czwartek, 1 stycznia 2015

Oneshot rocznicowy! ^^

Na początku chciałabym Wam wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku i przeprosić, że tak późno dodaję, ale tak wyszło, a teraz łapcie ten oneshot!
Enjoy! :D

--------------------------------------------------------------------------------------------

Poniedziałek... Kolejne pięć dni w szkole z ludźmi, których tak strasznie nienawidzę z resztą z wzajemnością. Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć i zrobić makijaż. Gotowa ubrałam się we wcześniej przygotowany strój. Nie lubiłam się zbytnio stroić.


Zeszłam do kuchni i wypiłam kubek gorącej herbaty zrobionej przez moją mamę, która przed chwilą wyszła do pracy. Siedziałam przez dłuższą chwilę na blacie kuchennym wpatrując się w zdjęcie postawione wysoko na półce. Moja mama je tutaj postawiła za co dostała niezłą burę. Niestety nawet to jej nie przekonało, aby je schowała. Miałam jeszcze jedną odbitkę tej fotografii, ale nikt z domowników o tym nie wie. Chciałam przekreślić ten rozdział w moim życiu, jednak to nie było takie proste. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie. Przedstawiało dwójkę nastolatków, przyjaciół. Tak, do końca pozostaliśmy przyjaciółmi, chociaż nasza relacja już dawno przerodziła się w coś znacznie poważniejszego. Chłopak o ciemnej karnacji, czarnych włosach i czekoladowych oczach całuje w policzek uśmiechniętą, zielonooką brunetkę. Moje oczy już chyba nigdy potem tak nie błyszczały. Nie widziałam go już cztery lata. Cztery lata cudownej kariery One Direction i cztery lata tęsknoty za Zayn'em... Dlaczego mnie wtedy zostawił?! Dlaczego poszedł do tego cholernego X-Factora? Może teraz bylibyśmy razem szczęśliwi? Jestem jakaś chora, przecież nie mogę go obwiniać o to, że chciał spełniać swoje marzenia. W moich oczach powoli zaczęły się gromadzić łzy. Zamrugałam kilkakrotnie, aby się ich pozbyć. Ogarnęłam się i wyszłam z kuchni. Naciągnęłam na nogi buty, następnie ubrałam kurtkę i szal. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze zarzucając na ramię torbę z książkami wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się w stronę szkoły. Owiał mnie bardzo zimny i mroźny wiatr. Zarzuciłam na głowę kaptur i przeklęłam pod nosem. Jak ja nienawidziłam Londynu, szczególnie zimą. Dlaczego musieliśmy się wyprowadzić z Bardford? Co moim rodzicom się tak bardzo tam nie podobało?! Warknęłam próbując jakoś ułożyć potargane wiatrem włosy. Na szczęście droga do szkoły nie zajęła mi dużo czasu. Weszłam do budynku nie zwracając uwagi na innych. Przebrałam się i udałam się do szafki wyciągnąć potrzebne książki. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos:
-Rose!- pisnęła dziewczyna.
-Alex. -uśmiechnęłam się. - Już zdrowa?- zapytałam.
-No, nareszcie.- zachichotała.
Alex to moja najlepsza i jedyna zarazem przyjaciółka. Tylko ona zaczęła ze mną rozmawiać, kiedy pierwszy raz pojawiłam się na uniwersytecie. Kocham ją jak siostrę. Jest cudowna, nikt mnie tak nie rozumie jak ona.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek i wspólnie udałyśmy się na lekcję. Och, dlaczego akurat chemia?! Weszłyśmy do sali i zajęłyśmy miejsce przy naszym stoliku. Pan Wright zaczął sprawdzać obecność.
-Rose Parker.- powiedział podnosząc oczy znad dziennika.
-Obecna.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Mogło by Cię nie być.- stwierdził głos obok mnie. Josh, jak ja go nienawidzę.
-Spadaj.- bąknęłam posyłając mu krótkie, wkurzone spojrzenie.
Pewnie spytacie, dlaczego aż tak bardzo mnie nie lubi, więc odpowiadam. Josh to podrywacz. Spotyka się z każdą dziewczyną tylko kilka dni, a później w okrutny sposób z nią zrywa. Od razu na pierwszym roku upatrzył sobie mnie. Zapytał czy nie chciałabym z nim iść na bal jesienny. Odmówiłam, co go chyba bardzo zdziwiło. Zapytał dlaczego, więc powiedziałam mu, że nie mam ochoty prowadzać się z dupkiem, który chce zaciągnąć mnie jedynie do łóżka. Chłopak od tamtej pory zaczął mnie wyzywać i nienawidzić. Na początku było mi smutno, ale teraz mnie to nie obchodzi, więc kolejną jego uwagę na mój temat po prostu zignorowałam.
Lekcje minęły w zaskakująco szybkim tempie, dlatego też już po kilku godzinach opuszczałam szkołę. Pożegnałam się z Alex i udałam się do domu. Tam na mnie czekał już pyszny obiad. Zjadłam posiłek wspólnie z rodzicami i poszłam do swojego pokoju odrabiać lekcje. Po chwili do moich drzwi zapukała moja rodzicielka, która dzierżyła w rękach kubek gorącej herbaty.
Uśmiechnęłam się promiennie odbierając od niej naczynie z parującą cieczą.
-Dziękuję.- powiedziałam stawiając kubek na biurku.
-Nie ma za co, na pewno się przyda. - uśmiechnęła się.
-Na pewno.- odpowiedziałam zanim zdążyła wyjść.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać zadania z trygonometrii. Po kilkunastu minutach skończyłam. Moja herbata już nieźle przestygła. Zabrałam kubek i usiadłam na parapecie okna. Naciągnęłam rękawy swetra mocniej na dłonie i chwyciłam kubek w obie ręce. Oparłam głowę o zimną szybę i odetchnęłam głośno. Na dworze padał delikatny śnieg. Przymknęłam powieki i uśmiechnęłam się delikatnie. Lubiłam obserwować co dzieje się na dworze z tego miejsca. Ludzie jak poparzeni uciekali w popłochu do swoich ciepłych mieszkań. Prychnęłam cicho. Jak można bać się śniegu? Niedorzeczne. Ściągnęłam usta w wąską linijkę, bo właśnie przypomniałam sobie jak ja i Zayn świetnie się bawiliśmy zimą. Już od dziecka, zawsze razem, we dwójkę. Pamiętam jak jego mama zawsze bała się o mnie kiedy się razem bawiliśmy. Już od małego Zayn był strasznym urwisem. Uwielbiał broić, a ja razem z nim. Nieraz miałam pozdzierane kolana i łokcie, gdy razem chodziliśmy po drzewach. Pamiętam jak spadłam z drzewa i złamałam rękę. Zayn był przerażony. Mieliśmy chyba wtedy po 9 lat. To były cudowne czasy. Dopiłam ostatni łyk herbaty i zeskoczyłam z parapetu. Odstawiłam kubek na brzeg biurka i zabrałam się za robienie reszty zadań. Po około dwóch godzinach męczarni z polskim i historią mogłam powiedzieć, że skończyłam. Odetchnęłam z ulgą i rozsiadłam się wygodniej na krześle. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu. To najwyższa pora żeby coś zjeść- pomyślałam. Zabrałam kubek i zeszłam na dół. Udałam się do kuchni gdzie moja mama właśnie nakrywała do stołu.
-Dobrze, że jesteś Rosie. Kolacja gotowa.- oznajmiła rodzicielka.
-Mamo, ile razy mam Ci powtarzać, żebyś tak na mnie nie mówiła?- zapytałam oskarżycielsko.
-Daj spokój, przecież Zayn tak na Ciebie mówił.- skomentowała beznamiętnie.
W tym samym momencie w pomieszczeniu pojawił się mój ojciec.
-Ann, daj spokój, nie chce, żeby tak na nią mówić to nie mów.- stanął w mojej obronie.
-W porządku.- uniosła się moja matka.
Szczerze mówiąc zaczynały mnie wkurzać te jej uwagi. Już od jakiegoś czasu wspominała Zayn'a. Wciągnęłam powietrze głęboko w płuca i wypuściłam je ze świstem. Zjedliśmy posiłek w niezręcznej ciszy. Podziękowałam krótko i poszłam do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, wskazywał on godzinę 19.10. Mruknęłam pod nosem jakieś przekleństwo i zabierając telefon oraz paczkę papierosów i zapalniczkę wyszłam na balkon. Moim ciałem targnął dreszcz. Miałam na sobie tylko cienki sweter, ale nie chciało mi się wracać po coś cieplejszego. Dawno nie paliłam- stwierdziłam w myślach. Nie paliłam często, ale kiedy się denerwuje, albo muszę poważnie pomyśleć papierosy towarzyszą mi. Wyciągnęłam jednego z opakowania i odpaliłam go zaciągając się dymem. Oparłam się dłońmi o balustradę i spuściłam głowę. Ostatnio wspomnienia wracały z coraz to większą siłą, co bardzo źle wpływało na moją i tak bardzo już słabą psychikę. Podniosłam wzrok i spojrzałam na miasto pogrążone w mroku. Mimo iż nie za bardzo przepadałam za Londynem, miał on w sobie jakiś urok. Dokończyłam papierosa i zgasiłam niedopałek następnie wrzucając go do popielniczki. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer Alex.
Po kilku sygnałach usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
-Cześć Rose.- zaśmiała się.
-Witaj Alexis.- zachichotałam.
-Rosalio.- ciągnęła.
-Dobra, daj spokój.- skomentowałam z przekąsem na co odpowiedział mi tylko śmiech mojej przyjaciółki.
-Ej, a czy Ty tak przypadkiem nie miałaś dzwonić godzinę temu?- zapytała.
-No miałam, miałam.- stwierdziłam cicho.
-Co Ty taka przybita? Co się stało?- zapytała.
-Wspomnienia bolą Maleńka. - stwierdziłam melancholijnie na co Al parsknęła śmiechem. Po chwili sama również się z tego śmiałam.
-Daj spokój z tym zadręczaniem się i po prostu się z nim skontaktuj. - poradziła mi.
-Ale jak?- zapytałam.
-Nie wiem, chociażby zadzwoń.- poleciła.
-I co miałabym powiedzieć? Cześć, jestem Rose Parker. Mam 20 lat. Znamy się od dzieciństwa i kiedyś ponoć znaczyłam dla Ciebie wszystko. Pamiętasz mnie? Daj spokój, to niedorzeczne.- prychnęłam.
-To ja nie wiem co masz zrobić, ale na pewno nie możesz się tak zadręczać.- odpowiedziała.
Rozmawiałyśmy jeszcze dobrą godzinę, w której zdążyłam się przenieść do pokoju i sprawdzić wszystkie portale społecznościowe. Pożegnałam się z dziewczyną i opadłam na łóżko. Leżałam tak przez chwilę bez żadnego celu. W końcu postanowiłam wziąć prysznic. Zabrałam piżamę, ręcznik i oczywiście telefon i udałam się do łazienki. Po dość długiej kąpieli wyszłam spod prysznica. Wytarłam swoje ciało i wysuszyłam włosy. Odświeżona wróciłam do pokoju i spakowałam potrzebne mi na jutro książki. Zegar wskazywał dopiero 21.50, a zajęcia zaczynałam jutro dopiero o 10.00, więc postanowiłam pooglądać telewizję. Zeszłam na dół i skierowałam swoje kroki do salonu, gdzie rodzice oglądali jakiś film. Rozsiadłam się na fotelu i obserwowałam ekran telewizora. Pewnie spytacie, dlaczego mając 20 lat nadal mieszkam z rodzicami. W sumie sama nie wiem, tak wyszło, ale na razie jakoś nie chcę tego zmieniać. Film skończył się około 23.00. Pożegnałam się krótkim ,,dobranoc” i udałam się do mojego pokoju. Od razu położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Tak mijały mi kolejne dni. W piątek pożegnałam się ze znajomymi z uczelni i życzyłam im wszystkim wesołych świąt. Zbliżały się one wielkimi krokami. W piątkowe popołudnie wróciłam do domu w dosyć dobrym nastroju. Przekroczyłam próg domu, a moja rodzicielka od razu pojawiła się obok mnie.
-Jedziemy do Bradford.- oznajmiła na co na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.- Po dziadka i babcię.- dodała, a ja miałam ochotę ją udusić gołymi rękami.
-Świetnie.- odpowiedziałam sarkastycznie, ale ona tego chyba nie zauważyła.
Pędem pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi z hukiem. Rzuciłam torbę w kąt i ległam na łóżko. Dobija mnie jej zachowanie. Wsadziłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać Arctic Monkeys. Po chwili zrobiłam się strasznie senna. Wyłączyłam muzykę i ułożyłam się wygodniej na łóżku. Już po chwili wędrowałam po krainie Morfeusza. Zostałam obudzona kilka godzin później przez otwarcie drzwi. Zobaczyłam w nich mojego ojca.
-Co się stało tato?- zapytałam zaspanym głosem.
-Mama woła na kolację.- uśmiechnął się wchodząc do pokoju.
-Mhm.- mruknęłam wygrzebując się z ciepłej pościeli.
-Mam do Ciebie prośbę Rose.- powiedział.
-Jaką?- zapytałam zaciekawiona w tym samym momencie spinając włosy w koka.
-Wybacz mamie te wszystkie uwagi, ostatnio jest bardzo roztargniona. To wszystko jest związane z tą świąteczną gorączką.- uśmiechnął się promiennie.
-Nie ma sprawy.- odwzajemniłam uśmiech.
Wspólnie zeszliśmy na dół i udaliśmy się do kuchni. W nawet dobrej atmosferze zjedliśmy kolację. Zegar wskazywał dopiero godzinę 19.00. Nie chciało mi się oglądać telewizji, więc udałam się do mojej sypialni. Panował tam niezły bałagan. Zabrałam się za sprzątanie. Już po godzinie wszystko lśniło czystością. Zebrałam jeszcze moje brudne ubrania i wrzuciłam je do pralki. Nastawiłam pranie i wyszłam z łazienki. Wróciłam do mojego pokoju i zabierając telefon oraz papierosy wyszłam na balkon. W mojej głowie odbijało się tylko jedno słowo: Bradford. A co jeśli go tam spotkam? Czy byłby w stanie mnie w ogóle poznać? Nie ma szans. Prychnęłam cicho ze śmiechem kręcąc głową. Mała, głupiutka Rosie wierzy w bajki. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. 20.00, a więc mogę zadzwonić do Alex. Wystukałam numer i czekałam na połączenie. Po kilku sygnałach odebrała.
-Hej Rose.- zaśmiała się.
-Hej Alex.- odpowiedziałam jej tym samym.
-Co tam?- zapytała.
-Jadę do Bradford.- powiedziałam.
-Co? Ale kiedy? Na całe święta? Przecież miałyśmy się spotkać.- zasypała mnie lawiną wypowiedzi, na co ja wybuchłam gromkim śmiechem.
-Tylko po babcię i dziadka.- stwierdziłam smutno.- Przyznam szczerze, że wolałabym tam spędzić święta.- dodałam.
-Beze mnie?- zapytała Al smutnym, cienkim głosikiem na co zachichotałam.
-Tylko z Tobą.- powiedziałam na co wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilkanaście minut, ale Alex musiała pomóc mamie w pieczeniu ciasteczek. No tak, przygotowania do świąt, tylko ja taka bezrobotna. Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam z powrotem do mojego pokoju. Postanowiłam się wykąpać. Nalałam pełną wannę wody z olejkami zapachowymi i położyłam się wygodnie w niej. Kiedy woda zrobiła się już dosyć chłodna dokończyłam szybko mycie włosów i ciała, a następnie wyszłam z wanny. Wytarłam swoje zmarznięte ciało i ubrałam piżamę, Włosy rozczesałam i wysuszyłam. Ziewnęłam przeciągle i wyszłam z łazienki. Było jeszcze wcześnie, ale nie miałam ochoty na nic prócz snu, więc położyłam się do łóżka i zasnęłam.

**Następnego dnia**
Zostałam obudzona przez budzik a telefonie ustawiony wczoraj wieczorem. Zegar wskazywał 9.00.
Przeciągnęłam się i niechętnie wstałam z łóżka. Musiałam wybrać jakiś strój na dzisiaj. Doczłapałam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. Po chwili wybrałam strój.



Ubrałam się i udałam się do łazienki. Odbyłam poranną toaletę, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone oraz zrobiłam makijaż. Wyszykowana zeszłam na dół. Zapach świeżo parzonej kawy zaprowadził mnie do kuchni. Uśmiechnęłam się i od razu nalałam sobie kubek. Usiadłam przy stole i ukradłam z talerza mojego taty kanapkę. On pokręcił tylko głową z uśmiechem. Po chwili mama postawiła przede mną talerz z pięknie pachnącą jajecznicą. Zjadłam ze smakiem i dopiłam kawę.
-Zbieramy się.- zarządziła mój ojciec.
-Jedźcie ostrożnie, w radiu mówili rano, że drogi są bardzo śliskie. - powiedziała mama.
-Ty nie jedziesz?- zdziwiłam się.
-Postanowiłam, że zostanę, dokończę porządki w domu i zacznę przygotowywać wszystko do świąt.- wyjaśniła sprzątając talerze ze stołu.
-Okej.- mruknęłam tylko wstawiając swój talerzyk do zlewu.
Wyszłam z kuchni i udałam się do łazienki. Poprawiłam makijaż i spryskałam się perfumami. Wyszłam z pomieszczenia i zabrałam torbę, do której włożyłam rękawiczki, papierosy, słuchawki do telefonu, portfel oraz kosmetyczkę. Komórkę wcisnęłam do kieszeni spodni i ubrałam kurtkę oraz buty. Mój ojciec pojawił się po chwili obok mnie gotowy do wyjazdu. Pożegnaliśmy się z moją rodzicielką i wyszliśmy z domu. Na dworze padał gęsty śnieg. Przeklęłam pod nosem prawie niesłyszalnie mając nadzieję, że tata tego nie słyszał. Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, a mój ojciec w tym odpalił silnik. Wyjechaliśmy z podjazdu i ruszyliśmy w drogę.
-Jaką tam masz muzykę na telefonie?- zagadnął ojciec.
-Arctic Monkeys.- pisnęłam. Obydwoje byliśmy fanami tego zespołu.
Podłączyłam telefon do radia przez kabel USB i już po chwili z głośników wydobywały się pierwsze dźwięki piosenki I Wanna Be Yours. Po chwili tata włączył GPS i wpisał nazwę Bradford. Odległość wynosiła w przybliżeniu 300 km. Nie zdawałam sobie sprawy, że to aż tak długo, a więc czeka nas długa droga. Rozmawialiśmy się i śmialiśmy się ze wszystkiego. Po około dwóch godzinach jazdy zasnęłam oparta o szybę.


**Oczami Zayna**
Stałem pod drzwiami tak dobrze znanego mi domu. Nic się tu nie zmieniło. Miałem nadzieję, że ją zastanę. Tak dawno jej nie widziałem, ponad cztery lata bez części siebie. Tak, Rose była częścią mnie, tą lepszą. Wziąłem głęboki oddech i potarłem spoconymi dłońmi o moje czarne jeansy. Tylko co ja jej powiem? Cześć jestem Zayn, mam 21 lat, znamy się od dziecka. Pamiętasz mnie jeszcze? Bez sensu. Nie zastanawiając się dłużej zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i czekałem aż ktoś je otworzy. Po chwili pojawiła się w nich jakaś obca mi kobieta. To na pewno nie była mama Rose.
-Pan w jakiej sprawie?- zapytała lustrując mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Dzień dobry. Ja do państwa Parker.- wyjaśniłem.
Kobieta spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Państwo Parker nie mieszkają tu już prawie trzy lata.
-Ohh. A wie Pani może gdzie mógłbym ich znaleźć? - nie wiedziałem co powiedzieć. Jak to prawie trzy lata tu nie mieszkają? Z zamyślenia wyrwał mnie głos kobiety.
-Przykro mi, ale nie wiem.
-No cóż szkoda, w takim bardzo przepraszam i dziękuję. - powiedziałem odchodząc.
Po chwili do kobiety dołączyła mała dziewczynka.
-Mamo, Ty nie wiesz kto to był?- zapytała. Przyglądałem się całej sytuacji z chodnika.
-Jakiś chłopak szukał poprzednich właścicieli domu.- stwierdziła.
-Mamo, to był Zayn Malik! Rozumiesz?! Zayn Malik!- pisnęła na co pokręciłem głową z uśmiechem.
-Niemożliwe. Chodź do domu Magie.- stwierdziła matka ciągnąc dziewczynkę do domu.
Stałem tam jeszcze przez chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Teraz to na pewno jej nie znajdę- pomyślałem. Wyciągnąłem z kieszeni kurtki papierosy i zapalniczkę. Odpaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem. Dzierżąc fajkę w dłoni udałem się tylko w mi znanym kierunku. Łaziłem dobre dwie godziny po mieście odwiedzając miejsca, w których razem spędzaliśmy czas. Nazbierało się tego. Nieźle zmarzłem, ale wiedziałem, że muszę odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Był to plac zabaw niedaleko domu Rose. Wszedłem od drugiej strony i zatrzymałem się pod drzewem. Wtedy zobaczyłem Ją. Siedziała na huśtawce z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zamurowało mnie. Moje serce zaczęło walić jak szalone. Cały zacząłem się trząść. Moje nogi stały się jak z waty. Nic się nie zmieniła. Nadal była śliczna. Wciągnąłem wielki haust powietrza do płuc starając się uspokoić mój organizm. Jednak to nic nie pomogło. Cholera, była taka cudowna. Teraz mogłem to powiedzieć, kocham ją najbardziej na świecie. Od tych czterech lat nic się nie zmieniło. Nikt nie wyobraża sobie jak bardzo żałuję, że jej tego nie powiedziałem. Przyjrzałem się dziewczynie dokładnie. Zmieniła styl z dziewczęcego na bardziej ostry, seksowniejszy. Muszę przyznać, że w tej wersji podobała mi się jeszcze bardziej. Na końcówkach jej brązowych włosach pojawiło się delikatne blond ombre. Kiedy w końcu udało mi się pozbierać i chciałem do niej podejść jej telefon zadzwonił. Dziewczyna odebrała połączenie. Słyszałem tylko strzępki rozmowy.
-Tak, tato już wracam- fuknęła wywracając oczami.- Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy spędzić tych świąt w Bradford, zresztą nieważne.- stwierdziła z przekąsem kończąc połączenie.
Wstała z huśtawki i wyciągając z kieszeni papierosa ruszyła w nieznanym mi kierunku.
-Ona pali.- szepnąłem sam do siebie.
Po chwili otrząsnąłem się i zacząłem za nią biec, ale gdzieś zniknęła. Wróciłem na plac zabaw i usiadłem tak jak Rose przed chwilą, na huśtawce. Ukryłem twarz w dłoniach i odetchnąłem głęboko.
-Jesteś idiotą Zayn.- stwierdziłem.
Miałem jedyną okazję od czterech lat, żeby się do niej odezwać, a ja stałem i podziwiałem. Siedziałem dłuższą chwilę wpatrując się w przestrzeń przede mną. Plac zabaw był pusty. Kiedyś przychodziło tu mnóstwo dzieci, teraz wolą grać na konsolach i oglądać głupie seriale w telewizji niż wyjść na dwór i pobawić się z rówieśnikami. Pamiętam jak ja i Rose byliśmy mali. Zimą lepiliśmy bałwana, rzucaliśmy się śnieżkami. Wiosną biegaliśmy po kałużach, a gdy było ciepło zbierałem dla niej kwiatki i robiłem bukiety. Latem kąpaliśmy się w basenie, chodziliśmy po drzewach. Jesienią zbieraliśmy liście i obrzucaliśmy się nimi nawzajem. Uwielbiałem z nią grać w piłkę nożną, ponieważ była słabsza, ale za to lepiej jeździła na łyżwach, więc kiedy się wywracałem zawsze się ze mnie śmiała. Udawałem naburmuszonego i żebym przestał się gniewać musiała mnie cmoknąć w policzek. W moich oczach zakręciły się łzy. Tak bardzo za tym tęskniłem. Tęskniłem za nią, za nią całą. Za jej uśmiechem, dołeczkami w policzkach, za zielonymi oczami z ledwo co widocznymi żółtymi gwiazdkami wokół źrenic. Tęskniłem za każdym jej ruchem, za tym w jaki sposób się śmiała, płakała, krzyczała, tańczyła, śpiewała. Westchnąłem przeciągle, gdy poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Wiadomość od Lou:
I co znalazłeś ją? ^^
Wystukałem na wyświetlaczu tylko krótkie ,,nie” i nie czekając na odpowiedź przyjaciela schowałem urządzenie z powrotem do kieszeni. Obrzucając ostatni raz zmęczonym spojrzeniem miejsce opuściłem plac zabaw.




**Oczami Rose**

Do Londynu została jeszcze godzina drogi. Nie spotkałam nigdzie Zayn'a. Mogłam się tego spodziewać. W moich myślach odbijały się tylko czekoladowe tęczówki Zayn'a, których tak dawno nie widziałam. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam. Obudziły mnie otwierane drzwi. Ruszyłam razem z tatą i dziadkami do domu. Zjedliśmy wspólnie spóźniony obiad. Później dziadek i tata zabrali się za wyciąganie ozdób świątecznych, a ja, mama i babcia zabrałyśmy się za przygotowywanie potraw świątecznych. Około 20.00 postanowiliśmy skończyć, ponieważ byliśmy już nieźle zmęczeni. Zjedliśmy kolację i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Około 21.00 zrobiłam się strasznie senna i postanowiłam wziąć kąpiel i iść spać. Tak mijały nam kolejne dni aż do świąt. Święta też minęły mi w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Świetnie się dogadywaliśmy, chyba jak nigdy. 27 grudnia przybyła do mnie Alex na wcześniej umówione spotkanie. Spędziłyśmy ten wieczór z butelką wina i romansidłem na DVD, na którym ryczałyśmy jak głupie. Dziewczyna spała u mnie w tym dniu. Nazajutrz o poranku obudził nas dzwonek telefonu Alex. Zostałyśmy zaproszone na Sylwestra do naszego znajomego z trzeciego roku, Toma. Ta propozycja bardzo nas ucieszyła, ponieważ nie miałyśmy jeszcze żadnych planów na ten dzień.



**Oczami Zayn'a**
Od kilku dni chodziłem jak struty. Nie miałem siły na nic. Przez całe święta musiałem udawać szczęśliwego przy rodzinie. Nawet propozycja spędzenia Sylwestra na domówce u Toma niezbyt mnie ucieszyła, ale chłopaki namówili mnie żebym z nimi poszedł, więc się zgodziłem.


**Oczami Rose**
Nadszedł dzień Sylwestra. Wczoraj byłyśmy na zakupach i kupiłyśmy sobie sukienki, które postanowiłyśmy dzisiaj założyć. Wstałam około godziny 10.00 i byłam wypoczęta. Przebrałam się w czarne legginsy i bluzkę z motywem Jacka Daniels'a. Włosy spięłam w niedbałego koka na czubku głowy, a na nogi wciągnęłam puchowe skarpetki. Zbiegłam na dół po schodach prosto do kuchni i postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Wsypałam płatki do miski i zalałam je mlekiem. Zjadłam posiłek i włożyłam miseczkę do zlewu. Przeniosłam się do salonu i włączyłam telewizję, w której emitowany był jakiś wywiad z One Direction. Prychnęłam zmieniając kanał. W tym samym czasie do mojego domu bez pukania wtargnęła Ale taszcząc ze sobą torbę z ciuchami. Zaśmiałam się widząc dziewczynę, która ledwo radziła sobie z wnoszeniem bagażu.
-Ty się nie śmiej, tylko mi pomóż!- krzyknęła na co ja wybuchłam jeszcze większym śmiechem.
Wstałam z kanapy i podeszłam do dziewczyny biorąc od niej torbę.
-Po co Ci aż tyle tego?- zapytałam.
-Trzeba jakoś wyglądać stwierdziła beznamiętnie na co ja zrobiłam młynek oczami.
-Ale jest dopiero 11.00, a impreza zaczyna się o 19.00.- stwierdziłam.
Razem udałyśmy się do salonu i zaczęłyśmy oglądać telewizję. Cały czas śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy się. Około 16.00 zaczęłyśmy się przygotowywać. Najpierw Alex poszła wziąć prysznic, a ja potem pomogłam zrobić jej fryzurę i makijaż. Około 17.00 ja poszłam się odświeżyć, a Alex pomogła mi zrobić fryzurę i makijaż. Ja wybrałam dla siebie taki zestaw.


Alex taki.


Gotowe zeszłyśmy na dół i czekałyśmy na taksówkę. Po chwili podjechała. Ubrałam na siebie jeszcze skórzaną kurtkę i ostatni raz przeglądając się w lustrze wyszłyśmy z domu. Droga do domu Toma zajęła nam około 20 minut. Już od ulicy słychać było głośną muzykę. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i czekałyśmy aż ktoś otworzy. Po chwili w drzwiach pojawił się Tom. Przywitał nas całusem w policzek i zaprosił do środka. Udałyśmy się do salonu i zabrałyśmy po drinku. Chciałam się porządnie zabawić. Po chwili tańczyłam już w objęciach nieznanego mi chłopaka, który nie powiem był nawet całkiem przystojny. Kolejne godziny mijały mi na tańczeniu, rozmowach ze znajomymi i piciu alkoholu. Kilkanaście minut przed północą wyszłam na taras zapalić. Oparłam się o barierkę i przyglądałam się pogrążonemu w mroku Londynowi.


**Oczami Zayn'a**
Było kilka minut przed północą. Muszę przyznać, że dobrze zrobiłem przychodząc na tą imprezę. Postanowiłem wyjść na taras, żeby zapalić i wtedy zobaczyłem Ją. Nie wierzę, Rose tu jest. Otworzyłem aż usta ze zdziwienia. Wiedziałem, że nie mogę zmarnować tej szansy. Wyszedłem na taras i tak jak ona oparłem się o barierkę. Dziewczyna nawet mnie nie zauważyła, widać było, że myślami jest gdzieś daleko. Nie wiedziałem jak mam zacząć rozmowę, a jedyne co mi przyszło do głowy to:
-Masz ogień?- zapytałem. Dziewczyna nawet na mnie nie patrząc podała mi zapalniczkę. - Dzięki.- powiedziałem oddając dziewczynie jej własność. Wtedy ona odwróciła się.
-Zayn...- szepnęła patrząc w moje oczy.
-Rosie, tak bardzo za Tobą tęskniłem.- szepnąłem zagarniając ją w ramiona. Dziewczyna nie protestowała, tylko mocno się we mnie wtuliła.
-Ja też.- szepnęła odsuwając się.- Tak długa na Ciebie czekałam.- dodała patrząc na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
-Obiecuję Ci, to się już nigdy więcej nie powtórzy.- powiedziałem zbliżając jej twarz do mojej.
Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułem jej ciepły oddech na moim policzku. Przybliżyłem się jeszcze bardziej i położyłem jedną dłoń na jej policzku, a drugą oplotłem wokół jej chudziutkiego ciała tym samym przysuwając ją jeszcze bliżej. I zrobiłem to. Pocałowałem ją. Jej usta były takie cudowne. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze tym samym prosząc o wstęp. Dziewczyna powoli rozchyliła usta. Nasze języki tańczyły ze sobą taniec miłości. Ten pocałunek był obietnicą. Obietnicą tego, że jej już nigdy więcej nie zostawię. W oddali słyszeliśmy: 3, 2, 1, Nowy Rok! Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach.
-To było jednocześnie najlepsze zakończenie i rozpoczęcie roku jakie mogłem sobie tylko wymarzyć.- powiedziałem na co dziewczyna zaśmiała się wtulając się w mój tors.









środa, 31 grudnia 2014

Rocznica! ^^

Kochani! To już rok jak jesteście ze mną i chciałabym Wam bardzo serdecznie za to podziękować! Jesteście niesamowici, że wytrzymaliście wszystkie moje humorki i braki weny. Cieszę się, że jesteście ze mną. Dzięki Waszym opiniom i komentarzom dostaję dużą dawkę motywacji. Mam nadzieję, że kolejny rok też spędzimy razem. A z okazji Sylwestra chciałabym Wam wszystkim życzyć szampańskiej zabawy i wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku!
A przy okazji chciałabym bardzo, ale to bardzo serdecznie podziękować moim przyjaciółkom, które tak bardzo mnie wspierają w pisaniu. Kocham Was!
Kocham Was wszystkich! <3
P.S. Jutro dodam oneshot z okazji rocznicy, a teraz udanej zabawy i żebyście się zbyt nie opili! :D
                                                                                                  Klaudia ^^

czwartek, 25 grudnia 2014

ŻYCZENIA ^^

Moi Kochani! Z okazji tych cudownych Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam wszystkim życzyć dużo, miłości, szczęścia, zdrowia, cudownych prezentów, samych smacznych potraw oraz spełnienia wszystkich Waszych marzeń! A w nadchodzącym Nowym Roku samych powodzeń w życiu i również szczęścia! Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie! :* <3
                               
                                                                                          Klaudia Xx

środa, 5 listopada 2014

Rozdział dziesiąty/ Wielki powrót ^^

Krótkie Info!
Znów przepraszam, nie będę się tłumaczyć po to ja zawaliłam. A teraz łapcie dziesiąty rozdział! :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


   Czwartek, 4 Lipca 2013r.

~* Następny dzień *~
Obudziła mnie chęć wymiotów. Szybko wyparowałam z łóżka i pędem pobiegłam do łazienki.
Zwróciłam wszystko co wypiłam i zjadłam wczoraj. Wreszcie kiedy poczułam się zupełnie pusta odetchnęłam z ulgą. Przepłukałam usta zimną wodą i oparłam się rękami o umywalkę. Z pewnością mogłam stwierdzić, że zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam. Odepchnęłam się od umywalki i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam zachęcająco. Podkrążone oczy i rozmazany makijaż z wczoraj wcale nie dodawały mi uroku. Szybko zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Letnia woda orzeźwiła moje ciało i pobudziła krwiobieg. Dokładnie umyłam całe moje ciało i włosy, a następnie je spłukałam. Wyszłam spod prysznica i od razu opatuliłam ciało puchowym ręcznikiem. Następnie dokładnie się wytarłam i ruszyłam z powrotem do sypialni. Stanęłam przy szafie i wyciągnęłam z niej świeżą bieliznę i jakieś dresy, w które później się przebrałam. Podeszłam do drzwi balkonowych, aby jak codziennie zapalić, ale gdy zobaczyłam jaka pogoda jest na zewnątrz od razu zmieniłam zdanie. Na dworze lało jak z cebra. Do tego strasznie wiało. Jednak chęć zapalenia okazała się większa i wyszłam na balkon odpalając fajkę. Zaciągnęłam się dymem i od razu poczułam się lepiej. Papierosy od zawsze pomagały mi na kaca. Usiadłam na dywaniku bardzo blisko drzwi aby nie zmoknąć i rozkoszowałam się smakiem papierosa. Moją chwilę ukojenia przerwał dźwięk otwierania drzwi. Od razu spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jak Harry wychodzi na balkon. Przed moimi oczami momentalnie pojawił się obraz wczorajszego wieczoru psując mi tym samym humor. Spojrzał w moją stronę i jakby nigdy nic uśmiechnął się i pomachał mi. Na początku chciałam mu pokazać środkowy palec, ale po chwili zrozumiałam, że przecież znając życie on nie pamięta nic z wczoraj. Odwzajemniłam gest i kończąc papierosa wróciłam do środka. Postanowiłam, że nie mogę na niego naskakiwać tylko po prostu na spokojnie z nim porozmawiam.
Zeszłam na dół i od razu weszłam do kuchni. Chwyciłam butelkę wody i nalałam sobie szklankę. Wypiłam ją duszkiem jak dwie następne. Nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie, więc po prostu wyszłam i ruszyłam do salonu, gdzie ujrzałam coś co mnie zaskoczyło. Na kanapie i fotelach zasiadało One Direction. Widać było, że wszyscy mają kaca. Usiadłam na wolnym fotelu rzucając tylko krótkie ,,cześć”. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam wpatrywać się w telewizor.
-Klaudia?-usłyszałam głos Zayn'a.
Spojrzałam w jego stronę i kiwnęłam głową pytająco.
-Nie masz gdzieś tej Twojej mikstury?-zapytał.
-Nie mam, ale zaraz zrobię.
Wstałam z fotela i ruszyłam do kuchni. Zebrałam wszystkie składniki i dokładnie je zmiksowałam w blenderze. Wlałam miksturę do dzbanka i postawiłam go na tacy. Następnie postawiłam obok 10 szklanek. Zabrałam wszystko do salonu i postawiłam na stole. Każdy nalał sobie koktajlu i zaczął go pić. Usiadłam z powrotem na fotelu i sączyłam powoli świeżo przygotowany napój.
Opróżniłam szklankę do końca i znów poczułam jak zbiera mi się na wymioty. Pobiegłam szybko do łazienki i zaczęłam zwracać. Podobnie jak rano poczułam się lepiej kiedy stałam się zupełnie pusta. Podeszłam do umywalki i przepłukałam usta wodą. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić sobie jakieś ziółka na żołądek. Po chwili gorący płyn stał już przede mną. Zabrałam kubek w ręce i udałam się do salonu.
-Wszystko ok?-zapytała Weronika, gdy tylko przekroczyłam próg salonu.
-Tak, tylko trochę źle się czuję, ale zaraz mi przejdzie. Po prostu za dużo wypiłam.-odpowiedziałam. -Wybaczcie, ale pójdę się położyć.
Wszyscy tylko kiwnęli głowami, a ja wypiłam resztę ziółek i udałam się do sypialni.
Usiadłam na łóżku i zabrałam laptopa na kolana. W tym momencie zorientowałam się, że przez ten cały czas nie rozmawiałam z moją rodziną. Włączyłam laptopa i od razu weszłam na skype. Na szczęście Laura była dostępna, więc od razu wykonałam połączenie.
-Hej Młoda!-przywitałam się, gdy tylko twarz dziewczyny pojawiła się na ekranie.
-Hej Stara!-odpowiedziała z uśmiechem.
- Co tam?-zapytałam.
-W porządku, ale z Tobą chyba nie za bardzo.- powiedziała unosząc prawą brew.
-Wczoraj trochę zabalowałam z przyjaciółmi.- odpowiedziałam.
-Haha, kto by się chciał z Tobą zadawać?- zapytała kąśliwie.
-Dużo ludzi, Mała.-wytknęłam jej język.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilkanaście minut, dowiedziałam się, że wyjeżdżają całą rodziną na wakacje. Zakończyłyśmy rozmowę, a ja wyłączyłam laptopa i położyłam się do łóżka. Po chwili już odpływałam do krainy snów.
** Kilka godzin później **
Obudziłam się około 18.00. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się. Wstałam z łózka i od razu udałam się do łazienki. Musiałam wziąć prysznic. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki w poszukiwaniu czystych ubrań. Wybrałam taki zestaw. 




Zrobiłam makijaż i zeszłam na dół. Udałam się do kuchni, ponieważ zrobiłam się głodna. Zrobiłam sobie kilka kanapek i stawiając je na stole zobaczyłam zostawioną na nim karteczkę o treści: Jesteśmy u chłopaków obok. Wpadnij jak się wyśpisz. XxXx.
Jedząc kanapki zastanawiałam się czy chcę tam w ogóle iść. W końcu stwierdziłam, że nic mi nie szkodzi. Skończyłam jeść posiłek i wyszykowałam się do wyjścia. Ubrałam buty. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zabierając telefon, kilka drobnych, papierosy i zapalniczkę oraz klucze do domu wyszłam z niego. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam do domu sąsiadów. Stanęłam przed drzwiami i głośno odetchnęłam. Tylko czego do cholery ja się tak bałam?! Zaśmiałam się duchu i zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam zgrzyt zamka i po chwili w pojawił się nich roześmiany Lou, który gdy tylko mnie zobaczył roześmiał się jeszcze bardziej.
-Marcheweczko! -krzyknął i od razu złapał mnie w objęcia.
-Lou, dusisz.- powiedziałam cicho. Chłopak tylko się roześmiał i posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów, na co automatycznie na moich ustach zagościł banan. Chłopak bez pytania pociągnął mnie za rękę tym samym wprowadzając do przedpokoju. Muszę przyznać, że był cudowny. Beżowe ściany, na których wisiały różne zdjęcia w białych ramkach. Większość z nich przedstawiała chłopaków. Kolor ścian idealnie komponował się z meblami. Najbliżej wyjścia stała szafa na ubrania z ogromnym lustrem. Kilka małych szafek i wszystko udekorowane wazonami z kompozycjami kwiatowymi. Stałam w przedpokoju nawet nie zauważając, że Louis gdzieś zniknął. Potrząsnęłam głową i ściągnęłam buty. Weszłam do salonu, który urządzony był w podobny sposób. Nowocześnie, ale przytulnie. Przywitałam się z wszystkimi i usiadłam na kanapie obok Harry'ego. Chłopak delikatnie się do mnie przysunął. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Począwszy od tych błahych, a kończąc na bardzo poważnych. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nagle poczułam czyjś dotyk na mojej ręce. Harry delikatnie mnie dotknął. Spojrzałam na jego twarz, na której malował się strach i niepokój. Bał się czy nie odrzucę jego pieszczoty. Nie wiedziałam co zrobić. Odsunęłam delikatnie dłoń, ale na tyle by dalej nasze palce się stykały. Koło 19.00 włączyliśmy telewizję. Padło na jakiś kanał muzyczny, na którym właśnie emitowany był jakiś program plotkarski. Kobieta po trzydziestce zaczęła mówić:


Niedawno w życiu najsławniejszego boy banu na świecie, czyli One Direction pojawiły się trzy nowe kobiety, a wczoraj na imprezie ekipy 1D pojawiła się jeszcze jedna. Cztery młode kobiety świetnie się czują w towarzystwie chłopaków. Na wczorajszej imprezie tańczyły nawet na rurze! Widać było, że pomiędzy jedną z nich, a Harry'm iskrzy. Czy ta młoda, śliczna dziewczyna to kolejna zdobycz przystojniaka? A może to ona uwiodła jego? Jednak jedno jest pewne, że pomiędzy tą dwójką coś jest! Tylko co? O tym będziemy Was informować na bieżąco!

W tym momencie na ekranie pojawiły się nasze wspólne zdjęcia z ogniska, imprezy, w supermarkecie po prostu wszędzie! Wstałam i wydarłam się na cały regulator.
-Co do cholery?! Co to ma być?!- chłopcy podążyli moim śladem i też szybko wstali. Zaraz tuż obok mnie pojawił się Niall, który mocno mnie w siebie wtulił.
-Cii, spokojnie to tylko plotki. Mała uspokój się. - szeptał w moje włosy. Automatycznie cała moja złość gdzieś uleciała. Odsunęłam się od blondyna i spuściłam głowę w dół.
-Przepraszam za mój wybuch. - powiedziałam cicho.
-Nic się nie stało. - odpowiedział blondyn. - Twoja reakcja była zrozumiała.-dodał.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu. Blondyn odwzajemnił uśmiech i pociągnął mnie z powrotem na kanapę. A Harry? Harry nadal siedział na kanapie jak wryty. Jakoś go to nie ruszyło, a może nawet spodobało? Nie miałam pojęcia. Gotowało się we mnie. Zachowywał się tak jakby to było u niego na porządku dziennym. Podniosłam się powoli z kanapy i oznajmiłam.
-Idę zapalić. - wszyscy tylko skinęli głowami. Wyszłam na taras i odpaliłam papierosa. Usiadłam na drewnianym krześle i obserwowałam ulicę, przez którą co chwilę przejeżdżał jakiś samochód. Przymknęłam oczy i odrzuciłam głowę w tył starając się uspokoić swoje myśli. Przez głowę przewijały mi się scenariusze tego co teraz będzie. Wszyscy będą mogli widzieć co robię, z kim jestem. Cały świat pozna moje imię, nazwisko, nie będę już miała życia prywatnego. Nagle przez głowę przemknęła mi myśl: Może by to wszystko zostawić i gdzieś uciec? Potrząsnęłam głową odganiając od siebie tą myśl. Nie mogłam przecież zostawić najlepszych ludzi jakich udało mi się w życiu poznać. Jednak nie chciałam, żeby historia mojego życia była pożywieniem dla tych hien z plotkarskich magazynów, a pewne było, że prędzej czy później wszystko się wyda. Narkotyki, wszystkie imprezy, na których zbyt mocno zabalowałam i coś co udawało mi się ukryć przez tyle lat... Wszystko wyjdzie na jaw. Przecież dla nich nie będzie problemem to, żeby zapłacić komuś kilka tysięcy funtów, dolarów, euro czy złotych, aby później zbić fortunę na tych wszystkich historiach. Ale mam to gdzieś. Mam gdzieś ich wszystkich i to co o mnie napiszą lub powiedzą. Wzięłam głęboki oddech i wstałam z krzesła kierując się do drzwi tarasowych, kiedy nagle znikąd wyrósł przede mną Harry.
-Przestraszyłeś mnie.- wycedziłam zbyt szorstko.
-Przepraszam.- wykrztusił.- Zastanawiałem się, czy nie zechciałabyś pójść ze mną na spacer?-dodał spuszczając wzrok na swoje buty. No nie wierzę! Styles się boi. Zachichotałam pod nosem na co chłopak od razu podniósł wzrok. - Coś nie tak?- zapytał.
-Nie. Wszystko w porządku. Możemy się przejść.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Chodź.-pociągnął mnie za rękę w stronę ogrodu.
Przeszliśmy przez ogród tym samym obchodząc cały dom dookoła. Wyszliśmy z posesji i w milczeniu skierowaliśmy się w stronę pobliskiego parku. Chłopak chciał usiąść na ławce, ale ja pociągnęłam go za rękę do największego drzewa w całym parku. Usiedliśmy pod nim na zimnej trawie. W ciszy obserwowaliśmy zachód słońca. Wyciągnęłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Oparłam głowę o drzewo i delikatnie przymknęłam powieki delektując się cudownym smakiem mojego papierosa.
-Więc...-zaczęłam ochrypłym głosem.- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-Czy muszę chcieć z Tobą o czymś porozmawiać, aby iść na spacer?-zapytał patrząc gdzieś w dal. Zerknęłam na niego kątem oka, ale po chwili znów zatopiłam spojrzenie w otoczeniu przede mną.
-Chyba nie powiesz mi, że zaprosiłeś mnie na spacer tylko po to, aby oglądać ze mną zachód słońca?- prychnęłam ze śmiechem. Chłopak zachichotał pod nosem jak nie przymierzając jakaś rozemocjonowana nastolatka.
-Tak masz rację nie po to.-odrzekł z uśmiechem wwiercając we mnie swoje spojrzenie.
-Więc o czym chcesz pogadać?- zapytałam unosząc lewą brew.
-Jaka Ty jesteś niecierpliwa.- stwierdził kręcąc głową.
-Idiota.-skomentowałam za co dostałam kuksańca w bok.- Hej! Nie pozwalaj sobie Styles.- odkrzyknęłam ze śmiechem.
-No dobra już się nie denerwuj. A tak poza tym to chciałem porozmawiać o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło.- zaczął niepewnie. Przeczesał nerwowo swoje kasztanowe loki i ciągnął dalej. - Twoja reakcja na ten reportaż była zrozumiała. Na pewno nie chciałaś i dalej nie chcesz, aby ktoś mieszał się w Twoje życie. Mogę sobie wyobrazić jaki szok wtedy przeżyłaś i...- zatrzymał się na chwilę, ale zaraz znów zaczął mówić.- I chcę Cię za to przeprosić.- skończył spuszczając wzrok, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem.
-Ale za co TY mnie przepraszasz skoro NIC nie zrobiłeś?- zaakcentowałam te dwa słowa.
-Bo to wszystko przeze mnie.- wykrztusił.
-Nawet sobie tak nie żartuj.- podniosłam głos.- To nie Twoja wina, że te harpie ciągle szukają jakiejś sensacji, okej?- dokończyłam. Chłopak tylko pokiwał głową na co delikatnie się zaśmiałam.- I już nie rób takiej miny.- szturchnęłam go w bok.- A teraz choćbyś chciał to i tak Wam nie odpuszczę.- zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował.
Po tym jak sobie wszystko wyjaśniliśmy nasza rozmowa przebiegała miło i swobodnie. Śmialiśmy z siebie nawzajem. Kiedy zaczynało się powoli ściemniać zaczęliśmy się zbierać. Idąc przez alejkę między drzewami oświetloną latarniami przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Krzyknęłam ,,berek” klepiąc Harry'ego w ramię i zaczęłam uciekać. Chłopak zaczął mnie gonić między drzewami. Piszczałam jak mała dziewczynka. W końcu udało mu się mnie dogonić. Przyparł mnie do jednego z drzew i przyglądał mi się z przyspieszonym oddechem. Zagryzłam dolną wargę i położyłam rękę na jego torsie. Cholera, wyglądał tak idealnie. Kasztanowe loki delikatnie opadły mu na czoło. W półmroku widziałam jego zielone, błyszczące oczy. Mogłam poczuć jak szybko bije mu serce. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Był tak bardzo seksowny. Przymknęłam powieki i wyrównałam oddech. I co teraz? Mam go pocałować? On mnie pocałuje? Nie chciałam żeby to wydarzyło się tak szybko, ale powoli uświadamiałam sobie, że coś czuję do tego chłopaka. Wzięłam głęboki oddech i chciałam się ruszyć, ale nie potrafiłam. Chłopak zbliżył się do mnie i pocałował mnie w nos. Zaśmiałam się i puknęłam go w czoło.
-Jesteś głupi.- stwierdziłam.
-Ej!- krzyknął na co znów się zaśmiałam.- Idziemy.- dodał i znów pociągnął mnie za rękę.
Szliśmy w ciszy przez park. Harry nadal nie puścił mojej ręki. Mocny dreszcz targnął moim ciałem kiedy zawiał mocniejszy wiatr. Chłopak od razu to spostrzegł, szybko puścił moją dłoń i ściągnął bluzę ze swoich ramion. Opatulił mnie nią dokładnie, a sam zaczynał się trząść z zimna.
-Nie trzeba było. Weź ją.- zaprotestowałam ściągając bluzę z ramion.
-Zostaw ją sobie.- odpowiedział zatrzymując moje ręce.
-Ale przecież się trzęsiesz. - stwierdziłam.
-Ty też. - zaśmiał się na co mu zawtórowałam.
-Dziękuję.- dodałam na co Harry posłał mi śliczny uśmiech.
Szliśmy znów w ciszy przez oświetlone alejki, ale to nie była krępująca cisza. Było przyjemnie, spokojnie i miło. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się na naszej ulicy.
-To co idziesz jeszcze do nas?- zapytał Harry kiedy stanęliśmy przed furtką prowadzącą do domu chłopaków.
-Czemu nie.- odparłam wchodząc na podwórko.
W błyskawicznym tempie znaleźliśmy się w salonie i od razu posypały się śmieszne komentarze na temat naszego spaceru i tego co robiliśmy tak długo, bo prawie trzy godziny.
Siedzieliśmy w salonie oglądając jakieś głupawe programy w międzyczasie jedząc kanapki przygotowane przez Daddy'ego. Kiedy już miałyśmy się zbierać Lou wpadł na pomysł abyśmy zostały na noc. Spojrzałyśmy na niego jak na człowieka niespełna rozumu.
-Przecież my nawet nie mamy w czym spać.- powiedziałam.
-Możecie spać nago. Mi to nie będzie przeszkadzać! - wypalił Zayn na co rzuciłam w niego poduszką.
-Zboczeniec!- krzyknęłam na co wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
-Możemy u Was spać, ale najpierw pójdziemy po swoje rzeczy.- stwierdziła Weronika kierując swoją wypowiedź szczególnie do Zayn'a.
Chłopcy zaśmiali się, a my udałyśmy się do wyjścia. W błyskawicznym tempie znalazłam się w moim pokoju i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Wparowałam jeszcze prędko do łazienki i spakowałam kosmetyczkę. Zamknęłam torbę i zbiegłam na dół. Okazało się, że byłam pierwsza. Rzuciłam torbę w kąt i udałam się do kuchni. Nalałam soku do szklanki i wypiłam ją duszkiem. Po chwili usłyszałam kroki na schodach, więc udałam się do holu.
-Myślałam, że już nie zejdziecie!- powiedziałam zakładając ręce na piersi.
-A gdzie Ci się tak spieszy?- zachichotała Marzena.
-Yyyy..- zacięłam się.
-Daj jej spokój! Ona się się spieszy do Harry'ego.- odpowiedziała jej Ola.
-Ej! Nieprawda!- krzyknęłam.
-Tak, jasne.- dodał Mateusz.
-Dobra idziemy w końcu?- zapytałam wywracając teatralnie oczami.
-Haha, dobra już się tak nie denerwuj.- powiedziała Weronika.
Wyszliśmy z domu i po chwili znów staliśmy pod drzwiami chłopaków. Otworzył nam Liam i zaprosił do środka.
Usiedliśmy na kanapie, a w telewizji właśnie puszczano wiadomości. Prezenter mówił o tym, że gdzieś w Ameryce Południowej rozbrojono kolejny gang narkotykowy. Nagle mnie oświeciło. Przecież miałam porozmawiać z Harry'm o tym co się stało na imprezie. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka przygryzając dolną wargę. Nie mogłam go tak wprost przy wszystkich o to zapytać. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wystukałam na klawiaturze wiadomość. Po chwili dostałam odpowiedź. 


Wstałam z kanapy i podążyłam za Harry'm wychodzącym z salonu. Usłyszeliśmy za sobą gwizdy i śmiechy. Pokręciłam tylko głową z uśmiechem wchodząc po schodach na piętro. Weszliśmy do jego sypialni. Była wprost idealna. Dokładnie w jego stylu.
Chłopak usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam po turecku wpatrując się w twarz obróconego do mnie Harry'ego. I jak mam zacząć? Słuchaj, wiem, że bierzesz, bo sama też ćpam. To byłoby żałosne, a poza tym te śliczne zielone tęczówki wpatrzone we mnie wcale nie dodawały mi odwagi. Wypuściłam powietrze ze świstem i spojrzałam na towarzysza. Przygryzłam dolną wargę i zaczęłam niepewnie.
-Harry, posłuchaj może wydać Ci się to dziwnie i pewnie będziesz chciał zapytać skąd tyle wiem i w ogóle, ale nie przerywaj mi, tylko pozwól mi opowiedzieć całą tą historię póki jeszcze mam odwagę. - spojrzałam na chłopaka, ten tylko pokiwał głową, więc ciągnęłam dalej mój monolog.-Jak już wiesz mój ukochany Tomek, który wyciągnął mnie z wielu problemów wyjechał od razu po mojej osiemnaste. Nie potrafiłam się pozbierać i znów wrócili starzy przyjaciele i przyjaciółki. Mam na myśli alko, fajki, żyletki, narkotyki i tak dalej. Kolejny raz wylądowałam na samym dnie. Bywały kace, kiedy rzygałam dalej niż widziałam. Niewiele brakowało, a wylądowałabym na odwyku. Na szczęście Ola, Weronika i Marzena pomogły mi z tego jakoś wyjść, ale to i tak odbiło się na mojej psychice. Pewnie teraz zapytasz skąd wiedziałam, że wczoraj byłeś naćpany? Obserwując reakcje organizmu moje i moich znajomych po zażyciu narkotyków domyśliłam się, że coś wziąłeś. Sądzę nawet, że wiem co to było. Amfetamina. Zgadłam? - zapytałam patrząc Harry'emu w oczy.
-Tak, masz rację, ale to był pierwszy i zarazem ostatni raz. - odpowiedział ochrypłym, niepewnym tonem.
-No ja mam nadzieję.- uśmiechnęłam się. Chłopak starał się odwzajemnić gest, jednak nie wyszło mu to. - No już, nie przejmuj się tak. Chodź tu. - zaśmiałam się rozkładając ręce do uścisku.
Chłopak wtulił się we mnie jak w swojego ukochanego pluszaka i głośno odetchnął.
-Dziękuję.- odparł odsuwając się ode mnie.
-Za co?- zapytałam.
-Za to, że mi to powiedziałaś, że w ogóle Cię to interesuje.- odpowiedział.
-Oj Hazzuś. - zachichotałam czochrając jego loki. Chłopak zmarszczył nosek w geście niezadowolenia na co wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Idziemy na dół?- zapytałam.
-Posiedźmy tu jeszcze.- zamruczał.
-Dobra.- zaśmiałam się kładąc się na jego łóżku. Chłopak położył się obok mnie chichocząc pod nosem.
Leżeliśmy w ciszy wpatrując się w sufit. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Co?- zapytałam.- Mam coś na twarzy?
-Jesteś taka śliczna. - powiedział półszeptem odgarniając zbłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Dziękuję.- odpowiedziałam z uśmiechem. Czułam jak moje policzki przybierają kolor dorodnego pomidora.
Harry zaśmiał się wpatrując się we mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Coś podpowiedziało mi aby to przerwać.
-Idziemy już?- ugh, tak Klaudia jak zawsze potrafi popsuć każdy romantyczny moment.
Chłopak z wyraźnym zmieszaniem odpowiedział:
-Ymmm, tak jasne.
Zeszliśmy na dół. Wchodząc do salonu posypały się komentarze typu: Jak było? Nawet nie chciało mi się tego komentować, więc zaśmiałam się tylko siadając na kanapie.

Chłopcy postanowili na nas nie czekać i już dawno włączyli film. Padło na jakąś komedię, której tytułu nie znałam, ale i tak mnie śmieszyła. Oparłam się o oparcie kanapy i zaczęłam dokładnie analizować film. Po chwili poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe. W końcu było już grubo po północy. Uchyliłam powieki i zobaczyłam, że reszta już też powoli zasypia. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Po chwili wędrowałam już po krainie snów.

wtorek, 22 lipca 2014

Informacja

Skarby Moje Najukochańsze!
Z powodu zepsucia się mojego laptopa nie mogę dodać rozdziału, ponieważ jak to ja nie zapisałam go w edytorze na bloggerze, tylko w programie na laptopie. Tak, wiem głupia ja. Ale za to udało mi się coś naskrobać na starym komputerze i tak oto powstał nowy blog!
Zapraszam Was do czytania i komentowania, a co do Niekończącej się Historii mam nadzieję, że wytrzymacie do piątku, bo wtedy mój laptop ma wrócić. :)
Trzymajcie się i do napisania! <3
Tutaj macie link do nowego bloga:
http://so-beybe-by-mine-tonight.blogspot.com/

środa, 28 maja 2014

Rozdział dziewiąty

HEJ KOCHANI! MAMY NOWY ROZDZIAŁ! ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA! :) ZA WSZYSTKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM. ENJOY! :) 
-----------------------------------------------------------------------------------------------
  Zgasiłam papierosa i prędko zbiegłam na dół. Już od schodów dało się usłyszeć śmiechy moich przyjaciół. Dotarłam prędko na dół i krzyknęłam.
-Heeej!- rzuciłam wesoło i wskoczyłam w objęcia Marzenie.
-Tak strasznie się za Tobą stęskniłam. - powiedziała przyciskając mnie mocniej do swojej klatki piersiowej.
Nim zdążyłam coś powiedzieć usłyszałam smutny głos Mateusza.
-A ja?- zapytał robiąc smutną minkę.
-Och, chodź tu.- powiedziałam i rozłożyłam ramiona.
Po czułym przywitaniu zaprosiłam wszystkich do salonu, a sama udałam się do kuchni, aby odgrzać resztę pizzy.
Zajadaliśmy się posiłkiem słuchając opowieści Marzeny i Mateusza.
Około 16.00 wszyscy udali się do swoich sypialni aby zacząć się przygotowywać do imprezy.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Niewyspana, lekko skacowana, trochę zmęczona i nawet odrobinę przybita to taki krótki opis mojego stanu. Niby wszystko układało się świetnie, początek naszego nowego życia w Londynie zaczął się wprost idealnie, jednak to wszystko chyba toczy się zbyt szybko. Jestem tu dopiero kilka dni, a już wplątałam się w kilka poważnych spraw. Poznanie tej zwariowanej piątki, a do tego ta sprawa z Harry'm niby to coś pięknego, ale jednak przysparza problemów. Takie rozmyślania sprawiły że moje powieki powoli opadały. Postanowiłam się chwilę zdrzemnąć. Nastawiłam budzik w telefonie na godzinę 17.00. Nawet się nie przebierając zasnęłam.
Obudził mnie głośny dźwięk mojego budzika. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni. Postanowiłam uprzedzić resztę, że zostały nam tylko trzy godziny do imprezy. Najpierw udałam się do pokoju Marzeny i Mateusza, ale gdy stojąc przy drzwiach usłyszałam ,,Kocham Cię Misiu” odpuściłam sobie. Powędrowałam, więc dalej do pokoju Oli, ale i tym razem nie weszłam do środka słysząc radosne odgłosy rozmowy Oli z Dawidem przez skype.
Miałam nadzieję, że chociaż z Weroniką uda mi się pogadać, ale gdy usłyszałam, że śpiewa coś o miłości  znowu zrezygnowałam. Warknęłam i przeklęłam w myślach. ,, Pieprzona miłość! Wszędzie!” mruknęłam wkurzona i udałam się do siebie. Całą drogę do swojej sypialni przebyłam przeklinając miłość i jakiekolwiek uczucia. Wróciłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi z hukiem.
W takiej atmosferze to ja do wieczora nie wytrzymam-pomyślałam wchodząc do łazienki. Odkręciłam kurek i nalałam sobie pełną wannę wody. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do wody. Chciałam się chociaż trochę odprężyć. Moja głowa pulsowała z bólu i złości. Powoli przestawałam dawać sobie radę. W moim umyśle odbijała się tylko jedna myśl, a mianowicie taka, że jestem beznadziejna. Tak, dokładnie. Nic dodać, nic ująć. Kompletnie beznadziejna. Z coraz większą pewnością uświadamiałam sobie, że moje dalsze jestestwo na tej planecie jest bezcelowe. Potrafię tylko ranić, nic więcej. Nie umiem okazywać żadnych, nawet najprostszych uczuć. Kiedy czuję, że mogę coś do kogoś poczuć wycofuję się, oddalam i stwarzam ogromny mur, który odgradza mnie od tego całego świata. Staję się wyrachowaną, zimną, perfidną suką bez żadnych dążeń, marzeń, aspiracji. Potrafię tylko zadawać ból i ranić, zabijać czyjeś marzenia i pragnienia, miażdżyć całą czyjąś egzystencję. Jestem nikim! Nie umiem  kochać.
Moje autodestrukcyjne myśli przerwał dreszcz, który przeszył moje ciało. Był spowodowany tym, że woda dawno już wystygła. Zmarznięta dokończyłam mycie ciała i włosów. Wyszłam z wanny i od razu szczelnie opatuliłam się puchowym ręcznikiem. Wytarłam dokładnie ciało i wysuszyłam włosy. Gdy wyszłam z łazienki zegar wskazywał godzinę 18.00. Stwierdziłam, że czas zacząć się szykować. Wybrałam strój, zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy.


Okazało się, że zajęło mi to zaledwie nie całą godzinę. Zeszłam więc na dół, gdzie jak się okazało czekała już na mnie cała czwórka. Wszyscy byli gotowi.

Mateusz miał na sobie modny top i czarne rurki. Do tego nike za kostki. Wyglądał niby zwyczajnie, a jednak bardzo seksowanie.
Dziewczyny jak zwykle prezentowały się świetnie.
Ola:

Weronika:

Marzena:

Skomplementowałam stroje moich towarzyszy i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. W telewizji puszczali powtórkę jakiejś opery mydlanej. Znudzona zaczęłam się bawić frędzlami poduszki leżącej na kanapie. Około 19.30 moje znudzenie sięgnęło zenitu. Sięgnęłam po wcześniej zapakowaną torebkę i wyjęłam z niej papierosy oraz zapalniczkę. Miałam już wychodzić na taras, gdy usłyszałam za sobą głos.
-Poczekaj, idę z Tobą.
Wraz z moją towarzyszką wyszłyśmy na taras. Dziewczyna usiadła na ławce, a ja stanęłam przy barierce odpalając papierosa. Panowała między nami dziwna cisza. Czułam, że coś jest nie tak.
W końcu postanowiłam się odezwać.
-Coś się stało?
-Dlaczego trzasnęłaś drzwiami?
-Kiedy?-zapytałam.
-Nie pamiętam kiedy dokładnie. Wiem, że wchodziłaś do swojego pokoju.
-Marzena... W sumie ciężko jest powiedzieć kiedy setki emocji zlały się w jedno. Czasami już nie wytrzymuję tego wszystkiego. Jest ciężko, boli mnie to.
-Co? Wytłumacz mi! Daj sobie pomóc. Błagam...-szepnęła błagalnym tonem składając dłonie jak do modlitwy.
-Ja...-nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
Posłałam dziewczynie przepraszające spojrzenie i zagasiłam papierosa. Wspólnie wyszłyśmy do salonu, gdzie wszyscy się już zbierali. Zabrałam torebkę po drodze wkładając do niej papierosy. Gdy wszyscy wyszli zamknęłam dom na klucz. Teraz byliśmy gotowi. Okazało się, że dostaliśmy ochroniarzy, więc jechaliśmy dwoma busami. Ja trafiłam do busa z chłopakami, a moi przyjaciele jechali osobno.
Droga zajęła nam dość dużo czasu, ponieważ o tej porze na drodze były straszne korki. Gdy w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce od razu dało się usłyszeć głośną muzykę. Wysiedliśmy z busów i udaliśmy się od razu na przód kolejki. Wielu ludzi krzyczało, że tak nie powinno być i to strasznie chamskie. Przewróciłam tylko oczami i ruszyłam do moich towarzyszy. Weszliśmy do klubu bez większych problemów i od razu zajęliśmy miejsce w loży vip'owskiej. Przy stoliku siedziały trzy śliczne dziewczyny. Były to wybranki Zayn'a , Lou i Liam'a. Podeszłam bliżej i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, jestem Klaudia.- powiedziałam i wyciągnęłam rękę do Perri.
-Miło mi, Perrie.-odpowiedziała ściskając moją dłoń.
-Sophie.-powiedziała kolejna witając się ze mną.
-Eleanour. Miło Was w końcu poznać.-dodała.
-Mi Was też.
Później, gdy już się poznaliśmy Lou poszedł do baru i zamówił kolejkę shotów. Po wypiciu wszyscy udaliśmy się na parkiet.



Na parkiecie tańczyło mnóstwo osób z otoczenia chłopaków, więc szybko się z nimi wymieszaliśmy. Zaczęłam się poruszać w rytm muzyki. Coraz to seksowniejsze ruchy sprawiały, że coraz więcej ludzi mnie obserwowało. Razem z Marzeną, Olą i Weroniką postanowiłyśmy pokazać jak się tańczy w Polsce. Zrobiłyśmy wielkie kółko a my byłyśmy w środku. Ocierałyśmy się o siebie i schodziłyśmy na dół. Widziałyśmy jak większość facetów gapi się na nas, ale nie przeszkadzało nam to wcale, w końcu przyszłyśmy się tu bawić. Wpadłyśmy na pomyśl, aby naśladować ruchy Miley z teledysku. Nie chwaląc się wychodziło nam to świetnie. Z każdym kolejnym krokiem na parkiecie stawałyśmy się pewniejsze siebie. To było coś dla nas. Tak samo jak w Polsce rozkręcałyśmy imprezę. Jedynym utrudnieniem okazały się sukienki, a poza tym szło nam dość dobrze. Gdy piosenka się skończyła usiedliśmy z powrotem do naszego stolika. Spędziliśmy dość sporo czasu na rozmowach i piciu przeróżnych trunków. W końcu, gdy byliśmy już dość podpici padło pytanie:
-Dziewczyny skoro tak dobrze tańczycie to może zatańczycie nam coś na rurze?-zapytał Lou.
My spojrzałyśmy na siebie i stwierdziłyśmy zgodnie, że skoro mamy się bawić to czemu nie.
-Zgoda.-odparłyśmy chórem.
Cudem udało  nam się dotrzeć do Dj'a. Poprosiłyśmy go o jakąś fajną piosenkę i zapowiedzieć.
Gdy znalazłyśmy się na podeście z rurami dałam mu znak ręką, aby zaczynał.
        *UWAGA! UWAGA! Trzy piękne panie postanowiły się sprawdzić w tańcu na rurze, a            jednocześnie wygrać zakład! Nagrodźmy je wielkimi brawami! *



I się zaczęło. Najpierw trochę nieśmiało, a później się rozkręciłyśmy. Aroganckie miny i seksowne ruchy. Kilka shake'ów i twerkowanie. Musiałyśmy wyglądać komicznie niezbyt udolnie naśladując popularne kroki taneczne.
Podczas popisu spojrzałam na Harry'ego. Uśmiechał się... Uśmiechał się do mnie  ukazując przy tym te swoje cudowne dołeczki. Kolejny raz pokazał, że nawet w dość niecodziennej sytuacji może być uroczy jak mały chłopiec. Jednocześnie dało się zauważyć, że podoba mu się to co robię i to nawet bardzo. Uśmiechnęłam się chytrze i wróciłam do tańca.
W końcu, gdy piosenka się skończyła zeszłyśmy z podestów. Zostałyśmy nagrodzone gromkimi brawami i gwiazdami. Harry stał oparty o bar i uśmiechał się. Gdy mnie zauważył przygryzł wargę i oblizując ją ruszył w moją stronę.

-No, muszę przyznać, że byłaś świetna.
-Dziękuję.- powiedziałam delikatnie się rumieniąc.
-To słodkie.-stwierdził.
-Co?-wytrzeszczyłam oczy.
-To jak się rumienisz.
-Co? Ja się nie rumienię.
-Och, daj spokój. Zatańczymy?
-Jasne.
I tak oto wspólnie ruszyliśmy na parkiet. Przetańczyliśmy razem kilka piosenek, a później wróciliśmy do stolika. Wspólnie zresztą wypiliśmy znowu po kilka drinków i wróciliśmy na parkiet. Około 1.00 wszyscy byli już nieźle podpici, a ja chyba byłam jedną z tych najbardziej pijanych. W przypływie odwagi, co gdybym była trzeźwa na pewno by się nie zdarzyło postanowiłam porozmawiać z Harry'm jednak nigdzie nie potrafiłam go znaleźć. W końcu wyszłam na świeże powietrze i zobaczyłam go siedzącego na barierce. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak. Niby wyglądał normalnie, ale coś w jego zachowaniu mi nie pasowało nawet, gdyby był bardzo pijany tak raczej by się nie zachowywał. Ledwo opierał się o barierkę i patrzył w niebo co chwilę machając w górę.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Ten odskoczył jak poparzony i wrzasnął.
-Nie dotykaj mnie!
Nie powiem przestraszyłam się, nawet bardzo.
-Co się stało?-zapytałam spokojnie.
-Nic! Zostaw mnie, rozumiesz!-znowu krzyk.-Daj mi spokój!
Nie odpowiedziałam nic tylko chwyciłam go mocno za ramiona tak aby nie mógł się wyrwać i spojrzałam mu w oczy. Tak jak podejrzewałam.
-Brałeś coś?!-wydarłam się. '
-Nie Twoja sprawa.-warknął i obrócił się do mnie plecami.
-Nie okłamuj mnie do cholery!
-Co Ty o tym wszystkim możesz o tym wiedzieć?! Dziewczynka z dobrego domu, która nie zna  prawdziwego życia.-prychnął.
-Co masz na myśli? Dragi? Jesteś śmieszny! Brałam przez prawie półtora roku. To Ty nic nie wiesz o prawdziwym życiu! Pieprzona gwiazdka! ,,Jestem członkiem One Direction i wszyscy muszą mi współczuć!”-próbowałam naśladować jego głos.-Gówno wiesz o życiu!
Nic nie odpowiedział po prostu stał jak wryty. Milczał. Jego ciało nie drgnęło  nawet o milimetr. W dalszym ciągu się nie odzywał. Nie miałam siły tam dłużej stać. Przeklęłam pod nosem i wróciłam do klubu. Od razu udałam się do baru.
-Podwójną whisky z lodem poproszę.-powiedziałam do barmana.
-Robi się.-odpowiedział.
Po chwili stała przede mną szklanka z trunkiem. Siedziałam chwilę obracając ją w ręce aż w końcu wypiłam całą zawartość lekko się przy tym krzywiąc. Byłam zdenerwowana, ale i przybita. Zabolało mnie to co powiedział, nawet bardzo. Poprosiłam o kolejną whiskey i wypiłam ją duszkiem. Gdy jestem zdenerwowana nawet nie czuję tych procentów w moim ciele. Siedziałam dłuższą chwilę przy barze opróżniając już piątą szklankę whiskey. Było mi smutno. Wśród tego całego tłumu, blichtru i hałasu znów poczułam się samotna. Jak dobrze było mi znane to uczucie. Oparłam głowę na dłoni i powoli moje powieki stawały się coraz cięższe. Nawet nie zauważyłam, że ktoś usiadł obok mnie.
-Można?
Odwróciłam się w prawo i zobaczyłam przystojnego chłopaka.

-Jasne.
-David.-wyciągnął rękę w moją stronę.
-Klaudia. Miło mi.
-Mnie również.
-Dlaczego tak piękna dziewczyna siedzi tutaj sama?-zapytał nagle.
-Długa historia, wybacz, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać.-odpowiedziałam.
-Jasne, rozumiem.-uśmiechnął się.
-To zdrowie.-powiedziałam unosząc resztę trunku znajdującego się w mojej szklance. Wypiłam do dna i odstawiłam szklankę na blat.
-Przepraszam wiesz może która godzina?-zagadnęłam chłopaka.
-Dochodzi 3.00.-odparł.
-W takim razie będę się zbierać.-uśmiechnęłam się.
Uregulowałam rachunek w barze i już miałam się zbierać, gdy usłyszałam głos chłopaka.
-Zaczekaj, zobaczymy się jeszcze kiedyś?-zapytał z nadzieją w głosie.
-Kiedyś na pewno.
-A tak poważnie?-zapytał.
-A tak poważnie to mój numer. Odezwij się.-uśmiechnęłam się i wręczyłam chłopakowi karteczkę z zapisanymi cyferkami. -Cześć.
-Do zobaczenia.-podkreślił i odwzajemnił uśmiech.
Ostatni raz spojrzałam w jego stronę i udałam się do naszej loży. Wszyscy siedzieli przy stoliku. Przejechałam wzrokiem po nich i dostrzegłam sylwetkę, na której widok ciśnienie mi się podniosło.
Wielmożny Pan Styles siedział na kanapie i żywo rozmawiał o czymś z resztą towarzystwa. Usiadłam obok Weroniki, która od razu na mnie spojrzała. Obdarzyłam ją wymuszonym uśmiechem i szybko przeniosłam wzrok na stół.
-Wszyscy są?-zapytał jeden z ochroniarzy, a my tylko przytaknęliśmy.- To co?Chyba się zbieramy po trzeciej już.
-Masz rację, jedziemy.-poparł go Liam.
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i razem z moimi towarzyszami ruszyłam do busów. Tym razem udało mi się trafić do busa z dziewczynami i Mateuszem. Rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu i oparłam głowę o szybę. Bezwiednie jedna łza spłynęła po moim policzku, gdy tylko przypomniałam sobie jak potraktował mnie Harry. Szybko ją otarłam i odetchnęłam głęboko. Tym razem droga minęła nam zaskakująco szybko. Już po chwili wysiadaliśmy z busa. Grzecznie podziękowałam kierowcy i pożegnałam się z nim krótkim ,,do widzenia”. Chwiejnym krokiem podeszłam do moich przyjaciół i otworzyłam drzwi do domu. Wszyscy weszli do środka, a ja od razu zamknęłam je szczelnie od wewnątrz na klucz. Weszłam do kuchni nalałam sobie szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. Pożegnałam się z resztą domowników krótkim ,,dobranoc”. Weszłam na górę i od razu udałam się do mojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do łazienki. Rozebrałam się, a następnie wskoczyłam pod prysznic. Teraz emocje puściły już na maxa. Rozpłakałam się. Stałam pod strumieniem ciepłej wody i krztusiłam się od płaczu. Nie miałam siły już walczyć z tym wszystkim.
Umyłam dokładnie całe ciało i włosy po czym wyszłam spod prysznica. Wytarłam się, a następnie ubrałam piżamę. Stałam przed lustrem, patrzyłam na swoje odbicie i miałam ochotę je rozbić. Otworzyłam jedną z szufladek i wyciągnęłam tak dobrze znane mi narzędzie... Lecz czy naprawdę tego chciałam? Chciałam się pociąć? Gdzieś w głowie słyszałam głos, który mówił: ,, Potnij się i poczuj to ukojenie i tak nikt nie zauważy!” Jednak nie zrobiłam tego. Schowałam żyletkę z powrotem do szuflady i wyszłam z łazienki. Od razu wskoczyłam do łóżka i przymknęłam powieki. Jedna łza spłynęła po moim  policzku, a później już nie pamiętam. Zasnęłam.

piątek, 2 maja 2014

Rozdział ósmy

NA POCZĄTKU CHCĘ BARDZO PRZEPROSIĆ ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ. NIE BĘDĘ USPRAWIEDLIWIAĆ MOJEJ BARDZO DŁUGIEJ NIEOBECNOŚCI, ALE POWIEM TYLKO TYLE, MIAŁAM WIELE PROBLEMÓW. JESZCZE RAZ WAS BARDZO PRZEPRASZAM I TERAZ ZABIERAM SIĘ OSTRO DO ROBOTY! PRZESYŁAM WAM NOWY ROZDZIAŁ I ZABIERAM SIĘ ZA NADRABIANIE WSZYSTKICH ZALEGŁOŚCI. :)
ENJOY!
------------------------------------------------------------------------------------------


-Ja...-nie zdążyłam dokończyć, ponieważ ktoś mi przerwał. Doskonale znałam ten ochrypły, magnetyzujący głos.

-Dajcie spokój, wszyscy jesteśmy pijani...-dokończył Harry. Posmutniałam. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że jego wcale to nie interesuje, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.

-Zróbmy coś innego, bo ta gra z Wami nie wróży nic dobrego.-zaśmiała się Weronika w ten pijacki sposób upijając kolejny łyk piwa malinowego.

-Zgadzam się.-dodałam z uśmiechem.

-Tylko co?-zapytał Zayn na co ja tylko wzruszyłam ramionami.

-Dansimy!!!- wydarła się nagle Ola podnosząc w górę opróżnioną już butelkę po piwie o mało co nie spadając z ławki. Nie mogłam powstrzymać ataku śmiechu.

-Co robimy?!- zapytał Liam z bardzo zdezorientowaną miną. No tak, bardzo dziwne słowo i do tego wypowiedziane pijackim bełkotem na pewno było nie zrozumiałe.

-Yyy to znaczy tańczymy... Znaczy chyba.- wyjaśniłam niepewnie.

-W takim razie spoko.- dodał Niall. Zgłosiliśmy muzykę i już po chwili zaczynaliśmy taniec. Na początku w kółeczku, a potem w parach. Na początku tańczyłam z Louis'em. Później ze wszystkimi po kolei. Świetnie się bawiłam. Po około godzinie tańczenia zmęczeni rozsiedliśmy się znów na ławkach i krzesłach. Czułam jak procenty w mojej głowie buzują i jest ich coraz więcej. Tańczyłam przecież ciągle popijając jakiś alkohol, ale o dziwo czułam się dobrze. Alkohol w moim organizmie sprawiał mi wielką przyjemność. Nagle naszła mnie wielka ochota na papierosa. Sięgnęłam po paczkę fajek leżącą na stoliku, wyjęłam jednego i odpaliłam go. Zaciągałam się papierosem raz po raz wypuszczając dym ustami lub nosem tworząc kółeczka. Z tego co pamiętam chłopakom zawsze takie moje popisy imponowały. Sądzili, że to takie niegrzeczne. W końcu odwróciłam się do Harry'ego, który bacznie przyglądał się moim poczynaniom. Zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam dym zgrabnie z ust wprost w twarz chłopaka. Nie spodobało mu się to najwidoczniej, bo zakaszlał i spojrzał na mnie wrogo na co ja tylko wzruszyłam ramionami pięknie się uśmiechając. Po chwili jednak odwzajemnił gest. Odwróciłam wzrok. Po tym jak uciął moją wypowiedź nie miałam jakiejś większej ochoty na rozmowy z nim. W sumie sama nie wiem dlaczego, przecież nic do niego nie czułam. Tak mi się wydawało... To tylko alkohol- powtarzałam sobie w myślach ostatni raz zaciągając się nikotyną. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam go do popielniczki. Rozsiadłam się wygodniej na wiklinowym krześle przysłuchując się ożywionej rozmowie mojej towarzyszy. Nie za bardzo wiedziałam na jaki temat toczy się rozmowa, ponieważ dopiero co się do niej włączyłam. Postanowiłam się po prostu bardziej wsłuchać, aby wyłapać sens konwersacji. Nagle poczułam ciepłą dłoń na moim udzie. Spojrzałam na rękę, która delikatnie gładziła moje jeansy. Następnie na jej właściciela, którym oczywiście był Harry. Ścisnęłam mocno jego rękę wbijając w skórę paznokcie na co usłyszałam ciche syknięcie z bólu. Uśmiechnęłam się chamsko w jego stronę strzepując dłoń z mojego uda. W tym momencie byłam strasznie sadystyczna, ale według mojego pijanego mózgu należało mu się. Spojrzał na mnie przygryzając swoją dolną wargę i delikatnie ją oblizując. Tryb podrywacz się włączył- pomyślałam i wywróciłam oczami odwracając wzrok. Przez chwilę znów przysłuchiwałam się rozmowie reszty, ale po chwili znów poczułam ciepłą dłoń tylko, że tym razem na mojej dłoni. Nie zareagowałam. Nagle poczułam ciepły oddech na mojej szyi.

-Pójdziemy na spacer?-zapytał tym swoim cudownym głosem wprost do mojego ucha jakby chciał aby to była nasza wielka tajemnica. Poczułam cudny zapach jego perfum wymieszany z zapachem alkoholu. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. NIE! STOP! Ogarnij się, co się z tobą dzieje?-zapytałam sama siebie w duchu. Przełknęłam głośno ślinę i równie cicho odpowiedziałam wprost w jego ucho.

-A po co?- zapytałam delikatnie przygryzając płatek jego ucha. Sama nie wiem co mnie napadło. Dobrze wiedziałam, że będę tego żałować.

-Żeby porozmawiać...-wyszeptał prawie niesłyszalnie omiatając moją szyję swoim ciepłym oddechem.

-Więc chodźmy.-odpowiedziałam patrząc krótko w jego oczy, w których błysnęły iskierki szczęścia.

Zabrałam do kieszeni spodni papierosy i telefon. Oznajmiliśmy reszcie, że idziemy na spacer i pomaszerowaliśmy w kierunku ulicy. Przez kilka minut panowała cisza, ale nie była to krępująca cisza. Szłam z podniesioną głową obserwując rozgwieżdżone niebo i wdychając zapach lata. Kochałam ten zapach. Zapach gorącego dnia i upojnej nocy, zapach wakacji przesiąkniętych alkoholem, imprezami i wakacyjnymi miłościami. Zapach wszystkich kwitnących kwiatów i drzew. Zapach wolności... Tak to zdecydowanie był dla mnie zapach wolności i dobrego czasu, który właśnie się rozpoczynał. Szliśmy już tak dobre 10 minut, jednak żadne z nas jeszcze się nie odezwało. Postanowiłam zacząć rozmowę, jednak najpierw odpaliłam papierosa. Zawsze, gdy piłam paliłam dużo więcej. Wypuściłam dym ustami patrząc jak rozchodzi się w powietrzu. Przełknęłam ślinę i niepewnie zapytałam.

-Więc o czym chciałeś porozmawiać?

-Dlaczego taka jesteś?- zapytał nagle po krótkiej chwili ciszy, a ja spojrzałam na niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

-Jaka?-zapytałam.

-Dlaczego kiedy ja robię krok w przód ty cofasz się dwa kroki do tyłu? Dlaczego jak już ty robisz chociaż pół kroku do przodu, a ja chcę iść dalej zwyczajnie mnie odtrącasz? Dlaczego, gdy myślę, że wszystko stracone ty zaczynasz budować wszystko od początku, a gdy myślę, że jest dobrze ty wszystko rujnujesz?- zapytał, a ja w tym czasie wyrzuciłam za siebie niedopałek. Doskonale wiedziałam o czym mówi.

-Harry... Tacy jak ja... Ja... Ja się nie przywiązuję... Nie chcę znowu być zraniona...- wyszeptałam ocierając łzę z kącika oka. Harry przystanął i obrócił mnie w swoją stronę chwytając delikatnie za ramiona. Otarł moje łzy i wyszeptał.

-Przepraszam... Ja nie chciałem... To nie powinno tak wyglądać...- odparł.

-Nic się nie stało.-uśmiechnęłam się delikatnie do loczka. Chłopak wyglądał na zatroskanego, więc wyciągnęłam ręce i poniosłam kąciki jego ust wyciągając w uśmiech. Puściłam jego usta, jednak uśmiech pozostał na jego twarzy.

-Wybacz jeśli tak to wszystko odebrałeś.- odpowiedziałam cicho. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi tylko zostałam przyciśnięta do torsu chłopaka. Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Były po prostu idealne. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

-Wracamy?- zaproponowałam, bo robiło się chłodno.

-Tak, wracajmy.- odpowiedział z uśmiechem.

Droga powrotna minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Zmieniliśmy temat i rozmowa toczyła się nam bardzo miło. Teraz po tym wszystkim już kompletnie nie wiedziałam co jest między nami. Czy to tylko przyjaźń, a może coś więcej? Nie miałam zielonego pojęcia.

Przez ten spacer czułam jakby cały alkohol ze mnie uleciał. W zasadzie to bardzo dobrze. Przynajmniej nie będę miała jutro kaca.

Wróciliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się do ogrodu. Wszyscy oprócz Liama byli na półprzytomni. Zayn spał pod drzewem. Ola i Weronika śpiewały coś siedząc na trawie. Louis i Niall turlali się po trawie śmiejąc się. Ogólnie wyglądało jak w Zoo. Tylko Liam siedział spokojnie przy ognisku piekąc kiełbaskę. Kiedy tylko nas zobaczył promiennie się uśmiechnął. Było dopiero po 1.00, a oni już tak zdążyli się wstawić.

-Jak dobrze, że jesteście. Pomożecie mi ogarnąć to zoo.-zaśmiał się.

-Skoro tak.- wzruszyłam ramionami i zaczęliśmy wciągać wszystkich do ich sypialni.

Nie było to łatwym zadaniem, ponieważ każdy z nich twierdził, że jest jeszcze trzeźwy i, że może się dalej bawić. Bardzo ciężko było ich wtaszczyć na górę, ale w końcu nam się udało.

Wyszliśmy znowu do ogrodu, aby jeszcze trochę posiedzieć we trójkę. Na dworze było bardzo przyjemnie. Od basenu bił delikatny chłód, co powodowało, że chwilami czułam się tak jak nad morzem. Delikatny wiatr był moją morską bryzą, a basen moją morską otchłanią. Wiem, że może się to wydać trochę dziwne, ale bardzo tęskniłam za morzem i ostatnio bardzo wiele rzeczy i wydarzeń mi je przypominało. Usiadłam wygodnie ma krześle rozkoszując się tą chwilą. W rękach dzierżyłam kubek z gorącą herbatą niedawno zrobioną przez Liama, który delikatnie ogrzewał moje dłonie. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie. Mówiąc takie mam na myśli spędzone z przyjaciółmi , przy muzyce i dobrej zabawie. Moje rozmyślania przerwał głos Liama.

-Jesteście świetne, wiesz?- zapytał z uśmiechem.

-Haha, dziękuję. Miło mi.-na moją twarz wkradły się dwa rumieńce.

-Potwierdzam zdanie mojego przyjaciela.- dodał Harry z tym swoim idealnym uśmiechem.

W tym momencie nie liczyło się nic innego. Tylko jego cudowne oczy, piękne malinowe usta i ten uśmiech... Byłam jak w transie. Sama się kolejny raz na tym przyłapałam. Potrząsnęłam głową i prędko odwróciłam wzrok na Liama.

-Co będziecie robić w te wakacje?-zapytałam nagle i po chwili zdałam sobie sprawę, że to pytanie mogło być zbyt ciekawskie, ale Liam spokojnie na nie odpowiedział.

-Mamy wolne!- odpowiedział mi uradowany. Zaśmiałam się pogodnie w odpowiedzi.

-A wy?-zapytał Harry.

-Najprawdopodobniej będziemy szukać pracy.- stwierdziłam bez większego zachwytu tym zadaniem. Wiedziałam, że będzie bardzo trudno. Dopiero co skończyłyśmy szkołę i nie mamy zbyt dużego doświadczenia. Oczywiście zrobiłyśmy kilka sesji zdjęciowych w trakcie nauki w technikum jak i zaraz po jego zakończeniu. Wszystkie mamy za sobą kilka kursów zawodowych, ale to przecież to tylko kursy, nic wielkiego. Postanowiłam się tym teraz nie zadręczać i wróciłam do rozmowy z chłopakami. Opowiadali mi o trasie i jak to jest być zespołem. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy z życia tych pięciu wariatów. Fajnie było tego wszystkiego słuchać. Opowiedzieli mi chyba o wszystkim. Głupie wpadki podczas jakiegoś wywiadu, dziwne pytania dziennikarzy, spotkania z fanami i ich wygłupy.

Gdyby ktoś jeszcze tydzień temu powiedział mi, że ich poznam i będę się z nimi tak świetnie dogadywać wyśmiałabym go i powiedziała, że powinien sobie zbadać głowę. A teraz o wpół do trzeciej w nocy 3/5 tego zespołu śpi w moim domu, a 2/5 ze mną rozmawia. Dla mnie to jest po prostu niesamowite. Nigdy nie byłam ich wielką fanką. Zawsze wydawali mi się tacy sztuczni, wykreowani. A teraz wiem, że są prawdziwi, cholernie prawdziwi. Sława nie uderzyła im do głowy. Są sobą. Zachowują się jak normalni ludzie, czują i cierpią, jak my wszyscy bez wyjątku. Pomimo tego wszystkiego co ich spotkało, wielkiej sławy nie zmienili się. I to właśnie czyni ich wyjątkowymi. Znamy się raptem kilka dni, a wydaje mi się jak bym znała ich od urodzenia. Od momentu pojawienia się ich w moim życiu, stosunkowo bardzo niedawno wszystko się zmieniło. Nie zamykam się w sobie, nie tnę się, pokazuję swoje uczucia i nie wstydzę się moich łez. Bo mieć przyjaciela to mieć wszystko, a mieć ich kilkoro to żyć w niebie.



,,Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.” (Mały Książę)



A ja mam ósemkę przyjaciół i czuję się jak najszczęśliwsza osoba na tym świecie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Muszę przyznać, że pomimo iż znam ich tylko kilka dni nie wyobrażam sobie, abym mogła ich stracić. Moje rozmyślania mogłyby trwać wiecznie, gdyby ktoś nie pomachał mi ręką przed twarzą. Szybko potrząsnęłam głową i spojrzałam na chłopaków, którzy zanosili się ze śmiechu.

-Odpłynęłaś dobre 10 minut temu. - stwierdził Liam, a ja zrobiłam zdziwioną minę.

-Widać, że dobre zioło. - dodał Harry i przybili sobie z Liam'em żółwika. Chwila, stop! Czy ja przed chwilą myślałam, że nie mogłabym bez nich żyć?! No to chyba mnie pogrzało! Przecież oni obrażają moje rozmyślania i to do tego o nich! Toż to grzech!

-Ta zniewaga krwi wymaga!-krzyknęłam unosząc palec wskazujący w górę.- Jak wy śmiecie? Jak 19 lat żyje to nikt nigdy tak nie obraził moich filozoficznych rozmyślań!- krzyknęłam wstając. Ich miny były genialne. Malowało się na nich przerażenie i strach oraz zdziwienie, a ja ciągnęłam dalej.- Jesteście zbójcami! Tak mnie znieważyć i poniżyć! Toż to czyste plugastwo! Ja nie nic nie brałam!- i właśnie w tym momencie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Było warto odegrać tą szopkę.

-Sądzę, że powinniśmy chyba już iść spać.-stwierdził Liam na co my przytaknęliśmy głowami.

Ogarnęliśmy trochę ogród i rozeszliśmy się do swoich sypialni. Dochodziła 4 nad ranem. No cóż... Najwyżej dłużej pośpię. Szybko wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Po chwili odpłynęłam.


Środa, 3 Lipca 2014r.




  Następny dzień

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez niezasłonięte rolety. Mruknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka. Zegar wskazywał godzinę 11.00. Muszę przyznać, że nawet się wyspałam. Przeciągnęłam się i pomaszerowałam do łazienki. Chłodna woda delikatnie pieściła moje ciało, pobudzając je do życia. Wyszłam spod prysznica, wytarłam włosy i całe ciało. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Musiałam wybrać jakiś strój na dziś. Postawiłam jak zwykle na luz i wygodę.



Wysuszyłam i uczesałam moje włosy i zeszłam na dół. Musiałam upichcić jakieś śniadanie dla wszystkich. Weszłam do kuchni i zaczęłam się zastanawiać co mogłabym zrobić na śniadanie.

Stwierdziłam jednak, że na początku przyrządzę moją miksturę na kaca. Po tym co wczoraj się działo mogła się przydać. Ja nie wypiłam zbyt dużo, a później i tak siedzieliśmy jeszcze dłużej z chłopakami, więc cały alkohol ze mnie wyparował. Byłam bardzo z tego powodu zadowolona, ponieważ miałam spokój z bólem głowy i całym tak zwanym kacem. Wyciągnęłam z lodówki wszystkie potrzebne składniki, a były nimi owoce i kostki lodu. W sumie nigdy nie było najważniejsze jakie owoce znajdą się w musie, ale musiał tam być banan, który ma składniki dobrze działające na kaca. Opłukałam, obrałam owoce i wrzuciłam wszystko do blendera. Wszystko się idealnie zmiksowało i powstał pyszny owocowy mus. Nalałam sobie szklankę napoju i upiłam spory łyk, tak zapobiegawczo.

Teraz pozostawało mi tylko wymyślić co przygotuję na śniadanie. Postanowiłam zrobić wielkie śniadanie. Postawiłam na naleśniki, kanapki i tosty. Zaczęłam robić kanapki i tosty. Po chwili na stole stały dwa talerze z górą kanapek i tostów. W międzyczasie wstawiłam wodę na kawę i herbatę. W końcu zabrałam się za robienie naleśników.





                                      ~*Perspektywa Harry'ego*~


Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy i tostów, który wdarł się do sypialni przez uchylone drzwi. Muszę przyznać, że świetnie mi się spało w tej sypialni. Gdy wczoraj ją zobaczyłem nawet lekko się przestraszyłem, ale teraz czuję się tutaj jak u siebie. Jest tutaj zupełnie inaczej niż w całym domu. Okrągłe łóżko i ten obraz kwiatu na ścianie odróżnia ten pokój od innych. Jest świetny.



Przetarłem oczy i wstałem z łóżka. Zebrałem rzucone w kąt wczorajsze ubrania i wciągnąłem je na siebie. Nie wyglądałem zbyt zachęcająco, więc jak najszybciej musiałem znaleźć się w swoim domu, aby się odświeżyć. Wyszedłem na korytarz i teraz pozostawało mi tylko jakoś zejść na dół. Nie okazało się to jednak być łatwym zadaniem. W końcu z trudem odnalazłem schody i zszedłem po nich. Od razu dało się wyczuć piękny zapach świeżego posiłku. Podążałem więc za nim aż do kuchni. Przystanąłem przy wejściu i oparłem się o framugę drzwi. Zacząłem przyglądać się Klaudii, która coś pichciła nucąc przy tym jakąś nieznaną mi bliżej piosenkę. Muszę przyznać, że miała naprawdę piękny głos. W końcu odwróciła się w moją stronę. Delikatnie się speszyła, ale po chwili się odezwała:

-Co tak stoisz?-zapytała opierając ręce na biodrach. No tak, to było do niej podobne żadnego powitania tylko od razu z grubej rury.

-Ja tylko podziwiam.-wypaliłem bez zastanowienia. I od razu zrobiłem się cały czerwony na co Klaudia pokręciła tylko głową z uśmiechem.

-To już skończ i mi pomóż.- szturchnęła mnie w bok ramieniem, wybudzając mnie tym samym z rozmyślań.

-Taa jasne. To co robimy?-zapytałem.

-Naleśniki.-odpowiedziała krótko i zaczęła wyciągać z półek potrzebne składniki.
Już po chwili wielki stos pysznych naleśników stygł na talerzu, a ja przygotowywałem kolejną porcję ciasta.

Nagle poczułem jak dostaję czymś w twarz. Okazało się, że to mąka. Potrząsnąłem głową i po chwili wokół mnie unosił się biały obłoczek dymu. Zwróciłem twarz w stronę Klaudii, która śmiała się ze mnie ledwo powstrzymując łzy. Zrobiłem groźną minę i zrobiłem to samo co ona. Na jej twarzy przez chwilę malowało się zdziwienie, ale po chwili znów oddała cios.

-Broń się!-krzyknęła i zaczęła mnie obrzucać mąką.

-Nie żyjesz!- krzyknąłem, gdy biały proszek wylądował w moich lokach.

Dziewczyna spojrzała na mnie jak na kogoś niespełna rozumu i parsknęła śmiechem. Wtedy właśnie zacząłem mój pościg za nią. Dziewczyna po drodze złapała jajko leżące na blacie i dalej przede mną uciekała. W końcu po długiej gonitwie udało mi się ją złapać. Przyciągnąłem ją mocno do mojego torsu obracając ją przodem do mnie. Spojrzałem w jej piękne zielone oczy. Tańczyły w nich pogodne ogniki. Kolejny raz zatopiłem się w jej spojrzeniu. Mógłbym patrzeć na jej twarz do końca mojego życia. Oczy, uśmiech, delikatne rumieńce, piękne malinowe usta i niesforne kosmyki włosów, które bezwładnie opadały na jej czoło. To mój obraz szczęścia. Ona, jej twarz, ciało i osobowość to wszystko czego w tym momencie potrzebowałem. Zbliżyłem moją twarz do jej zaciągając się jej cudownym zapachem. Świat przestał istnieć. Liczyliśmy się tylko my. Ten moment, ta ulotna chwila. Chcieliśmy trwać w niej jak najdłużej i czerpać z niej jak najwięcej. Zagarnąłem kosmyk jej włosów za ucho i delikatnie gładziłem kciukiem jej policzek. Po prostu chwila idealna, nic nie mogło jej zepsuć.



                                        ~* Perspektywa Klaudii *~

Staliśmy tak blisko siebie. Nasze twarze praktycznie się stykały. Kolejny raz zatapiam się w nim całym, chociaż wiem, że nie powinnam. Jego zielone oczy wpatrzone we mnie tak jakby cały świat nie istniał. Liczyliśmy się tylko my i to co nas łączyło, a przecież to jest złe, tego w ogóle nie powinno być. Przecież miałam sobie to wybić z głowy. Jego, jego oczy, uśmiech, tak strasznie słodkie dołeczki w policzkach, piękne loki, jego cudowny zapach, ale tego nie da się tak po prostu zapomnieć. Nie mogę, nie potrafię zmusić mojego mózgu a tym bardziej serca do zniszczenia tego wszystkiego zanim mogło się to tak naprawdę zacząć. A z każdym dniem kiedy go widzę jest coraz gorzej zapomnieć. Stałam tak wpatrzona w niego, a on we mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu udało mi się wyrwać z tego transu. Potrząsnąłem głową i delikatnie odsunęłam się od Harry'ego. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i smutek. Wiem dokładnie czego chciał, ale ja po prostu nie mogłam. Nie potrafiłabym dawać mu złudnej nadziei. Aby rozluźnić atmosferę tylko dla zabawy rozbiłam jajko, które ciągle trzymałam o jego głowę. Kolejna bezcenna mina. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a chłopak zabijał mnie wzrokiem. Po chwili również na jego twarz wstąpił uśmiech i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.

-Teraz zaczyna się prawdziwa wojna!- krzyknął Harry i wysypał na mnie całą zawartość torebki z mąką. Nie byłam mu dłużna i rzuciłam w niego kolejnym jajkiem.

Po około 20 minutach naszej wojny wyglądaliśmy okropnie, zresztą tak samo jak cała kuchnia.

-Nie no coś Ty zrobił.-powiedziałam z wyrzutem opierając ręce na biodrach.

-Ja?!-zapytał zaskoczony i z lekką nutką oburzenia w głosie.

-No Ty, a kto inny?-zapytałam z lekką kpiną w głosie.

-Ale to Ty przecież zaczęłaś.- odpowiedział mi.

-Nieważne kto zaczął, ważne kto skończył. A przecież to Ty oddałeś ostatni strzał.- droczyłam się z nim.

-Ough... No dobra, niech Ci będzie, ale sprzątamy po połowie.

-Hmmmm no okey.-stwierdziłam w końcu.

W tym samym momencie do kuchni wparowała zaspana Weronika o mało co nie padając na zawał, gdy zobaczyła ten bałagan.

-Co? Co? Co wyście tu do jasnej cholery robili?!- wykrzyknęła co chwilę jąkając się na co my jak zwykle wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.

-Ouuuhhhh idioci.- skomentowała i wyszła zostawiając nas samych. Spojrzałam w górę i ujrzałam roześmianą twarz mojego towarzysza na co w moich oczach zapewne pojawiły się ogniki radości.

-Trzeba by to w końcu ogarnąć.-stwierdziłam i po chwili zabraliśmy się do roboty. Jak się okazało nie było tego aż tak dużo, więc po niecałych 15 minutach kuchnia błyszczała z czystości. Wraz z Harry'm dokończyliśmy robienie śniadania, ponieważ do tej pory nikt nie pojawił się w kuchni. Zjedliśmy wspólnie posiłek i Harry postanowił pójść do siebie aby chociaż trochę się ogarnąć. Postanowiłam zrobić podobnie i już po chwili znajdowałam się w mojej sypialni. Udałam się do łazienki aby wziąć prysznic. Ciepłe krople wody kolejny już raz tego dnia pieściły moje ciało. Dosyć trudno było mi zmyć z ciała mąkę, masło i jajka, ale jakoś się udało. Gdy tylko wyszłam spod prysznica usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Cała mokra wybiegłam z pomieszczenia jak poparzona o mało nie zabijając się na śliskich kafelkach. Owinięta tylko w ręcznik szybko przesunęłam po ekranie zieloną słuchawkę odbierając połączenie.

-No hej skarbie co jest?- zapytałam.

-No witaj. Chciałabym tylko powiedzieć, że za parę godzin będziemy w Londynie.

-To świetnie. Mam wyjechać po Was na lotnisko?- zapytałam.

-Nie, damy radę, tylko wyślij mi sms-em Wasz adres. Jakoś dotrzemy.- usłyszałam w słuchawce dźwięczny śmiech Marzeny.

-No jasne, to w takim razie do zobaczenia. Paa!- zaszczebiotałam słodko kończąc połączenie.

Od razu wysłałam wiadomość do przyjaciółki, aby potem nie zapomnieć. W końcu miałam chwilę aby wytrzeć swoje i tak już prawie suche ciało. Stanęłam przy oknie i zaczęłam się przyglądać otoczeniu. Po chwili spostrzegłam Harry'ego stojącego w oknie i gapiącego się na moje półnagie ciało. Pokazałam mu język i okryłam się zasłoną. -Mały zboczeniec.-pomyślałam. Teraz pozostawało mi tylko wybrać strój. Postawiłam na to.



Ubrana, uczesana, umalowana i w pełni gotowa zeszłam na dół gdzie reszta w kuchni zajadała się śniadaniem. Uśmiechnęłam się i przywitałam się ze wszystkimi. Widać było po ich minach, że wczoraj trochę przeholowali z alkoholem, więc od razu podałam im moją miksturę.

Wszyscy zgodnie wypili zawartość swoich szklanek i wrócili do jedzenia. Odezwałam się jako pierwsza.

-Zapomniałabym Marzena będzie za kilka godzin w Londynie.-powiedziałam na co twarze dziewczyn trochę się rozpromieniły.

-To świetnie.-odpowiedziała Ola.

-Tylko co będziemy robić?- zapytała Weronika.

-Przyjeżdża ta Wasza przyjaciółka tak?-zapytał Liam na co my tylko kiwnęłyśmy głowami.- To świetnie się składa, bo zabieramy Was dzisiaj na imprezę całej ekipy One Direction.

-Ale my tam nikogo nie znamy, to chyba niezbyt wypada. - powiedziałam przygryzając wargę.

-Daj spokój, znacie Nas, a poza tym w końcu poznacie nasze dziewczyny.- dodał.

-Skoro tak , to zgoda, a gdzie ta impreza?-zapytałam

-W nocnym klubie ,,Twenty One” (dop. autorki nazwa zmyślona). Pojedziecie z nami. O 20.00 spotykamy się u nas.

-Świetnie.-odpowiedziałam

Wspólnie stwierdziliśmy, że trzeba by zrobić jakiś obiad i trochę ogarnąć ogród po wczorajszym ognisku. Ola i Weronika postanowiły przygotować posiłek, natomiast ja i chłopcy mieliśmy zamiar posprzątać ogród.

Jednak po chwili stwierdziłam, że to był chyba najgorszy pomysł w moim życiu. Chłopcy zaczęli biegać po całym ogrodzie i rzucać się resztkami znalezionego jedzenia i śmieciami. A ja stałam na tarasie i z ręką na czole. Zachowywali się jak dzieci, czyli w sumie normalnie. W końcu po wielu moich prośbach zaczęliśmy sprzątać. Nie zajęło nam to dużo czasu i już po chwili ogród lśnił czystością. Wspólnie podlaliśmy kwiaty i oczywiście nie obyło się bez lania wodą. W końcu udało nam się skończyć i ruszyliśmy na obiad. Dziewczyny przygotowały pizzę. Zjedliśmy ze smakiem i każdy udał się do siebie. Zalogowałam się na wszystkie komunikatory i trochę popisałam z siostrami. Po za tym nic ciekawego się nie działo więc wylogowałam się i wyszłam na balkon zapalić. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam go do popielniczki. Wchodząc z powrotem do sypialni usłyszałam dzwonek do drzwi. Już wiedziałam kto nas odwiedził...
Szablon by S1K