ENJOY!
------------------------------------------------------------------------------------------
-Ja...-nie zdążyłam dokończyć,
ponieważ ktoś mi przerwał. Doskonale znałam ten ochrypły,
magnetyzujący głos.
-Dajcie spokój, wszyscy jesteśmy
pijani...-dokończył Harry. Posmutniałam. Dlaczego? Bo uświadomiłam
sobie, że jego wcale to nie interesuje, ale nie mogłam dać tego po
sobie poznać.
-Zróbmy coś innego, bo ta gra z Wami
nie wróży nic dobrego.-zaśmiała się Weronika w ten pijacki
sposób upijając kolejny łyk piwa malinowego.
-Zgadzam się.-dodałam z uśmiechem.
-Tylko co?-zapytał Zayn na co ja tylko
wzruszyłam ramionami.
-Dansimy!!!- wydarła się nagle Ola
podnosząc w górę opróżnioną już butelkę po piwie o mało co
nie spadając z ławki. Nie mogłam powstrzymać ataku śmiechu.
-Co robimy?!- zapytał Liam z bardzo
zdezorientowaną miną. No tak, bardzo dziwne słowo i do tego
wypowiedziane pijackim bełkotem na pewno było nie zrozumiałe.
-Yyy to znaczy tańczymy... Znaczy
chyba.- wyjaśniłam niepewnie.
-W takim razie spoko.- dodał Niall.
Zgłosiliśmy muzykę i już po chwili zaczynaliśmy taniec. Na
początku w kółeczku, a potem w parach. Na początku tańczyłam z
Louis'em. Później ze wszystkimi po kolei. Świetnie się bawiłam.
Po około godzinie tańczenia zmęczeni rozsiedliśmy się znów na
ławkach i krzesłach. Czułam jak procenty w mojej głowie buzują i
jest ich coraz więcej. Tańczyłam przecież ciągle popijając
jakiś alkohol, ale o dziwo czułam się dobrze. Alkohol w moim
organizmie sprawiał mi wielką przyjemność. Nagle naszła mnie
wielka ochota na papierosa. Sięgnęłam po paczkę fajek leżącą
na stoliku, wyjęłam jednego i odpaliłam go. Zaciągałam się
papierosem raz po raz wypuszczając dym ustami lub nosem tworząc
kółeczka. Z tego co pamiętam chłopakom zawsze takie moje popisy
imponowały. Sądzili, że to takie niegrzeczne. W końcu odwróciłam
się do Harry'ego, który bacznie przyglądał się moim poczynaniom.
Zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam dym zgrabnie z ust
wprost w twarz chłopaka. Nie spodobało mu się to najwidoczniej,
bo zakaszlał i spojrzał na mnie wrogo na co ja tylko wzruszyłam
ramionami pięknie się uśmiechając. Po chwili jednak odwzajemnił
gest. Odwróciłam wzrok. Po tym jak uciął moją wypowiedź nie
miałam jakiejś większej ochoty na rozmowy z nim. W sumie sama nie
wiem dlaczego, przecież nic do niego nie czułam. Tak mi się
wydawało... To tylko alkohol- powtarzałam sobie w myślach ostatni
raz zaciągając się nikotyną. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam
go do popielniczki. Rozsiadłam się wygodniej na wiklinowym krześle
przysłuchując się ożywionej rozmowie mojej towarzyszy. Nie za
bardzo wiedziałam na jaki temat toczy się rozmowa, ponieważ
dopiero co się do niej włączyłam. Postanowiłam się po prostu
bardziej wsłuchać, aby wyłapać sens konwersacji. Nagle poczułam
ciepłą dłoń na moim udzie. Spojrzałam na rękę, która
delikatnie gładziła moje jeansy. Następnie na jej właściciela,
którym oczywiście był Harry. Ścisnęłam mocno jego rękę
wbijając w skórę paznokcie na co usłyszałam ciche syknięcie z
bólu. Uśmiechnęłam się chamsko w jego stronę strzepując dłoń
z mojego uda. W tym momencie byłam strasznie sadystyczna, ale według
mojego pijanego mózgu należało mu się. Spojrzał na mnie
przygryzając swoją dolną wargę i delikatnie ją oblizując. Tryb
podrywacz się włączył- pomyślałam i wywróciłam oczami
odwracając wzrok. Przez chwilę znów przysłuchiwałam się
rozmowie reszty, ale po chwili znów poczułam ciepłą dłoń tylko,
że tym razem na mojej dłoni. Nie zareagowałam. Nagle poczułam
ciepły oddech na mojej szyi.
-Pójdziemy na spacer?-zapytał tym
swoim cudownym głosem wprost do mojego ucha jakby chciał aby to
była nasza wielka tajemnica. Poczułam cudny zapach jego perfum
wymieszany z zapachem alkoholu. Po moim ciele przeszedł przyjemny
dreszcz. NIE! STOP! Ogarnij się, co się z tobą dzieje?-zapytałam
sama siebie w duchu. Przełknęłam głośno ślinę i równie cicho
odpowiedziałam wprost w jego ucho.
-A po co?- zapytałam delikatnie
przygryzając płatek jego ucha. Sama nie wiem co mnie napadło.
Dobrze wiedziałam, że będę tego żałować.
-Żeby porozmawiać...-wyszeptał
prawie niesłyszalnie omiatając moją szyję swoim ciepłym
oddechem.
-Więc chodźmy.-odpowiedziałam
patrząc krótko w jego oczy, w których błysnęły iskierki
szczęścia.
Zabrałam do kieszeni spodni papierosy
i telefon. Oznajmiliśmy reszcie, że idziemy na spacer i
pomaszerowaliśmy w kierunku ulicy. Przez kilka minut panowała
cisza, ale nie była to krępująca cisza. Szłam z podniesioną
głową obserwując rozgwieżdżone niebo i wdychając zapach lata.
Kochałam ten zapach. Zapach gorącego dnia i upojnej nocy, zapach
wakacji przesiąkniętych alkoholem, imprezami i wakacyjnymi
miłościami. Zapach wszystkich kwitnących kwiatów i drzew. Zapach
wolności... Tak to zdecydowanie był dla mnie zapach wolności i
dobrego czasu, który właśnie się rozpoczynał. Szliśmy już tak
dobre 10 minut, jednak żadne z nas jeszcze się nie odezwało.
Postanowiłam zacząć rozmowę, jednak najpierw odpaliłam
papierosa. Zawsze, gdy piłam paliłam dużo więcej. Wypuściłam
dym ustami patrząc jak rozchodzi się w powietrzu. Przełknęłam
ślinę i niepewnie zapytałam.
-Więc o czym chciałeś porozmawiać?
-Dlaczego taka jesteś?- zapytał nagle
po krótkiej chwili ciszy, a ja spojrzałam na niego ze
zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-Jaka?-zapytałam.
-Dlaczego kiedy ja robię krok w przód
ty cofasz się dwa kroki do tyłu? Dlaczego jak już ty robisz
chociaż pół kroku do przodu, a ja chcę iść dalej zwyczajnie
mnie odtrącasz? Dlaczego, gdy myślę, że wszystko stracone ty
zaczynasz budować wszystko od początku, a gdy myślę, że jest
dobrze ty wszystko rujnujesz?- zapytał, a ja w tym czasie wyrzuciłam
za siebie niedopałek. Doskonale wiedziałam o czym mówi.
-Harry... Tacy jak ja... Ja... Ja się
nie przywiązuję... Nie chcę znowu być zraniona...- wyszeptałam
ocierając łzę z kącika oka. Harry przystanął i obrócił mnie w
swoją stronę chwytając delikatnie za ramiona. Otarł moje łzy i
wyszeptał.
-Przepraszam... Ja nie chciałem... To
nie powinno tak wyglądać...- odparł.
-Nic się nie stało.-uśmiechnęłam
się delikatnie do loczka. Chłopak wyglądał na zatroskanego, więc
wyciągnęłam ręce i poniosłam kąciki jego ust wyciągając w
uśmiech. Puściłam jego usta, jednak uśmiech pozostał na jego
twarzy.
-Wybacz jeśli tak to wszystko
odebrałeś.- odpowiedziałam cicho. Nie otrzymałam żadnej
odpowiedzi tylko zostałam przyciśnięta do torsu chłopaka.
Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
Były po prostu idealne. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Wracamy?- zaproponowałam, bo robiło
się chłodno.
-Tak, wracajmy.- odpowiedział z
uśmiechem.
Droga powrotna minęła nam w bardzo
miłej atmosferze. Zmieniliśmy temat i rozmowa toczyła się nam
bardzo miło. Teraz po tym wszystkim już kompletnie nie wiedziałam
co jest między nami. Czy to tylko przyjaźń, a może coś więcej?
Nie miałam zielonego pojęcia.
Przez ten spacer czułam jakby cały
alkohol ze mnie uleciał. W zasadzie to bardzo dobrze. Przynajmniej
nie będę miała jutro kaca.
Wróciliśmy do domu i od razu
skierowaliśmy się do ogrodu. Wszyscy oprócz Liama byli na
półprzytomni. Zayn spał pod drzewem. Ola i Weronika śpiewały coś
siedząc na trawie. Louis i Niall turlali się po trawie śmiejąc
się. Ogólnie wyglądało jak w Zoo. Tylko Liam siedział spokojnie
przy ognisku piekąc kiełbaskę. Kiedy tylko nas zobaczył
promiennie się uśmiechnął. Było dopiero po 1.00, a oni już tak
zdążyli się wstawić.
-Jak dobrze, że jesteście. Pomożecie
mi ogarnąć to zoo.-zaśmiał się.
-Skoro tak.- wzruszyłam ramionami i
zaczęliśmy wciągać wszystkich do ich sypialni.
Nie było to łatwym zadaniem, ponieważ
każdy z nich twierdził, że jest jeszcze trzeźwy i, że może się
dalej bawić. Bardzo ciężko było ich wtaszczyć na górę, ale w
końcu nam się udało.
Wyszliśmy znowu do ogrodu, aby jeszcze
trochę posiedzieć we trójkę. Na dworze było bardzo przyjemnie.
Od basenu bił delikatny chłód, co powodowało, że chwilami czułam
się tak jak nad morzem. Delikatny wiatr był moją morską bryzą, a
basen moją morską otchłanią. Wiem, że może się to wydać
trochę dziwne, ale bardzo tęskniłam za morzem i ostatnio bardzo
wiele rzeczy i wydarzeń mi je przypominało. Usiadłam wygodnie ma
krześle rozkoszując się tą chwilą. W rękach dzierżyłam kubek
z gorącą herbatą niedawno zrobioną przez Liama, który delikatnie
ogrzewał moje dłonie. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie. Mówiąc
takie mam na myśli spędzone z przyjaciółmi , przy muzyce i dobrej
zabawie. Moje rozmyślania przerwał głos Liama.
-Jesteście świetne, wiesz?- zapytał
z uśmiechem.
-Haha, dziękuję. Miło mi.-na moją
twarz wkradły się dwa rumieńce.
-Potwierdzam zdanie mojego
przyjaciela.- dodał Harry z tym swoim idealnym uśmiechem.
W tym momencie nie liczyło się nic
innego. Tylko jego cudowne oczy, piękne malinowe usta i ten
uśmiech... Byłam jak w transie. Sama się kolejny raz na tym
przyłapałam. Potrząsnęłam głową i prędko odwróciłam wzrok
na Liama.
-Co będziecie robić w te
wakacje?-zapytałam nagle i po chwili zdałam sobie sprawę, że to
pytanie mogło być zbyt ciekawskie, ale Liam spokojnie na nie
odpowiedział.
-Mamy wolne!- odpowiedział mi
uradowany. Zaśmiałam się pogodnie w odpowiedzi.
-A wy?-zapytał Harry.
-Najprawdopodobniej będziemy szukać
pracy.- stwierdziłam bez większego zachwytu tym zadaniem.
Wiedziałam, że będzie bardzo trudno. Dopiero co skończyłyśmy
szkołę i nie mamy zbyt dużego doświadczenia. Oczywiście
zrobiłyśmy kilka sesji zdjęciowych w trakcie nauki w technikum jak
i zaraz po jego zakończeniu. Wszystkie mamy za sobą kilka kursów
zawodowych, ale to przecież to tylko kursy, nic wielkiego.
Postanowiłam się tym teraz nie zadręczać i wróciłam do rozmowy
z chłopakami. Opowiadali mi o trasie i jak to jest być zespołem.
Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy z życia tych pięciu
wariatów. Fajnie było tego wszystkiego słuchać. Opowiedzieli mi
chyba o wszystkim. Głupie wpadki podczas jakiegoś wywiadu, dziwne
pytania dziennikarzy, spotkania z fanami i ich wygłupy.
Gdyby ktoś jeszcze tydzień temu
powiedział mi, że ich poznam i będę się z nimi tak świetnie
dogadywać wyśmiałabym go i powiedziała, że powinien sobie zbadać
głowę. A teraz o wpół do trzeciej w nocy 3/5 tego zespołu śpi w
moim domu, a 2/5 ze mną rozmawia. Dla mnie to jest po prostu
niesamowite. Nigdy nie byłam ich wielką fanką. Zawsze wydawali mi
się tacy sztuczni, wykreowani. A teraz wiem, że są prawdziwi,
cholernie prawdziwi. Sława nie uderzyła im do głowy. Są sobą.
Zachowują się jak normalni ludzie, czują i cierpią, jak my
wszyscy bez wyjątku. Pomimo tego wszystkiego co ich spotkało,
wielkiej sławy nie zmienili się. I to właśnie czyni ich
wyjątkowymi. Znamy się raptem kilka dni, a wydaje mi się jak bym
znała ich od urodzenia. Od momentu pojawienia się ich w moim życiu,
stosunkowo bardzo niedawno wszystko się zmieniło. Nie zamykam się
w sobie, nie tnę się, pokazuję swoje uczucia i nie wstydzę się
moich łez. Bo mieć przyjaciela to mieć wszystko, a mieć ich
kilkoro to żyć w niebie.
,,Nawet w obliczu śmierci
przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.” (Mały
Książę)
A ja mam ósemkę
przyjaciół i czuję się jak najszczęśliwsza osoba na tym
świecie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Muszę przyznać, że
pomimo iż znam ich tylko kilka dni nie wyobrażam sobie, abym mogła
ich stracić. Moje rozmyślania mogłyby trwać wiecznie, gdyby ktoś
nie pomachał mi ręką przed twarzą. Szybko potrząsnęłam głową
i spojrzałam na chłopaków, którzy zanosili się ze śmiechu.
-Odpłynęłaś
dobre 10 minut temu. - stwierdził Liam, a ja zrobiłam zdziwioną
minę.
-Widać, że dobre
zioło. - dodał Harry i przybili sobie z Liam'em żółwika. Chwila,
stop! Czy ja przed chwilą myślałam, że nie mogłabym bez nich
żyć?! No to chyba mnie pogrzało! Przecież oni obrażają moje
rozmyślania i to do tego o nich! Toż to grzech!
-Ta zniewaga krwi
wymaga!-krzyknęłam unosząc palec wskazujący w górę.- Jak wy
śmiecie? Jak 19 lat żyje to nikt nigdy tak nie obraził moich
filozoficznych rozmyślań!- krzyknęłam wstając. Ich miny były
genialne. Malowało się na nich przerażenie i strach oraz
zdziwienie, a ja ciągnęłam dalej.- Jesteście zbójcami! Tak mnie
znieważyć i poniżyć! Toż to czyste plugastwo! Ja nie nic nie
brałam!- i właśnie w tym momencie wszyscy wybuchnęliśmy
śmiechem. Było warto odegrać tą szopkę.
-Sądzę, że powinniśmy chyba już
iść spać.-stwierdził Liam na co my przytaknęliśmy głowami.
Ogarnęliśmy trochę ogród i
rozeszliśmy się do swoich sypialni. Dochodziła 4 nad ranem. No
cóż... Najwyżej dłużej pośpię. Szybko wskoczyłam pod
prysznic, przebrałam się w piżamę i ułożyłam się wygodnie w
łóżku. Po chwili odpłynęłam.
Środa, 3 Lipca 2014r.
Następny dzień
Obudziły mnie
ciepłe promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez
niezasłonięte rolety. Mruknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka.
Zegar wskazywał godzinę 11.00. Muszę przyznać, że nawet się
wyspałam. Przeciągnęłam się i pomaszerowałam do łazienki.
Chłodna woda delikatnie pieściła moje ciało, pobudzając je do
życia. Wyszłam spod prysznica, wytarłam włosy i całe ciało.
Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Musiałam wybrać jakiś strój
na dziś. Postawiłam jak zwykle na luz i wygodę.
Wysuszyłam i
uczesałam moje włosy i zeszłam na dół. Musiałam upichcić
jakieś śniadanie dla wszystkich. Weszłam do kuchni i zaczęłam
się zastanawiać co mogłabym zrobić na śniadanie.
Stwierdziłam
jednak, że na początku przyrządzę moją miksturę na kaca. Po tym
co wczoraj się działo mogła się przydać. Ja nie wypiłam zbyt
dużo, a później i tak siedzieliśmy jeszcze dłużej z chłopakami,
więc cały alkohol ze mnie wyparował. Byłam bardzo z tego powodu
zadowolona, ponieważ miałam spokój z bólem głowy i całym tak
zwanym kacem. Wyciągnęłam z lodówki wszystkie potrzebne
składniki, a były nimi owoce i kostki lodu. W sumie nigdy nie było
najważniejsze jakie owoce znajdą się w musie, ale musiał tam być
banan, który ma składniki dobrze działające na kaca. Opłukałam,
obrałam owoce i wrzuciłam wszystko do blendera. Wszystko się
idealnie zmiksowało i powstał pyszny owocowy mus. Nalałam sobie
szklankę napoju i upiłam spory łyk, tak zapobiegawczo.
Teraz pozostawało
mi tylko wymyślić co przygotuję na śniadanie. Postanowiłam
zrobić wielkie śniadanie. Postawiłam na naleśniki, kanapki i
tosty. Zaczęłam robić kanapki i tosty. Po chwili na stole stały
dwa talerze z górą kanapek i tostów. W międzyczasie wstawiłam
wodę na kawę i herbatę. W końcu zabrałam się za robienie
naleśników.
~*Perspektywa Harry'ego*~
Obudził mnie
zapach świeżo parzonej kawy i tostów, który wdarł się do
sypialni przez uchylone drzwi. Muszę przyznać, że świetnie mi się
spało w tej sypialni. Gdy wczoraj ją zobaczyłem nawet lekko się
przestraszyłem, ale teraz czuję się tutaj jak u siebie. Jest tutaj
zupełnie inaczej niż w całym domu. Okrągłe łóżko i ten obraz
kwiatu na ścianie odróżnia ten pokój od innych. Jest świetny.
Przetarłem oczy i
wstałem z łóżka. Zebrałem rzucone w kąt wczorajsze ubrania i
wciągnąłem je na siebie. Nie wyglądałem zbyt zachęcająco, więc
jak najszybciej musiałem znaleźć się w swoim domu, aby się
odświeżyć. Wyszedłem na korytarz i teraz pozostawało mi tylko
jakoś zejść na dół. Nie okazało się to jednak być łatwym
zadaniem. W końcu z trudem odnalazłem schody i zszedłem po nich.
Od razu dało się wyczuć piękny zapach świeżego posiłku.
Podążałem więc za nim aż do kuchni. Przystanąłem przy wejściu
i oparłem się o framugę drzwi. Zacząłem przyglądać się
Klaudii, która coś pichciła nucąc przy tym jakąś nieznaną mi
bliżej piosenkę. Muszę przyznać, że miała naprawdę piękny
głos. W końcu odwróciła się w moją stronę. Delikatnie się
speszyła, ale po chwili się odezwała:
-Co tak
stoisz?-zapytała opierając ręce na biodrach. No tak, to było do
niej podobne żadnego powitania tylko od razu z grubej rury.
-Ja tylko
podziwiam.-wypaliłem bez zastanowienia. I od razu zrobiłem się
cały czerwony na co Klaudia pokręciła tylko głową z uśmiechem.
-To już skończ i
mi pomóż.- szturchnęła mnie w bok ramieniem, wybudzając mnie tym
samym z rozmyślań.
-Taa jasne. To co
robimy?-zapytałem.
-Naleśniki.-odpowiedziała
krótko i zaczęła wyciągać z półek potrzebne składniki.
Już po chwili
wielki stos pysznych naleśników stygł na talerzu, a ja
przygotowywałem kolejną porcję ciasta.
Nagle poczułem
jak dostaję czymś w twarz. Okazało się, że to mąka.
Potrząsnąłem głową i po chwili wokół mnie unosił się biały
obłoczek dymu. Zwróciłem twarz w stronę Klaudii, która śmiała
się ze mnie ledwo powstrzymując łzy. Zrobiłem groźną minę i
zrobiłem to samo co ona. Na jej twarzy przez chwilę malowało się
zdziwienie, ale po chwili znów oddała cios.
-Broń
się!-krzyknęła i zaczęła mnie obrzucać mąką.
-Nie żyjesz!-
krzyknąłem, gdy biały proszek wylądował w moich lokach.
Dziewczyna
spojrzała na mnie jak na kogoś niespełna rozumu i parsknęła
śmiechem. Wtedy właśnie zacząłem mój pościg za nią.
Dziewczyna po drodze złapała jajko leżące na blacie i dalej
przede mną uciekała. W końcu po długiej gonitwie udało mi się
ją złapać. Przyciągnąłem ją mocno do mojego torsu obracając
ją przodem do mnie. Spojrzałem w jej piękne zielone oczy. Tańczyły
w nich pogodne ogniki. Kolejny raz zatopiłem się w jej spojrzeniu.
Mógłbym patrzeć na jej twarz do końca mojego życia. Oczy,
uśmiech, delikatne rumieńce, piękne malinowe usta i niesforne
kosmyki włosów, które bezwładnie opadały na jej czoło. To mój
obraz szczęścia. Ona, jej twarz, ciało i osobowość to wszystko
czego w tym momencie potrzebowałem. Zbliżyłem moją twarz do jej
zaciągając się jej cudownym zapachem. Świat przestał istnieć.
Liczyliśmy się tylko my. Ten moment, ta ulotna chwila. Chcieliśmy
trwać w niej jak najdłużej i czerpać z niej jak najwięcej.
Zagarnąłem kosmyk jej włosów za ucho i delikatnie gładziłem
kciukiem jej policzek. Po prostu chwila idealna, nic nie mogło jej
zepsuć.
~* Perspektywa Klaudii *~
Staliśmy tak
blisko siebie. Nasze twarze praktycznie się stykały. Kolejny raz
zatapiam się w nim całym, chociaż wiem, że nie powinnam. Jego
zielone oczy wpatrzone we mnie tak jakby cały świat nie istniał.
Liczyliśmy się tylko my i to co nas łączyło, a przecież to jest
złe, tego w ogóle nie powinno być. Przecież miałam sobie to
wybić z głowy. Jego, jego oczy, uśmiech, tak strasznie słodkie
dołeczki w policzkach, piękne loki, jego cudowny zapach, ale tego
nie da się tak po prostu zapomnieć. Nie mogę, nie potrafię zmusić
mojego mózgu a tym bardziej serca do zniszczenia tego wszystkiego
zanim mogło się to tak naprawdę zacząć. A z każdym dniem kiedy
go widzę jest coraz gorzej zapomnieć. Stałam tak wpatrzona w
niego, a on we mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu udało mi
się wyrwać z tego transu. Potrząsnąłem głową i delikatnie
odsunęłam się od Harry'ego. Na jego twarzy malowało się
zdziwienie i smutek. Wiem dokładnie czego chciał, ale ja po prostu
nie mogłam. Nie potrafiłabym dawać mu złudnej nadziei. Aby
rozluźnić atmosferę tylko dla zabawy rozbiłam jajko, które
ciągle trzymałam o jego głowę. Kolejna bezcenna mina. Zaczęłam
się śmiać jak głupia, a chłopak zabijał mnie wzrokiem. Po
chwili również na jego twarz wstąpił uśmiech i obydwoje
zaczęliśmy się śmiać.
-Teraz zaczyna się
prawdziwa wojna!- krzyknął Harry i wysypał na mnie całą
zawartość torebki z mąką. Nie byłam mu dłużna i rzuciłam w
niego kolejnym jajkiem.
Po około 20
minutach naszej wojny wyglądaliśmy okropnie, zresztą tak samo jak
cała kuchnia.
-Nie no coś Ty
zrobił.-powiedziałam z wyrzutem opierając ręce na biodrach.
-Ja?!-zapytał
zaskoczony i z lekką nutką oburzenia w głosie.
-No Ty, a kto
inny?-zapytałam z lekką kpiną w głosie.
-Ale to Ty
przecież zaczęłaś.- odpowiedział mi.
-Nieważne kto
zaczął, ważne kto skończył. A przecież to Ty oddałeś ostatni
strzał.- droczyłam się z nim.
-Ough... No dobra,
niech Ci będzie, ale sprzątamy po połowie.
-Hmmmm no
okey.-stwierdziłam w końcu.
W tym samym
momencie do kuchni wparowała zaspana Weronika o mało co nie padając
na zawał, gdy zobaczyła ten bałagan.
-Co? Co? Co wyście
tu do jasnej cholery robili?!- wykrzyknęła co chwilę jąkając się
na co my jak zwykle wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
-Ouuuhhhh idioci.-
skomentowała i wyszła zostawiając nas samych. Spojrzałam w górę
i ujrzałam roześmianą twarz mojego towarzysza na co w moich oczach
zapewne pojawiły się ogniki radości.
-Trzeba by to w
końcu ogarnąć.-stwierdziłam i po chwili zabraliśmy się do
roboty. Jak się okazało nie było tego aż tak dużo, więc po
niecałych 15 minutach kuchnia błyszczała z czystości. Wraz z
Harry'm dokończyliśmy robienie śniadania, ponieważ do tej pory
nikt nie pojawił się w kuchni. Zjedliśmy wspólnie posiłek i
Harry postanowił pójść do siebie aby chociaż trochę się
ogarnąć. Postanowiłam zrobić podobnie i już po chwili
znajdowałam się w mojej sypialni. Udałam się do łazienki aby
wziąć prysznic. Ciepłe krople wody kolejny już raz tego dnia
pieściły moje ciało. Dosyć trudno było mi zmyć z ciała mąkę,
masło i jajka, ale jakoś się udało. Gdy tylko wyszłam spod
prysznica usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Cała mokra
wybiegłam z pomieszczenia jak poparzona o mało nie zabijając się
na śliskich kafelkach. Owinięta tylko w ręcznik szybko przesunęłam
po ekranie zieloną słuchawkę odbierając połączenie.
-No hej skarbie co
jest?- zapytałam.
-No witaj.
Chciałabym tylko powiedzieć, że za parę godzin będziemy w
Londynie.
-To świetnie. Mam
wyjechać po Was na lotnisko?- zapytałam.
-Nie, damy radę,
tylko wyślij mi sms-em Wasz adres. Jakoś dotrzemy.- usłyszałam w
słuchawce dźwięczny śmiech Marzeny.
-No jasne, to w
takim razie do zobaczenia. Paa!- zaszczebiotałam słodko kończąc
połączenie.
Od razu wysłałam
wiadomość do przyjaciółki, aby potem nie zapomnieć. W końcu
miałam chwilę aby wytrzeć swoje i tak już prawie suche ciało.
Stanęłam przy oknie i zaczęłam się przyglądać otoczeniu. Po
chwili spostrzegłam Harry'ego stojącego w oknie i gapiącego się
na moje półnagie ciało. Pokazałam mu język i okryłam się
zasłoną. -Mały zboczeniec.-pomyślałam. Teraz pozostawało mi
tylko wybrać strój. Postawiłam na to.
Ubrana, uczesana,
umalowana i w pełni gotowa zeszłam na dół gdzie reszta w kuchni
zajadała się śniadaniem. Uśmiechnęłam się i przywitałam się
ze wszystkimi. Widać było po ich minach, że wczoraj trochę
przeholowali z alkoholem, więc od razu podałam im moją miksturę.
Wszyscy zgodnie
wypili zawartość swoich szklanek i wrócili do jedzenia. Odezwałam
się jako pierwsza.
-Zapomniałabym
Marzena będzie za kilka godzin w Londynie.-powiedziałam na co
twarze dziewczyn trochę się rozpromieniły.
-To
świetnie.-odpowiedziała Ola.
-Tylko co będziemy
robić?- zapytała Weronika.
-Przyjeżdża ta
Wasza przyjaciółka tak?-zapytał Liam na co my tylko kiwnęłyśmy
głowami.- To świetnie się składa, bo zabieramy Was dzisiaj na
imprezę całej ekipy One Direction.
-Ale my tam nikogo
nie znamy, to chyba niezbyt wypada. - powiedziałam przygryzając
wargę.
-Daj spokój,
znacie Nas, a poza tym w końcu poznacie nasze dziewczyny.- dodał.
-Skoro tak , to
zgoda, a gdzie ta impreza?-zapytałam
-W nocnym klubie
,,Twenty One” (dop. autorki nazwa zmyślona). Pojedziecie z nami. O
20.00 spotykamy się u nas.
-Świetnie.-odpowiedziałam
Wspólnie
stwierdziliśmy, że trzeba by zrobić jakiś obiad i trochę ogarnąć
ogród po wczorajszym ognisku. Ola i Weronika postanowiły
przygotować posiłek, natomiast ja i chłopcy mieliśmy zamiar
posprzątać ogród.
Jednak po chwili stwierdziłam, że to
był chyba najgorszy pomysł w moim życiu. Chłopcy zaczęli biegać
po całym ogrodzie i rzucać się resztkami znalezionego jedzenia i
śmieciami. A ja stałam na tarasie i z ręką na czole. Zachowywali
się jak dzieci, czyli w sumie normalnie. W końcu po wielu moich
prośbach zaczęliśmy sprzątać. Nie zajęło nam to dużo czasu i
już po chwili ogród lśnił czystością. Wspólnie podlaliśmy
kwiaty i oczywiście nie obyło się bez lania wodą. W końcu udało
nam się skończyć i ruszyliśmy na obiad. Dziewczyny przygotowały
pizzę. Zjedliśmy ze smakiem i każdy udał się do siebie.
Zalogowałam się na wszystkie komunikatory i trochę popisałam z
siostrami. Po za tym nic ciekawego się nie działo więc wylogowałam
się i wyszłam na balkon zapalić. Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam
go do popielniczki. Wchodząc z powrotem do sypialni usłyszałam
dzwonek do drzwi. Już wiedziałam kto nas odwiedził...
Wróciłaś !!! ♣♥♥♥♣ Jezu myślałam że umarłaś -,- Rozdział jak zwykle ZAJEBISTY !!! <3
OdpowiedzUsuń/Muffin
Świetne!!! Świetne i jeszcze raz świetne oby tak kochana!!! <3
OdpowiedzUsuń