Enjoy! :D
--------------------------------------------------------------------------------------------
Poniedziałek... Kolejne pięć dni w
szkole z ludźmi, których tak strasznie nienawidzę z resztą z
wzajemnością. Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć i zrobić
makijaż. Gotowa ubrałam się we wcześniej przygotowany strój. Nie
lubiłam się zbytnio stroić.
Zeszłam do kuchni i wypiłam kubek
gorącej herbaty zrobionej przez moją mamę, która przed chwilą
wyszła do pracy. Siedziałam przez dłuższą chwilę na blacie
kuchennym wpatrując się w zdjęcie postawione wysoko na półce.
Moja mama je tutaj postawiła za co dostała niezłą burę. Niestety
nawet to jej nie przekonało, aby je schowała. Miałam jeszcze jedną
odbitkę tej fotografii, ale nikt z domowników o tym nie wie.
Chciałam przekreślić ten rozdział w moim życiu, jednak to nie
było takie proste. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie.
Przedstawiało dwójkę nastolatków, przyjaciół. Tak, do końca
pozostaliśmy przyjaciółmi, chociaż nasza relacja już dawno
przerodziła się w coś znacznie poważniejszego. Chłopak o ciemnej
karnacji, czarnych włosach i czekoladowych oczach całuje w policzek
uśmiechniętą, zielonooką brunetkę. Moje oczy już chyba nigdy
potem tak nie błyszczały. Nie widziałam go już cztery lata.
Cztery lata cudownej kariery One Direction i cztery lata tęsknoty za
Zayn'em... Dlaczego mnie wtedy zostawił?! Dlaczego poszedł do tego
cholernego X-Factora? Może teraz bylibyśmy razem szczęśliwi?
Jestem jakaś chora, przecież nie mogę go obwiniać o to, że
chciał spełniać swoje marzenia. W moich oczach powoli zaczęły
się gromadzić łzy. Zamrugałam kilkakrotnie, aby się ich pozbyć.
Ogarnęłam się i wyszłam z kuchni. Naciągnęłam na nogi buty,
następnie ubrałam kurtkę i szal. Ostatni raz przejrzałam się w
lustrze zarzucając na ramię torbę z książkami wyszłam z domu.
Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się w stronę szkoły. Owiał
mnie bardzo zimny i mroźny wiatr. Zarzuciłam na głowę kaptur i
przeklęłam pod nosem. Jak ja nienawidziłam Londynu, szczególnie
zimą. Dlaczego musieliśmy się wyprowadzić z Bardford? Co moim
rodzicom się tak bardzo tam nie podobało?! Warknęłam próbując
jakoś ułożyć potargane wiatrem włosy. Na szczęście droga do
szkoły nie zajęła mi dużo czasu. Weszłam do budynku nie
zwracając uwagi na innych. Przebrałam się i udałam się do szafki
wyciągnąć potrzebne książki. Nagle usłyszałam za sobą znajomy
głos:
-Rose!- pisnęła dziewczyna.
-Alex. -uśmiechnęłam się. - Już
zdrowa?- zapytałam.
-No, nareszcie.- zachichotała.
Alex to moja najlepsza i jedyna zarazem
przyjaciółka. Tylko ona zaczęła ze mną rozmawiać, kiedy
pierwszy raz pojawiłam się na uniwersytecie. Kocham ją jak
siostrę. Jest cudowna, nikt mnie tak nie rozumie jak ona.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek i
wspólnie udałyśmy się na lekcję. Och, dlaczego akurat chemia?!
Weszłyśmy do sali i zajęłyśmy miejsce przy naszym stoliku. Pan
Wright zaczął sprawdzać obecność.
-Rose Parker.- powiedział podnosząc
oczy znad dziennika.
-Obecna.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Mogło by Cię nie być.- stwierdził
głos obok mnie. Josh, jak ja go nienawidzę.
-Spadaj.- bąknęłam posyłając mu
krótkie, wkurzone spojrzenie.
Pewnie spytacie, dlaczego aż tak
bardzo mnie nie lubi, więc odpowiadam. Josh to podrywacz. Spotyka
się z każdą dziewczyną tylko kilka dni, a później w okrutny
sposób z nią zrywa. Od razu na pierwszym roku upatrzył sobie mnie.
Zapytał czy nie chciałabym z nim iść na bal jesienny. Odmówiłam,
co go chyba bardzo zdziwiło. Zapytał dlaczego, więc powiedziałam
mu, że nie mam ochoty prowadzać się z dupkiem, który chce
zaciągnąć mnie jedynie do łóżka. Chłopak od tamtej pory zaczął
mnie wyzywać i nienawidzić. Na początku było mi smutno, ale teraz
mnie to nie obchodzi, więc kolejną jego uwagę na mój temat po
prostu zignorowałam.
Lekcje minęły w zaskakująco szybkim
tempie, dlatego też już po kilku godzinach opuszczałam szkołę.
Pożegnałam się z Alex i udałam się do domu. Tam na mnie czekał
już pyszny obiad. Zjadłam posiłek wspólnie z rodzicami i poszłam
do swojego pokoju odrabiać lekcje. Po chwili do moich drzwi zapukała
moja rodzicielka, która dzierżyła w rękach kubek gorącej
herbaty.
Uśmiechnęłam się promiennie
odbierając od niej naczynie z parującą cieczą.
-Dziękuję.- powiedziałam stawiając
kubek na biurku.
-Nie ma za co, na pewno się przyda. -
uśmiechnęła się.
-Na pewno.- odpowiedziałam zanim
zdążyła wyjść.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam
odrabiać zadania z trygonometrii. Po kilkunastu minutach skończyłam.
Moja herbata już nieźle przestygła. Zabrałam kubek i usiadłam na
parapecie okna. Naciągnęłam rękawy swetra mocniej na dłonie i
chwyciłam kubek w obie ręce. Oparłam głowę o zimną szybę i
odetchnęłam głośno. Na dworze padał delikatny śnieg.
Przymknęłam powieki i uśmiechnęłam się delikatnie. Lubiłam
obserwować co dzieje się na dworze z tego miejsca. Ludzie jak
poparzeni uciekali w popłochu do swoich ciepłych mieszkań.
Prychnęłam cicho. Jak można bać się śniegu? Niedorzeczne.
Ściągnęłam usta w wąską linijkę, bo właśnie przypomniałam
sobie jak ja i Zayn świetnie się bawiliśmy zimą. Już od dziecka,
zawsze razem, we dwójkę. Pamiętam jak jego mama zawsze bała się
o mnie kiedy się razem bawiliśmy. Już od małego Zayn był
strasznym urwisem. Uwielbiał broić, a ja razem z nim. Nieraz miałam
pozdzierane kolana i łokcie, gdy razem chodziliśmy po drzewach.
Pamiętam jak spadłam z drzewa i złamałam rękę. Zayn był
przerażony. Mieliśmy chyba wtedy po 9 lat. To były cudowne czasy.
Dopiłam ostatni łyk herbaty i zeskoczyłam z parapetu. Odstawiłam
kubek na brzeg biurka i zabrałam się za robienie reszty zadań. Po
około dwóch godzinach męczarni z polskim i historią mogłam
powiedzieć, że skończyłam. Odetchnęłam z ulgą i rozsiadłam
się wygodniej na krześle. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu.
To najwyższa pora żeby coś zjeść- pomyślałam. Zabrałam kubek
i zeszłam na dół. Udałam się do kuchni gdzie moja mama właśnie
nakrywała do stołu.
-Dobrze, że jesteś Rosie. Kolacja
gotowa.- oznajmiła rodzicielka.
-Mamo, ile razy mam Ci powtarzać,
żebyś tak na mnie nie mówiła?- zapytałam oskarżycielsko.
-Daj spokój, przecież Zayn tak na
Ciebie mówił.- skomentowała beznamiętnie.
W tym samym momencie w pomieszczeniu
pojawił się mój ojciec.
-Ann, daj spokój, nie chce, żeby tak
na nią mówić to nie mów.- stanął w mojej obronie.
-W porządku.- uniosła się moja
matka.
Szczerze mówiąc zaczynały mnie
wkurzać te jej uwagi. Już od jakiegoś czasu wspominała Zayn'a.
Wciągnęłam powietrze głęboko w płuca i wypuściłam je ze
świstem. Zjedliśmy posiłek w niezręcznej ciszy. Podziękowałam
krótko i poszłam do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu,
wskazywał on godzinę 19.10. Mruknęłam pod nosem jakieś
przekleństwo i zabierając telefon oraz paczkę papierosów i
zapalniczkę wyszłam na balkon. Moim ciałem targnął dreszcz.
Miałam na sobie tylko cienki sweter, ale nie chciało mi się wracać
po coś cieplejszego. Dawno nie paliłam- stwierdziłam w myślach.
Nie paliłam często, ale kiedy się denerwuje, albo muszę poważnie
pomyśleć papierosy towarzyszą mi. Wyciągnęłam jednego z
opakowania i odpaliłam go zaciągając się dymem. Oparłam się
dłońmi o balustradę i spuściłam głowę. Ostatnio wspomnienia
wracały z coraz to większą siłą, co bardzo źle wpływało na
moją i tak bardzo już słabą psychikę. Podniosłam wzrok i
spojrzałam na miasto pogrążone w mroku. Mimo iż nie za bardzo
przepadałam za Londynem, miał on w sobie jakiś urok. Dokończyłam
papierosa i zgasiłam niedopałek następnie wrzucając go do
popielniczki. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer
Alex.
Po kilku sygnałach usłyszałam
znajomy głos w słuchawce.
-Cześć Rose.- zaśmiała się.
-Witaj Alexis.- zachichotałam.
-Rosalio.- ciągnęła.
-Dobra, daj spokój.- skomentowałam z
przekąsem na co odpowiedział mi tylko śmiech mojej przyjaciółki.
-Ej, a czy Ty tak przypadkiem nie
miałaś dzwonić godzinę temu?- zapytała.
-No miałam, miałam.- stwierdziłam
cicho.
-Co Ty taka przybita? Co się stało?-
zapytała.
-Wspomnienia bolą Maleńka. -
stwierdziłam melancholijnie na co Al parsknęła śmiechem. Po
chwili sama również się z tego śmiałam.
-Daj spokój z tym zadręczaniem się i
po prostu się z nim skontaktuj. - poradziła mi.
-Ale jak?- zapytałam.
-Nie wiem, chociażby zadzwoń.-
poleciła.
-I co miałabym powiedzieć? Cześć,
jestem Rose Parker. Mam 20 lat. Znamy się od dzieciństwa i kiedyś
ponoć znaczyłam dla Ciebie wszystko. Pamiętasz mnie? Daj spokój,
to niedorzeczne.- prychnęłam.
-To ja nie wiem co masz zrobić, ale na
pewno nie możesz się tak zadręczać.- odpowiedziała.
Rozmawiałyśmy jeszcze dobrą
godzinę, w której zdążyłam się przenieść do pokoju i
sprawdzić wszystkie portale społecznościowe. Pożegnałam się z
dziewczyną i opadłam na łóżko. Leżałam tak przez chwilę bez
żadnego celu. W końcu postanowiłam wziąć prysznic. Zabrałam
piżamę, ręcznik i oczywiście telefon i udałam się do łazienki.
Po dość długiej kąpieli wyszłam spod prysznica. Wytarłam swoje
ciało i wysuszyłam włosy. Odświeżona wróciłam do pokoju i
spakowałam potrzebne mi na jutro książki. Zegar wskazywał dopiero
21.50, a zajęcia zaczynałam jutro dopiero o 10.00, więc
postanowiłam pooglądać telewizję. Zeszłam na dół i skierowałam
swoje kroki do salonu, gdzie rodzice oglądali jakiś film.
Rozsiadłam się na fotelu i obserwowałam ekran telewizora. Pewnie
spytacie, dlaczego mając 20 lat nadal mieszkam z rodzicami. W sumie
sama nie wiem, tak wyszło, ale na razie jakoś nie chcę tego
zmieniać. Film skończył się około 23.00. Pożegnałam się
krótkim ,,dobranoc” i udałam się do mojego pokoju. Od razu
położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Tak mijały mi kolejne dni. W piątek
pożegnałam się ze znajomymi z uczelni i życzyłam im wszystkim
wesołych świąt. Zbliżały się one wielkimi krokami. W piątkowe
popołudnie wróciłam do domu w dosyć dobrym nastroju.
Przekroczyłam próg domu, a moja rodzicielka od razu pojawiła się
obok mnie.
-Jedziemy do Bradford.- oznajmiła na
co na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.- Po dziadka i
babcię.- dodała, a ja miałam ochotę ją udusić gołymi rękami.
-Świetnie.- odpowiedziałam
sarkastycznie, ale ona tego chyba nie zauważyła.
Pędem pobiegłam do mojego pokoju i
zamknęłam drzwi z hukiem. Rzuciłam torbę w kąt i ległam na
łóżko. Dobija mnie jej zachowanie. Wsadziłam słuchawki do uszu i
zaczęłam słuchać Arctic Monkeys. Po chwili zrobiłam się
strasznie senna. Wyłączyłam muzykę i ułożyłam się wygodniej
na łóżku. Już po chwili wędrowałam po krainie Morfeusza.
Zostałam obudzona kilka godzin później przez otwarcie drzwi.
Zobaczyłam w nich mojego ojca.
-Co się stało tato?- zapytałam
zaspanym głosem.
-Mama woła na kolację.- uśmiechnął
się wchodząc do pokoju.
-Mhm.- mruknęłam wygrzebując się z
ciepłej pościeli.
-Mam do Ciebie prośbę Rose.-
powiedział.
-Jaką?- zapytałam zaciekawiona w tym
samym momencie spinając włosy w koka.
-Wybacz mamie te wszystkie uwagi,
ostatnio jest bardzo roztargniona. To wszystko jest związane z tą
świąteczną gorączką.- uśmiechnął się promiennie.
-Nie ma sprawy.- odwzajemniłam
uśmiech.
Wspólnie zeszliśmy na dół i
udaliśmy się do kuchni. W nawet dobrej atmosferze zjedliśmy
kolację. Zegar wskazywał dopiero godzinę 19.00. Nie chciało mi
się oglądać telewizji, więc udałam się do mojej sypialni.
Panował tam niezły bałagan. Zabrałam się za sprzątanie. Już po
godzinie wszystko lśniło czystością. Zebrałam jeszcze moje
brudne ubrania i wrzuciłam je do pralki. Nastawiłam pranie i
wyszłam z łazienki. Wróciłam do mojego pokoju i zabierając
telefon oraz papierosy wyszłam na balkon. W mojej głowie odbijało
się tylko jedno słowo: Bradford. A co jeśli go tam spotkam? Czy
byłby w stanie mnie w ogóle poznać? Nie ma szans. Prychnęłam
cicho ze śmiechem kręcąc głową. Mała, głupiutka Rosie wierzy w
bajki. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na
wyświetlacz. 20.00, a więc mogę zadzwonić do Alex. Wystukałam
numer i czekałam na połączenie. Po kilku sygnałach odebrała.
-Hej Rose.- zaśmiała się.
-Hej Alex.- odpowiedziałam jej tym
samym.
-Co tam?- zapytała.
-Jadę do Bradford.- powiedziałam.
-Co? Ale kiedy? Na całe święta?
Przecież miałyśmy się spotkać.- zasypała mnie lawiną
wypowiedzi, na co ja wybuchłam gromkim śmiechem.
-Tylko po babcię i dziadka.-
stwierdziłam smutno.- Przyznam szczerze, że wolałabym tam spędzić
święta.- dodałam.
-Beze mnie?- zapytała Al smutnym,
cienkim głosikiem na co zachichotałam.
-Tylko z Tobą.- powiedziałam na co
wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilkanaście
minut, ale Alex musiała pomóc mamie w pieczeniu ciasteczek. No tak,
przygotowania do świąt, tylko ja taka bezrobotna. Zaśmiałam się
w duchu i ruszyłam z powrotem do mojego pokoju. Postanowiłam się
wykąpać. Nalałam pełną wannę wody z olejkami zapachowymi i
położyłam się wygodnie w niej. Kiedy woda zrobiła się już
dosyć chłodna dokończyłam szybko mycie włosów i ciała, a
następnie wyszłam z wanny. Wytarłam swoje zmarznięte ciało i
ubrałam piżamę, Włosy rozczesałam i wysuszyłam. Ziewnęłam
przeciągle i wyszłam z łazienki. Było jeszcze wcześnie, ale nie
miałam ochoty na nic prócz snu, więc położyłam się do łóżka
i zasnęłam.
**Następnego dnia**
Zostałam obudzona przez budzik a
telefonie ustawiony wczoraj wieczorem. Zegar wskazywał 9.00.
Przeciągnęłam się i niechętnie
wstałam z łóżka. Musiałam wybrać jakiś strój na dzisiaj.
Doczłapałam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. Po chwili
wybrałam strój.
Ubrałam się i udałam się do
łazienki. Odbyłam poranną toaletę, rozczesałam włosy i
zostawiłam je rozpuszczone oraz zrobiłam makijaż. Wyszykowana
zeszłam na dół. Zapach świeżo parzonej kawy zaprowadził mnie do
kuchni. Uśmiechnęłam się i od razu nalałam sobie kubek. Usiadłam
przy stole i ukradłam z talerza mojego taty kanapkę. On pokręcił
tylko głową z uśmiechem. Po chwili mama postawiła przede mną
talerz z pięknie pachnącą jajecznicą. Zjadłam ze smakiem i
dopiłam kawę.
-Zbieramy się.- zarządziła mój
ojciec.
-Jedźcie ostrożnie, w radiu mówili
rano, że drogi są bardzo śliskie. - powiedziała mama.
-Ty nie jedziesz?- zdziwiłam się.
-Postanowiłam, że zostanę, dokończę
porządki w domu i zacznę przygotowywać wszystko do świąt.-
wyjaśniła sprzątając talerze ze stołu.
-Okej.- mruknęłam tylko wstawiając
swój talerzyk do zlewu.
Wyszłam z kuchni i udałam się do
łazienki. Poprawiłam makijaż i spryskałam się perfumami. Wyszłam
z pomieszczenia i zabrałam torbę, do której włożyłam
rękawiczki, papierosy, słuchawki do telefonu, portfel oraz
kosmetyczkę. Komórkę wcisnęłam do kieszeni spodni i ubrałam
kurtkę oraz buty. Mój ojciec pojawił się po chwili obok mnie
gotowy do wyjazdu. Pożegnaliśmy się z moją rodzicielką i
wyszliśmy z domu. Na dworze padał gęsty śnieg. Przeklęłam pod
nosem prawie niesłyszalnie mając nadzieję, że tata tego nie
słyszał. Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, a mój ojciec w
tym odpalił silnik. Wyjechaliśmy z podjazdu i ruszyliśmy w drogę.
-Jaką tam masz muzykę na telefonie?-
zagadnął ojciec.
-Arctic Monkeys.- pisnęłam. Obydwoje
byliśmy fanami tego zespołu.
Podłączyłam telefon do radia przez
kabel USB i już po chwili z głośników wydobywały się pierwsze
dźwięki piosenki I Wanna Be Yours. Po chwili tata włączył GPS i
wpisał nazwę Bradford. Odległość wynosiła w przybliżeniu 300
km. Nie zdawałam sobie sprawy, że to aż tak długo, a więc czeka
nas długa droga. Rozmawialiśmy się i śmialiśmy się ze
wszystkiego. Po około dwóch godzinach jazdy zasnęłam oparta o
szybę.
**Oczami Zayna**
Stałem pod drzwiami tak dobrze znanego
mi domu. Nic się tu nie zmieniło. Miałem nadzieję, że ją
zastanę. Tak dawno jej nie widziałem, ponad cztery lata bez części
siebie. Tak, Rose była częścią mnie, tą lepszą. Wziąłem
głęboki oddech i potarłem spoconymi dłońmi o moje czarne jeansy.
Tylko co ja jej powiem? Cześć jestem Zayn, mam 21 lat, znamy się
od dziecka. Pamiętasz mnie jeszcze? Bez sensu. Nie zastanawiając
się dłużej zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i czekałem aż ktoś
je otworzy. Po chwili pojawiła się w nich jakaś obca mi kobieta.
To na pewno nie była mama Rose.
-Pan w jakiej sprawie?- zapytała
lustrując mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Dzień dobry. Ja do państwa Parker.-
wyjaśniłem.
Kobieta spojrzała na mnie ze
zdziwieniem.
-Państwo Parker nie mieszkają tu już
prawie trzy lata.
-Ohh. A wie Pani może gdzie mógłbym
ich znaleźć? - nie wiedziałem co powiedzieć. Jak to prawie trzy
lata tu nie mieszkają? Z zamyślenia wyrwał mnie głos kobiety.
-Przykro mi, ale nie wiem.
-No cóż szkoda, w takim bardzo
przepraszam i dziękuję. - powiedziałem odchodząc.
Po chwili do kobiety dołączyła mała
dziewczynka.
-Mamo, Ty nie wiesz kto to był?-
zapytała. Przyglądałem się całej sytuacji z chodnika.
-Jakiś chłopak szukał poprzednich
właścicieli domu.- stwierdziła.
-Mamo, to był Zayn Malik! Rozumiesz?!
Zayn Malik!- pisnęła na co pokręciłem głową z uśmiechem.
-Niemożliwe. Chodź do domu Magie.-
stwierdziła matka ciągnąc dziewczynkę do domu.
Stałem tam jeszcze przez chwilę nie
wiedząc co ze sobą zrobić. Teraz to na pewno jej nie znajdę-
pomyślałem. Wyciągnąłem z kieszeni kurtki papierosy i
zapalniczkę. Odpaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem.
Dzierżąc fajkę w dłoni udałem się tylko w mi znanym kierunku.
Łaziłem dobre dwie godziny po mieście odwiedzając miejsca, w
których razem spędzaliśmy czas. Nazbierało się tego. Nieźle
zmarzłem, ale wiedziałem, że muszę odwiedzić jeszcze jedno
miejsce. Był to plac zabaw niedaleko domu Rose. Wszedłem od drugiej
strony i zatrzymałem się pod drzewem. Wtedy zobaczyłem Ją.
Siedziała na huśtawce z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zamurowało
mnie. Moje serce zaczęło walić jak szalone. Cały zacząłem się
trząść. Moje nogi stały się jak z waty. Nic się nie zmieniła.
Nadal była śliczna. Wciągnąłem wielki haust powietrza do płuc
starając się uspokoić mój organizm. Jednak to nic nie pomogło.
Cholera, była taka cudowna. Teraz mogłem to powiedzieć, kocham ją
najbardziej na świecie. Od tych czterech lat nic się nie zmieniło.
Nikt nie wyobraża sobie jak bardzo żałuję, że jej tego nie
powiedziałem. Przyjrzałem się dziewczynie dokładnie. Zmieniła
styl z dziewczęcego na bardziej ostry, seksowniejszy. Muszę
przyznać, że w tej wersji podobała mi się jeszcze bardziej. Na
końcówkach jej brązowych włosach pojawiło się delikatne blond
ombre. Kiedy w końcu udało mi się pozbierać i chciałem do niej
podejść jej telefon zadzwonił. Dziewczyna odebrała połączenie.
Słyszałem tylko strzępki rozmowy.
-Tak, tato już wracam- fuknęła
wywracając oczami.- Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy spędzić
tych świąt w Bradford, zresztą nieważne.- stwierdziła z
przekąsem kończąc połączenie.
Wstała z huśtawki i wyciągając z
kieszeni papierosa ruszyła w nieznanym mi kierunku.
-Ona pali.- szepnąłem sam do siebie.
Po chwili otrząsnąłem się i
zacząłem za nią biec, ale gdzieś zniknęła. Wróciłem na plac
zabaw i usiadłem tak jak Rose przed chwilą, na huśtawce. Ukryłem
twarz w dłoniach i odetchnąłem głęboko.
-Jesteś idiotą Zayn.- stwierdziłem.
Miałem jedyną okazję od czterech
lat, żeby się do niej odezwać, a ja stałem i podziwiałem.
Siedziałem dłuższą chwilę wpatrując się w przestrzeń przede
mną. Plac zabaw był pusty. Kiedyś przychodziło tu mnóstwo
dzieci, teraz wolą grać na konsolach i oglądać głupie seriale w
telewizji niż wyjść na dwór i pobawić się z rówieśnikami.
Pamiętam jak ja i Rose byliśmy mali. Zimą lepiliśmy bałwana,
rzucaliśmy się śnieżkami. Wiosną biegaliśmy po kałużach, a
gdy było ciepło zbierałem dla niej kwiatki i robiłem bukiety.
Latem kąpaliśmy się w basenie, chodziliśmy po drzewach. Jesienią
zbieraliśmy liście i obrzucaliśmy się nimi nawzajem. Uwielbiałem
z nią grać w piłkę nożną, ponieważ była słabsza, ale za to
lepiej jeździła na łyżwach, więc kiedy się wywracałem zawsze
się ze mnie śmiała. Udawałem naburmuszonego i żebym przestał
się gniewać musiała mnie cmoknąć w policzek. W moich oczach
zakręciły się łzy. Tak bardzo za tym tęskniłem. Tęskniłem za
nią, za nią całą. Za jej uśmiechem, dołeczkami w policzkach, za
zielonymi oczami z ledwo co widocznymi żółtymi gwiazdkami wokół
źrenic. Tęskniłem za każdym jej ruchem, za tym w jaki sposób się
śmiała, płakała, krzyczała, tańczyła, śpiewała. Westchnąłem
przeciągle, gdy poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem
telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Wiadomość od Lou:
I co znalazłeś ją? ^^
Wystukałem na
wyświetlaczu tylko krótkie ,,nie” i nie czekając na odpowiedź
przyjaciela schowałem urządzenie z powrotem do kieszeni. Obrzucając
ostatni raz zmęczonym spojrzeniem miejsce opuściłem plac zabaw.
**Oczami Rose**
Do Londynu została
jeszcze godzina drogi. Nie spotkałam nigdzie Zayn'a. Mogłam się
tego spodziewać. W moich myślach odbijały się tylko czekoladowe
tęczówki Zayn'a, których tak dawno nie widziałam. Oparłam głowę
o szybę i zasnęłam. Obudziły mnie otwierane drzwi. Ruszyłam
razem z tatą i dziadkami do domu. Zjedliśmy wspólnie spóźniony
obiad. Później dziadek i tata zabrali się za wyciąganie ozdób
świątecznych, a ja, mama i babcia zabrałyśmy się za
przygotowywanie potraw świątecznych. Około 20.00 postanowiliśmy
skończyć, ponieważ byliśmy już nieźle zmęczeni. Zjedliśmy
kolację i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Około 21.00 zrobiłam
się strasznie senna i postanowiłam wziąć kąpiel i iść spać.
Tak mijały nam kolejne dni aż do świąt. Święta też minęły mi
w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Świetnie się dogadywaliśmy,
chyba jak nigdy. 27 grudnia przybyła do mnie Alex na wcześniej
umówione spotkanie. Spędziłyśmy ten wieczór z butelką wina i
romansidłem na DVD, na którym ryczałyśmy jak głupie. Dziewczyna
spała u mnie w tym dniu. Nazajutrz o poranku obudził nas dzwonek
telefonu Alex. Zostałyśmy zaproszone na Sylwestra do naszego
znajomego z trzeciego roku, Toma. Ta propozycja bardzo nas ucieszyła,
ponieważ nie miałyśmy jeszcze żadnych planów na ten dzień.
**Oczami Zayn'a**
Od kilku dni
chodziłem jak struty. Nie miałem siły na nic. Przez całe święta
musiałem udawać szczęśliwego przy rodzinie. Nawet propozycja
spędzenia Sylwestra na domówce u Toma niezbyt mnie ucieszyła, ale
chłopaki namówili mnie żebym z nimi poszedł, więc się
zgodziłem.
**Oczami Rose**
Nadszedł dzień
Sylwestra. Wczoraj byłyśmy na zakupach i kupiłyśmy sobie
sukienki, które postanowiłyśmy dzisiaj założyć. Wstałam około
godziny 10.00 i byłam wypoczęta. Przebrałam się w czarne legginsy
i bluzkę z motywem Jacka Daniels'a. Włosy spięłam w niedbałego
koka na czubku głowy, a na nogi wciągnęłam puchowe skarpetki.
Zbiegłam na dół po schodach prosto do kuchni i postanowiłam
zrobić sobie śniadanie. Wsypałam płatki do miski i zalałam je
mlekiem. Zjadłam posiłek i włożyłam miseczkę do zlewu.
Przeniosłam się do salonu i włączyłam telewizję, w której
emitowany był jakiś wywiad z One Direction. Prychnęłam zmieniając
kanał. W tym samym czasie do mojego domu bez pukania wtargnęła Ale
taszcząc ze sobą torbę z ciuchami. Zaśmiałam się widząc
dziewczynę, która ledwo radziła sobie z wnoszeniem bagażu.
-Ty się nie śmiej,
tylko mi pomóż!- krzyknęła na co ja wybuchłam jeszcze większym
śmiechem.
Wstałam z kanapy i
podeszłam do dziewczyny biorąc od niej torbę.
-Po co Ci aż tyle
tego?- zapytałam.
-Trzeba jakoś
wyglądać stwierdziła beznamiętnie na co ja zrobiłam młynek
oczami.
-Ale jest dopiero
11.00, a impreza zaczyna się o 19.00.- stwierdziłam.
Razem udałyśmy
się do salonu i zaczęłyśmy oglądać telewizję. Cały czas
śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy się. Około 16.00 zaczęłyśmy
się przygotowywać. Najpierw Alex poszła wziąć prysznic, a ja
potem pomogłam zrobić jej fryzurę i makijaż. Około 17.00 ja
poszłam się odświeżyć, a Alex pomogła mi zrobić fryzurę i
makijaż. Ja wybrałam dla siebie taki zestaw.
Alex taki.
Gotowe zeszłyśmy
na dół i czekałyśmy na taksówkę. Po chwili podjechała. Ubrałam
na siebie jeszcze skórzaną kurtkę i ostatni raz przeglądając się
w lustrze wyszłyśmy z domu. Droga do domu Toma zajęła nam około
20 minut. Już od ulicy słychać było głośną muzykę.
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i czekałyśmy aż ktoś otworzy. Po chwili
w drzwiach pojawił się Tom. Przywitał nas całusem w policzek i
zaprosił do środka. Udałyśmy się do salonu i zabrałyśmy po
drinku. Chciałam się porządnie zabawić. Po chwili tańczyłam już
w objęciach nieznanego mi chłopaka, który nie powiem był nawet
całkiem przystojny. Kolejne godziny mijały mi na tańczeniu,
rozmowach ze znajomymi i piciu alkoholu. Kilkanaście minut przed
północą wyszłam na taras zapalić. Oparłam się o barierkę i
przyglądałam się pogrążonemu w mroku Londynowi.
**Oczami Zayn'a**
Było kilka minut
przed północą. Muszę przyznać, że dobrze zrobiłem przychodząc
na tą imprezę. Postanowiłem wyjść na taras, żeby zapalić i
wtedy zobaczyłem Ją. Nie wierzę, Rose tu jest. Otworzyłem aż
usta ze zdziwienia. Wiedziałem, że nie mogę zmarnować tej szansy.
Wyszedłem na taras i tak jak ona oparłem się o barierkę.
Dziewczyna nawet mnie nie zauważyła, widać było, że myślami
jest gdzieś daleko. Nie wiedziałem jak mam zacząć rozmowę, a
jedyne co mi przyszło do głowy to:
-Masz ogień?-
zapytałem. Dziewczyna nawet na mnie nie patrząc podała mi
zapalniczkę. - Dzięki.- powiedziałem oddając dziewczynie jej
własność. Wtedy ona odwróciła się.
-Zayn...- szepnęła
patrząc w moje oczy.
-Rosie, tak bardzo
za Tobą tęskniłem.- szepnąłem zagarniając ją w ramiona.
Dziewczyna nie protestowała, tylko mocno się we mnie wtuliła.
-Ja też.- szepnęła
odsuwając się.- Tak długa na Ciebie czekałam.- dodała patrząc
na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
-Obiecuję Ci, to
się już nigdy więcej nie powtórzy.- powiedziałem zbliżając jej
twarz do mojej.
Nasze twarze
dzieliły milimetry. Czułem jej ciepły oddech na moim policzku.
Przybliżyłem się jeszcze bardziej i położyłem jedną dłoń na
jej policzku, a drugą oplotłem wokół jej chudziutkiego ciała tym
samym przysuwając ją jeszcze bliżej. I zrobiłem to. Pocałowałem
ją. Jej usta były takie cudowne. Przejechałem językiem po jej
dolnej wardze tym samym prosząc o wstęp. Dziewczyna powoli
rozchyliła usta. Nasze języki tańczyły ze sobą taniec miłości.
Ten pocałunek był obietnicą. Obietnicą tego, że jej już nigdy
więcej nie zostawię. W oddali słyszeliśmy: 3, 2, 1, Nowy Rok!
Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach.
-To było
jednocześnie najlepsze zakończenie i rozpoczęcie roku jakie mogłem
sobie tylko wymarzyć.- powiedziałem na co dziewczyna zaśmiała się
wtulając się w mój tors.
Awwww * - * <3
OdpowiedzUsuńWoow *.* supcio. Kocham jak piszesz ;
UsuńZapraszam cie na mojego nowego bloga "Now is good" .Jest troche inny od poprzednich , Zac Efron w roli glownej :D
www.niech-bedzie-teraz.blogspot.com
Licze na twoj komentarz i opinie (::
[SPAM] Fanfiction Niall Horan, Miranda Cosgrove, Luke Hemmings Justin Bieber
OdpowiedzUsuńKiedy idziesz ze znajomymi na imprezę myślisz, że nic złego się nie stanie. Pozwól, że coś ci uświadomię. Jesteś w błędzie. Poznaj grupę przyjaciół, która budzi się z niewyjaśnionych przyczyn w opuszczonej szkole. Szybko zaczynają rozumieć, że dokuczanie innym nie jest dobrym pomysłem.
Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=DiCzMjOiG3s
http://murderous-event-fanfiction.blogspot.com