręce na biodrach. No tak, to było do niej podobne żadnego powitania tylko od razu z grubej rury.

-Ja tylko podziwiam.-wypaliłem bez zastanowienia. I od razu zrobiłem się cały czerwony na co Klaudia pokręciła tylko głową z uśmiechem.

-To już skończ i mi pomóż.- szturchnęła mnie w bok ramieniem, wybudzając mnie tym samym z rozmyślań.

-Taa jasne. To co robimy?-zapytałem.

-Naleśniki.-odpowiedziała krótko i zaczęła wyciągać z półek potrzebne składniki.
Już po chwili wielki stos pysznych naleśników stygł na talerzu, a ja przygotowywałem kolejną porcję ciasta.

Nagle poczułem jak dostaję czymś w twarz. Okazało się, że to mąka. Potrząsnąłem głową i po chwili wokół mnie unosił się biały obłoczek dymu. Zwróciłem twarz w stronę Klaudii, która śmiała się ze mnie ledwo powstrzymując łzy. Zrobiłem groźną minę i zrobiłem to samo co ona. Na jej twarzy przez chwilę malowało się zdziwienie, ale po chwili znów oddała cios.

-Broń się!-krzyknęła i zaczęła mnie obrzucać mąką.

-Nie żyjesz!- krzyknąłem, gdy biały proszek wylądował w moich lokach.

Dziewczyna spojrzała na mnie jak na kogoś niespełna rozumu i parsknęła śmiechem. Wtedy właśnie zacząłem mój pościg za nią. Dziewczyna po drodze złapała jajko leżące na blacie i dalej przede mną uciekała. W końcu po długiej gonitwie udało mi się ją złapać. Przyciągnąłem ją mocno do mojego torsu obracając ją przodem do mnie. Spojrzałem w jej piękne zielone oczy. Tańczyły w nich pogodne ogniki. Kolejny raz zatopiłem się w jej spojrzeniu. Mógłbym patrzeć na jej twarz do końca mojego życia. Oczy, uśmiech, delikatne rumieńce, piękne malinowe usta i niesforne kosmyki włosów, które bezwładnie opadały na jej czoło. To mój obraz szczęścia. Ona, jej twarz, ciało i osobowość to wszystko czego w tym momencie potrzebowałem. Zbliżyłem moją twarz do jej zaciągając się jej cudownym zapachem. Świat przestał istnieć. Liczyliśmy się tylko my. Ten moment, ta ulotna chwila. Chcieliśmy trwać w niej jak najdłużej i czerpać z niej jak najwięcej. Zagarnąłem kosmyk jej włosów za ucho i delikatnie gładziłem kciukiem jej policzek. Po prostu chwila idealna, nic nie mogło jej zepsuć.



                                        ~* Perspektywa Klaudii *~

Staliśmy tak blisko siebie. Nasze twarze praktycznie się stykały. Kolejny raz zatapiam się w nim całym, chociaż wiem, że nie powinnam. Jego zielone oczy wpatrzone we mnie tak jakby cały świat nie istniał. Liczyliśmy się tylko my i to co nas łączyło, a przecież to jest złe, tego w ogóle nie powinno być. Przecież miałam sobie to wybić z głowy. Jego, jego oczy, uśmiech, tak strasznie słodkie dołeczki w policzkach, piękne loki, jego cudowny zapach, ale tego nie da się tak po prostu zapomnieć. Nie mogę, nie potrafię zmusić mojego mózgu a tym bardziej serca do zniszczenia tego wszystkiego zanim mogło się to tak naprawdę zacząć. A z każdym dniem kiedy go widzę jest coraz gorzej zapomnieć. Stałam tak wpatrzona w niego, a on we mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu udało mi się wyrwać z tego transu. Potrząsnąłem głową i delikatnie odsunęłam się od Harry'ego. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i smutek. Wiem dokładnie czego chciał, ale ja po prostu nie mogłam. Nie potrafiłabym dawać mu złudnej nadziei. Aby rozluźnić atmosferę tylko dla zabawy rozbiłam jajko, które ciągle trzymałam o jego głowę. Kolejna bezcenna mina. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak zabijał mnie wzrokiem. Po chwili również na jego twarz wstąpił uśmiech i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.

-Teraz zaczyna się prawdziwa wojna!- krzyknął Harry i wysypał na mnie całą zawartość torebki z mąką. Nie byłam mu dłużna i rzuciłam w niego kolejnym jajkiem.

Po około 20 minutach naszej wojny wyglądaliśmy okropnie, zresztą tak samo jak cała kuchnia.

-Nie no coś Ty zrobił.-powiedziałam z wyrzutem opierając ręce na biodrach.

-Ja?!-zapytał zaskoczony i z lekką nutką oburzenia w głosie.

-No Ty, a kto inny?-zapytałam z lekką kpiną w głosie.

-Ale to Ty przecież zaczęłaś.- odpowiedział mi.

-Nieważne kto zaczął, ważne kto skończył. A przecież to Ty oddałeś ostatni strzał.- droczyłam się z nim.

-Ough... No dobra, niech Ci będzie, ale sprzątamy po połowie.

-Hmmmm no okey.-stwierdziłam w końcu.

W tym samym momencie do kuchni wparowała zaspana Weronika o mało co nie padając na zawał, gdy zobaczyła ten bałagan.

-Co? Co? Co wyście tu do jasnej cholery robili?!- wykrzyknęła co chwilę jąkając się na co my jak zwykle wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.

-Ouuuhhhh idioci.- skomentowała i wyszła zostawiając nas samych. Spojrzałam w górę i ujrzałam roześmianą twarz mojego towarzysza na co w moich oczach zapewne pojawiły się ogniki radości.

-Trzeba by to w końcu ogarnąć.-stwierdziłam i po chwili zabraliśmy się do roboty. Jak się okazało nie było tego aż tak dużo, więc po niecałych 15 minutach kuchnia błyszczała z czystości. Wraz z Harry'm dokończyliśmy robienie śniadania, ponieważ do tej pory nikt nie pojawił się w kuchni. Zjedliśmy wspólnie posiłek i Harry postanowił pójść do siebie aby chociaż trochę się ogarnąć. Postanowiłam zrobić podobnie i już po chwili znajdowałam się w mojej sypialni. Udałam się do łazienki aby wziąć prysznic. Ciepłe krople wody kolejny już raz tego dnia pieściły moje ciało. Dosyć trudno było mi zmyć z ciała mąkę, masło i jajka, ale jakoś się udało. Gdy tylko wyszłam spod prysznica usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Cała mokra wybiegłam z pomieszczenia jak poparzona o mało nie zabijając się na śliskich kafelkach. Owinięta tylko w ręcznik szybko przesunęłam po ekranie zieloną słuchawkę odbierając połączenie.

-No hej skarbie co jest?- zapytałam.

-No witaj. Chciałabym tylko powiedzieć, że za parę godzin będziemy w Londynie.

-To świetnie. Mam wyjechać po Was na lotnisko?- zapytałam.

-Nie, damy radę, tylko wyślij mi sms-em Wasz adres. Jakoś dotrzemy.- usłyszałam w słuchawce dźwięczny śmiech Marzeny.

-No jasne, to w takim razie do zobaczenia. Paa!- zaszczebiotałam słodko kończąc połączenie.

Od razu wysłałam wiadomość do przyjaciółki, aby potem nie zapomnieć. W końcu miałam chwilę aby wytrzeć swoje i tak już prawie suche ciało. Stanęłam przy oknie i zaczęłam się przyglądać otoczeniu. Po chwili spostrzegłam Harry'ego stojącego w oknie i gapiącego się na moje półnagie ciało. Pokazałam mu język i okryłam się zasłoną. -Mały zboczeniec.-pomyślałam. Teraz pozostawało mi tylko wybrać strój. Postawiłam na to.



Ubrana, uczesana, umalowana i w pełni gotowa zeszłam na dół gdzie reszta w kuchni zajadała się śniadaniem. Uśmiechnęłam się i przywitałam się ze wszystkimi. Widać było po ich minach, że wczoraj trochę przeholowali z alkoholem, więc od razu podałam im moją miksturę.

Wszyscy zgodnie wypili zawartość swoich szklanek i wrócili do jedzenia. Odezwałam się jako pierwsza.

-Zapomniałabym Marzena będzie za kilka godzin w Londynie.-powiedziałam na co twarze dziewczyn trochę się rozpromieniły.

-To świetnie.-odpowiedziała Ola.

-Tylko co będziemy robić?- zapytała Weronika.

-Przyjeżdża ta Wasza przyjaciółka tak?-zapytał Liam na co my tylko kiwnęłyśmy głowami.- To świetnie się składa, bo zabieramy Was dzisiaj na imprezę całej ekipy One Direction.

-Ale my tam nikogo nie znamy, to chyba niezbyt wypada. - powiedziałam przygryzając wargę.

-Daj spokój, znacie Nas, a poza tym w końcu poznacie nasze dziewczyny.- dodał.

-Skoro tak , to zgoda, a gdzie ta impreza?-zapytałam

-W nocnym klubie ,,Twenty One” (dop. autorki nazwa zmyślona). Pojedziecie z nami. O 20.00 spotykamy się u nas.

-Świetnie.-odpowiedziałam

Wspólnie stwierdziliśmy, że trzeba by zrobić jakiś obiad i trochę ogarnąć ogród po wczorajszym ognisku. Ola i Weronika postanowiły przygotować posiłek, natomiast ja i chłopcy mieliśmy zamiar posprzątać ogród.

Jednak po chwili stwierdziłam, że to był chyba najgorszy pomysł w moim życiu. Chłopcy zaczęli biegać po całym ogrodzie i rzucać się resztkami znalezionego jedzenia i śmieciami. A ja stałam na tarasie i z ręką na czole. Zachowywali się jak dzieci, czyli w sumie normalnie. W końcu po wielu moich prośbach zaczęliśmy sprzątać. Nie zajęło nam to dużo czasu i już po chwili ogród lśnił czystością. Wspólnie podlaliśmy kwiaty i oczywiście nie obyło się bez lania wodą. W końcu udało nam się skończyć i ruszyliśmy na obiad. Dziewczyny przygotowały pizzę. Zjedliśmy ze smakiem i każdy udał się do siebie. Zalogowałam się na wszystkie komunikatory i trochę popisałam z siostrami. Po za tym nic ciekawego się nie działo więc wylogowałam się i wyszłam na balkon zapalić. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam go do popielniczki. Wchodząc z powrotem do sypialni usłyszałam dzwonek do drzwi. Już wiedziałam kto nas odwiedził...
Szablon by S1K